Dzięki wydawnictwu Mucha Comics ponownie zagłębiamy się w odmęty brutalnej i krwawej genezy jednej z najbardziej mrocznych i tajemniczych postaci z uniwersum Marvela, mianowicie Logana, znanego w kręgach superbohaterskich jako Wolverine – Rosomak – lub też w kręgach szlacheckich jako James Howlett. „Wolverine: Geneza II” to kontynuacja opublikowanej przed ponad 10 laty przez wydawnictwo Mandragora historii „Wolverine: Origin” autorstwa Paula Jenkinsa, Andy’ego Kuberta i Richarda Isanove’a. W owym czasie publikacja tej historii wzbudziła niemałe zamieszanie: raz, że był to powrót na nasz rynek formy zeszytowej, którą z sukcesami przez blisko dekadę kultywowało wydawnictwo TM-Semic, dwa – opowieść ta została bardzo szybko wprowadzona na nasz rynek, i to w wysokim standardzie wydania (kredowy papier, utwardzona okładka), co przełożyło się na cenę – 8 zł za 24-stronicowy zeszyt. Dość sporo jak na owe czasy, ale frajda z kupowania kolejnych zeszytów niebywała.
Wracając do samej opowieści, autorzy Kieron Gillen i Adam Kubert – brat Andy’ego – w pięciu rozdziałach przedstawili bezpośrednie wydarzenia z życia Rosomaka, do których doszło po pierwszej „Genezie”. Mamy początek XX wieku. Nasz bohater kolejno przenosi się na łono natury, aby w odizolowaniu od społeczności ludzkiej dzielić swój żywot z wilczym stadem, później staje się cyrkową atrakcją biznesmena Hugo Havershama, by następnie skończyć na stole operacyjnym jako obiekt badawczy sadystycznego doktora Essexa. James Howlett aka Logan poznaje również rodzeństwo Creedów – Clare, która obdarza go uczuciem, oraz Saula, młodszego brata Victora, znanego w niektórych kręgach jako Sabretooth – Szablozęby.
O ile pierwszy niezwykle klimatyczny i surowy rozdział rozbudzał nadzieję na krwawą i bezprecedensową opowieść o Loganie w stylu „Broni X”, o tyle kolejne rozdziały niestety mocno zdyskredytowały całą historię, przekształcając ją w mało spójny i mocno szablonowy twór. Rozdział poświęcony egzystencji Logana w wilczym stadzie to bardzo oszczędnie rozpisany wątek, pozbawiony dialogów, skromnie operujący narracją, za to znakomicie zilustrowany przez Kuberta. Nieskazitelna biel śniegu splamiona krwią ludzką i zwierzęcą – znakomity kontrast przedstawiający człowieka ogarniętego zwierzęcą naturą i kierującego się dzikimi instynktami. Ogólnie na plus opowieści trzeba oddać pokazanie Wolviego jako istoty, którą otacza dzicz, śmierć, samotność i wyalienowanie, choć akurat w tej historii poza pierwszym rozdziałem jest to dość śladowo zarysowane.
Wizualnie album nie robi już tak dużego wrażenia na czytelniku jak pierwsza „Geneza”, w której mistrzowskie szkice Andy’ego Kuberta pokrywały wspaniałe kolory Richarda Isanove’a. W sequelu poza pierwszym aktem, który jest bardzo dobrze zilustrowany, reszta jest narysowana dość nierówno, czasem odnosiłem wrażenie, że Adama Kuberta wyręcza jakiś jego uczeń lub podopieczny. Widocznie strona wizualna została tu dostosowana do poziomu historii, która z kolejnymi rozdziałami obniżała poziom. Na osłodę pozostają pięknie namalowane okładki oraz ich wersje alternatywne. Plus oczywiście standardowa jakość wydania, co charakteryzuje Musze publikacje już od kilku lat.
Podsumowując: „Geneza II” sprawia wrażenie niepotrzebnego sequela. Myślę, że mając na pokładzie całkiem sprawnego scenarzystę jak Gillen i tak znakomitego ilustratora jak Kubert, można było pokusić się o coś zdecydowanie lepszego. A tak dostaliśmy komiks z bardzo dobrym wstępem i kolejnymi rozdziałami w stylu „słynnej” produkcji filmowej poświęconej postaci Wolverine’a – również z „Genezą” w tytule. Autorzy komiksu chyba chcieli pójść w stronę studia Fox i czerpać z niej wzorce. Tę jednak należy omijać szerokim łukiem, a jeżeli ma się ochotę poczytać o początkach Logana, to lepiej sięgnąć po zeszyty od Mandragory.
„Wolverine: Geneza II”
Scenariusz: Kieron Gillen
Rysunek: Adam Kubert
Mucha Comics
2015
W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu MUCHA COMICS za egzemplarz recenzencki.