Wyszukiwanie

:

Treść strony

Esej recenzencki

Oswajanie nienormalności

Autor tekstu: Szymon Gumienik
08.12.2015

Takie życie tylko u Clowesa. Możesz być najnudniejszym człowiekiem pod słońcem, bez jakichkolwiek aspiracji i potrzeby przeżycia wielkiej przygody, a i tak w jego świecie załapiesz się na gatunkowy i emocjonalny trip z elementami psychodeli. Najpierw zaliczysz śmierć kolegi i wielkie miłosne uniesienie, potem złamane serce i postrzał w głowę, a na koniec dostaniesz trochę trupów, obsesyjne śledztwo i niespektakularną apokalipsę. Czyli wszystko, czego można się spodziewaćw typowej historii obyczajowej, czyż nie? Wyjątkowość Daniela Clowesa polega właśnie na tym, że bez zbędnych formalno-narracyjnych wygibasów i całkiem naturalnie potrafi uchylić przed czytelnikami rąbka zakrytej na co dzień niezwykłości (nazwijmy ją podszewką naszego świata). Zwykła historia nieogarniętego chłopaka zmienia się w rękach autora „Ghost World” w coś nierealnego, nienormalnego, niepokojącego i nieuchronnego zarazem. Chwyta odbiorcę za emocje i powoli, korzystając z miarowej, niespiesznej, spersonalizowanej narracji, prowadzi go do samego końca.

„David Boring” jest na wskroś filmowy, a liczba prowadzących do tej tezy tropów zbyt duża, aby można było ją metodycznie uporządkować. Najważniejszy jest duch, atmosfera czy – jak mówią niektórzy – zastosowana stylistyka, w tym przypadku amerykańskich produkcji niezależnych (z Lynchem na czele). Drugi w kolejce to sposób prowadzenia narracji – pierwszoosobowy, wskazujący przyczyny następujących po sobie zdarzeń, trochę retrospektywny, z licznymi didaskaliami, efektami dźwiękowymi, opowiadaniem poza kadrem i wykorzystaniem gatunkowego sztafażu (broń, mgła, błyskawica). Ciekawe są też zabiegi z ukrywaniem w fabule powtarzających się skojarzeń oraz motywów (przekaz podprogowy), mieszania narracji z niepasującymi do niej obrazami czy używania przeszłych zdarzeń do wyjaśniania/komentowania teraźniejszości. Podobną funkcję komentatorską mają tu także jedno- bądź dwuklatkowe wstawki ze starego komiksu rysowanego przez ojca Davida – „Żółtej Smugi”. Chłopak uważnie studiuje zeszyt, starając się tym samym dojść sensu swojego życia. Na skrajnym, czyli całkowicie dosłownym biegunie przywoływanych tropów leżą z kolei bezpośrednie nawiązania do kinematografii– porównywanie np. lokalu do idealnego planu filmowego, romantycznej sytuacji do struktury hollywoodzkiego melodramatu, życia do pierwszo- i drugoplanowych ról, czy też rzucanie takimi kwestiami jak: „To przecież nie kryminał” lub „Rzekoma komedia romantyczna jest w istocie horrorem pełnym gotyckich efektów”.

Doceniając warsztat reżyserski, scenograficzny i operatorski autora, nie sposób nie docenić także jego warsztatu scenarzysty. Opowiedziana przez niego historia jest spójna i skrojona według norm każdego z zaprezentowanychw niej gatunków, przez co idealnie leży na nieszablonowym, nieprzystającym do niczego bohaterze. Jego narracyjny monolog aż skrzy się od indywidualizmu, porządkującego zarówno dekoracje i elementy świata materialnego, jak i duchowe rozterki i myśli. To pozwala bardzo łatwo przejąć nam jego perspektywę i w pewnym sensie utożsamić się – jeśli nawet nie z nim, to z jakimkolwiek innym, wymyślonym przez nas mieszkańcem wykreowanego na potrzeby Boringa świata. Każdy z bohaterów Clowesa jest w zasadzie zwyczajnym, choć „przeciętnym” na swój sposób przedstawicielem swojego pokolenia. Każdy z nich ma swoje słabości, obsesje, lęki czy tajemnice, których podszewki lepiej nie pokazywać postronnym. Jak na przykład fetysz obfitych pośladków, który w pewnym sensie determinuje i dramatyzuje całe życie Davida. Według innych lepiej byłoby mu pewnie bez tego, ale czy jest to też jego zdanie? Każdy ma przecież swoje własne metody spełnienia. Gruby tyłek, chudy, dziewczyna, chłopak, potrzeba akceptacji, bliskość cielesna i duchowa, niegroźne dziwactwa, głupota, fanatyczna ideologia, samobójstwo, samoświadomość – cały wachlarz ludzkich materii, działań i odczuć. Podczas lektury czujemy je wszystkie bardzo wyraźnie. Znamy je przecież od dawna. Jesteśmy ludźmi.

Znajome uczucia i pragnienia rozbijają się w „Davidzie Boringu” o nie do końca znajomy nam świat. Jest w nim jakaś skaza, trudny do uchwycenia błąd, dzięki któremu orientujemy się w końcu, że choć z wierzchu wszystko wygląda normalnie, nie jest to już nasza rzeczywistość, że jest w niej coś niepokojącego. Może to wypadkowa/suma narzuconej nam przez siłę wyższą rzeczywistości z naszymi wyobrażeniami o niej, czy też tego, co jest nam dane, z tym, czego tak naprawdę pragniemy. Może właśnie w takich okolicznościach (w mnożeniu oczekiwańwobec świata „niemającego szans dorosnąć do naszego podkolorowanego ideału”) nasze życie zaczyna przypominać sen, może wtedy na własne życzenie tracimy kontakt z rzeczywistością, gubimy realizm? Ten dysonans emocjonalno-kreacyjny jest najmocniejszym atutem Clowesa, który bezczelnie wykorzystuje ludzkie fascynacje anormalnością i potrzebę ciągłego zaglądania pod podszewkę. I trzeba mu to wszystko wybaczyć, bo za każdym razem robi to bezbłędnie i – co najważniejsze – nie nuży przy tym niepotrzebnymi dygresjami i opisami świata przedstawionego (nawet Boring w ostatecznym rozrachunku nie jest nudny). Dawno nie czytałem komiksu, którego po prostu nie mogłem odłożyć na półkę, nie widząc przedtem ostatniego kadru z napisem „koniec” (a ostatnio jestem bardzo wymagający w tym względzie). „David Boring” to perełka, podobnie jak „Niczym aksamitna rękawica odlana z żelaza”, tylko bardziej przystępna. Nikt tak pięknie jak Daniel Clowes (no, może jeszcze Charles Burns) nie potrafi oswajać nienormalności.

 

„David Boring”

Scenariusz i rysunek: Daniel Clowes

Kultura Gniewu

2015

W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu KULTURA GNIEWU za egzemplarz recenzencki.

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry