Shaun Tan ma niebywałą zdolność do tworzenia tekstów uniwersalnych albo po prostu nieprzeciętny dar widzenia, który wykorzystuje do bacznej obserwacji rzeczywistości, by zaraz potem przelać swoje spostrzeżenia na papier w formie szkiców, malunków, kolaży i opowiadań. Obserwacje te układają się w ciąg wspaniałych opowieści, przenosząc czytelnika do obcych, bezimiennych krain, które tak naprawdę są naszym światem, ale przecież to nic dziwnego, bo – jak już się banalnie rzekło – Shaun Tan tworzy historie uniwersalne. W „Opowieściach z najdalszych przedmieść” czytelnik z każdego zakątku globu odnajdzie przynajmniej malutki skrawek swojego otoczenia.
Najważniejsze są tu rzeczy. To one odgrywają kluczową rolę. Bohaterowie kolejnych opowiadań albo czegoś szukają, albo po prostu coś wykorzystują. Często niczym demiurgowie nadają przedmiotom drugie życie, zmieniając tym samym zastałe otoczenie, tworząc świat lepszym. Tak jest chociażby w antywojennym „W gotowości, lecz bez trwogi”, gdzie każdy mieszkaniec ma w swoim ogródku gotową do wystrzelenia balistyczną rakietę dalekiego zasięgu skierowaną ku wrogiemu państwu. Jakie to państwo? Tego nie wie nikt, ale wróg istnieje, a społeczeństwo powinno być przygotowane do obrony swojego kraju. Krajobraz tej zimnej wojny postanowili zmienić mieszkańcy, używając rakiet do własnych celów. Z czasem stały się po prostu elementem dekoracyjnym. Ich właściciele zaczęli je fantazyjnie modyfikować (oczywiście wbrew zaleceniom rządu), tworząc przy tym samym manifest pokojowy.
Nie wszystkie opowiadania niosą tak pozytywne przesłanie. Tan często zahacza o grozę, jak w „Tej nocy, kiedy uwolniliśmy żółwie” czy „Opowieści dziadka”. Przy czym w pierwszej historii uczucie strachu nie znika nawet na chwilę. Potęguje je jeszcze mocniej ilustracja jakby żywcem wyjęta z jakiegoś niemieckiego dzieła ekspresjonistycznego. W dodatku jest to opowieść zamykająca książkę, na szczęście obawa wywołana ostatnimi słowami bohaterki mija wraz z przewróceniem kartki. Po drugiej stronie znajduje się dość sympatyczna gromadka wgapiona w czytelnika oczekująca odpowiedzi. A ta może być tylko jedna. Warto było. W „Opowieści dziadka” autor straszy sekwencją obrazów przedstawiających młodą parę pragnącą się pobrać i jej zmagania z szalonymi niebezpieczeństwami. Jednak aby być razem, młodzi ludzie muszą przejść inicjację i odnaleźć wiele potrzebnych im przedmiotów. Do odważnych świat należy, więc happy end nikogo tu nie zdziwi.
Tan wykorzystuje w swoich pracach uczucia. Za ich pomocą potrafi nakreślić całe pozornie obce światy. Wystarczy mu kilkanaście zdań albo jedna ilustracja. Potęguje wyobraźnię. Często wykorzystuje absurd („Machina zapomnienia”), niepokój („Patyczaki”, „Czuwanie”) czy wspominaną grozę. Bawi, straszy, wzrusza. Skłania do refleksji. Dostarcza niełatwej rozrywki. Jego rysunki są przepełnione pustką i samotnością (czasem wręcz dołującą), ale zawsze są piękne. Przykuwają wzrok. „Opowieści z najdalszych przedmieść” ukazują nie najlepszą kondycję ludzkości. Na szczęście są jednostki, które potrafią się przeciwstawić zastałej rzeczywistości. Zmienić zastałą sytuację. Walczyć o prawdę, o godność, własną rację czy uwolnienie żółwi.
Książka australijskiego twórcy jest perfekcyjnie zaprojektowanym małym dziełem sztuki. „Opowieści z najdalszych przedmieść” chce się dotykać, przeglądać, oglądać, kartkować, czytać, i tak w kółko, i z powrotem. Prace Tana mogły trafić tylko w ręce Kultury Gniewu, która udowadnia (nie pierwszy raz zresztą), że pod względem edytorskim nie ma sobie równych w naszym kraju. Jakość wydania tego niepokojącego w wymowie dzieła jest najwyższej klasy. A skoro każdy element odgrywa tutaj jakąś rolę, nie mogło być inaczej. Powiedzą wam to i Wodny Bawół, i Nurek Głębinowy, i Diugoń, i pies z okładki. Chyba że najpierw skupicie się na szumie telewizora pozbawionego prądu. Takie cuda tylko na najdalszych przedmieściach.
„Opowieści z najdalszych przedmieść”
Scenariusz i rysunek: Shaun Tan
Kultura Gniewu
2015 (wyd. II)
W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu KULTURA GNIEWU za egzemplarz recenzencki.