Ryjówki wyszły z lasu do ludzi! Na szczęście nie jest to atak ich krwiożerczych wersji autorstwa Raya Kellogga z 1959 roku, ale bardzo przyjazne i nienachalne zadomowienie się w świadomości polskich komiksofilów, szczególnie wśród ich rodzicielsko-dziecinnego odłamu. Za to „naturalne” poruszenie odpowiedzialny jest Tomasz Samojlik, czyli stwórca i „przybrany ojciec” Dobrzyka– ryjówki malutkiej, która od kilku lat z powodzeniem broni swojej doliny przed ciemną stroną mocy i zdobywa serca coraz większej rzeszy fanów ekoawanturniczych opowieści z Puszczy Białowieskiej. Kilka miesięcy temu autor zamknął ryjówkową trylogię tomem „Powrót rzęsorka”, a dwa poprzednie zeszyty doczekały się już drugich wydań (w tym właśnie recenzowana „Norka zagłady”). Pierwszy tom serii „Ryjówka przeznaczenia” dodatkowo został nagrany przez studio Sound Tropezw formie słuchowiska i wypuszczony na rynek także w edycji limitowanej z kilkoma wspierającymi akcję gadżetami. Można zaryzykować zatem tezę, że to chyba pierwsze objawy ryjówkomanii w naszym kraju i że druga, całkiem nowa seria przygód Dobrzyka jest raczej pewna. Tomasz Samojlik musiałby być naprawdę ciemnym typem, żeby w takiej chwili zarzynać bożyszcze trzech bloków (wybacz, Dominiku Szcześniaku, ale Twój celny bon mot zamykający „Robaczki” wszedł już do mojej „Księgi popkultury”).
Ale nie wybiegajmy zanadto z lasu i skupmy się na norkach amerykańskich – bohaterach i antagonistach Dobrzyka w drugim, właśnie wznowionym tomie serii. Co dostajemy tym razem? Zacznijmy od końca. Szkoda, że wzorem drugiego wydania „Ryjówki przeznaczenia” nie dostaliśmy kolejnych wesołych dodatków, jakimi były alternatywne plakaty znanych i cenionych zachodnich produkcji filmowych (np. „Zabić Chrząszcza” czy „Poszukiwacze zaginionej koszatki”). Najważniejsza jednak jest sama treść, a ta w drugim tomie przygód Dobrzyka jest równie bogata co polska flora i fauna. Nie wspominając o standardowych w tego typu historiach zwrotach akcji, stoczonych bitwach, sercowych podbojach oraz tłumnej i ciekawej (choć zarysowanej grubymi konturami) menażerii postaci, możemy cieszyć oko licznymi dowcipami, intertekstualnymi wtrętami i popkulturowymi cytatami. Dla dorosłego czytelnika to główny miernik zadowolenia z lektury „Norki zagłady”, choć nie wykluczam, że u niektórych może obudzić się także zahibernowane od lat dziecko. Najmłodsi z kolei otrzymają ciekawą i pełną przygód historię ze świata dla nich obcego, odległego, a zarazem bardzo bliskiego (wystarczy przeskoczyć płot za najbliższą autostradą). Nie zapomnijmy również o elementach edukacyjnych i wychowawczych, którymi białowieski autor szpikuje każdy swój komiks i które są wręcz jego znakiem firmowym.
Czego tym razem uczy nas/nasze dzieci dr Tomasz Samojlik? Oprócz ogólnej idei poszanowania zarówno braci mniejszych, jak i jedynej, niepowtarzalnej Matki Ziemi, dużo mówi także o feminizmie (postać Śmiłki, bez której nie byłoby w zasadzie happy endu) oraz bezinteresownej pomocy, która niemal zawsze procentuje i oddaje nam z nawiązką włożone przez nas wcześniej dobro w ogólnogatunkową równowagę mocy. Jak wszyscy wiemy, w świecie fantazji dobro z reguły zwycięża, więc lepiej stać po jego stronie. Tak dzieje się i tym razem w malowniczej Dolinie Ryjówek, która po raz wtóry zostaje ocalona przez silniejszego od czarnego charakteru sojusznika. „Norka zagłady” w ogóle powiela schemat narracyjny pierwszego tomu, czyli: zagrożenie–wyprawa ratunkowa–odnalezienie mędrca–pozyskanie sojusznika–zwycięstwo, oczywiście z całym sztafażem barwnych epizodów, drugoplanowych ról, nowych dziewczyn, rozterek sercowych oraz stałym chórem ptaków (kruków i kukułki), streszczających i interpretujących w komiksie bieżące wydarzenia. Kto jednak powiedział, że schematy są złei odbierają przyjemność odbioru? Sprawdziły się w takich klasycznych trylogiach kina nowejprzygody, jak „Gwiezdne wojny” czy „Powrót do przyszłości”, więc dlaczego mała i uczynna polska ryjówka miałaby być gorsza? Nie jest.
Pozostaje mi tylko życzyć, aby do Tomasza Samojlika dołączyli inni polscy twórcy komiksowi i zaproponowali swoje, całkiem nowe i fantazyjne edukacyjno-przygodowe historie dla najmłodszych. Niech wychowują kolejne pokolenia komiksofilów i niech środowisko (nie tylko to naturalne, ale i przede wszystkim komiksowe) rośnie w siłę. Nie jestem niczyją mamą, ale powiedzieć mogę: „Bierzcie przykład z Tomka”.
„Norka zagłady”
Scenariusz i rysunek: Tomasz Samojlik
Krótkie Gatki / Kultura Gniewu
2015 (wydanie drugie)
W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu KULTURA GNIEWU za egzemplarz recenzencki.