Wśród kwietniowych publikacji wydawnictwa Mucha Comics na uwagę na pewno zasługuje nieco mniej mainstreamowa pozycja tego edytora – komiks „Ludzie gniewu”, wydany za oceanem w ramach Marvelowskiego imprintu Icon, który ze swoją tematyką dystansuje się od flagowych tytułów Domu Pomysłów. Dostajemy tu opowieść bardzo mocno osadzoną w rzeczywistości i choć jej bohaterowie żyją i funkcjonują gdzieś na południu Stanów Zjednoczonych, to czytelnik nie ma absolutnie żadnych problemów w asymilacji z tym światem, gdyż opowiadana historia równie dobrze mogłaby się rozegrać choćby gdzieś na południu naszego kraju.
Scenarzysta Jason Aaron (którego „Bękarty z południa” również znalazły się w ofercie Muchy) zabiera czytelnika w podróż po historii rodu Rathów, żydowskich emigrantów, dość mocno inspirowaną historią jego własnych przodków. Mamy tu zatem połączenie elementów fikcyjnych z motywami autobiograficznymi, co dodaje dodatkowego autentyzmu snutej opowieści. Otóż ujmując ją całą w jeden wzór, można powiedzieć, że przedstawia ona proces dziedziczenia pewnych cech od swoich przodków, w tym przypadku jest to chęć zabijania i odbierania ludzkiego życia, która niczym gen przechodzi z pokolenia na pokolenie. Ostatecznie dochodzimy do nakreślenia relacji między ojcem – Irą Rathem, płatnym mordercą – a synem Rubenem Rathem, życiowym nieudacznikiem, który spodziewa się wraz ze swoją dziewczyną dziecka, a z powodu braku środków finansowych wikła się w brudne interesy. Drogi obu postaci się krzyżują, gdy Ira otrzymuje zlecenie na własnego syna, a że jest on profesjonalistą i bestią kompletnie wypraną z emocji, owe zlecenie przyjmuje bez mrugnięcia okiem.
W „Ludziach gniewu” najbardziej porusza hiperrealizm oraz autentyczna brutalność i gniew, których na próżno poszukiwać w większości dzisiejszych publikacji z USA, nastawionych głównie na efekciarstwo. Komiks ten dostarcza bezprecedensową wizję świata skąpanego we krwi, w którym giną nie tylko ludzie, lecz także bestialsko mordowane są zwierzęta. Zabijanie jest naturalnym odruchem jak oddychanie czy wydalanie. Co prawda nie do końca uwierzyłem w nawrócenie Iry Ratha w ostatnich aktach opowieści, choć można na nie spojrzeć jako na drobny promyk nadziei na powrót do człowieczeństwa. Człowieczeństwa utraconego w dniu pojawienia się na świecie, gdyż w tej rodzinie rola nowo narodzonego jest z góry przesądzona i nakreślona krwią niewinnych.
Niewątpliwą zaletą komiksu są ilustracje Rona Garneya, rysownika znanego w Polsce z publikacji o Kapitanie Ameryce wydanej przez TM-Semic blisko 20 lat temu. Oczywiście trudno porównywać graficznie te dwie opowieści, styl artysty uległ diametralnej zmianie, ale nie wyobrażam sobie lepszej oprawy graficznej dla tego albumu. Bije z niej realizm, kreska jest ostra jak myśliwski nóż, do tego każdy z rozdziałów okraszono świetną okładką w czerni i bieli. Całość uzupełniają szkicownik artysty oraz alternatywne okładki takich twórców, jak Steve Dillon, Alex Ross czy Tony Harris.
Warto sięgnąć po album Jasona Aarona i Rona Garneya, jest świetną odskocznią dla flagowych serii Marvela, DC czy Image, jakie szturmują nasz rynek już od jakiegoś czasu. Jestem mile zaskoczony tym komiksem i mam nadzieję, że Mucha Comics nie zrezygnuje w przyszłości z wydawania tak nietuzinkowych pozycji, które z pewnością ubarwią nasz komiksowy rynek.
„Ludzie gniewu”
Scenariusz: Jason Aaron
Rysunek: Ron Garney
Mucha Comics
2016
W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu MUCHA COMICS za egzemplarz recenzencki.