Gdyby Geralt z Rivii w swoim wiedźmińskim fachu zajmował się tropieniem i zabijaniem prawdziwych potworów, musiałby wybić połowę ludzkości. Strzygi, przerazy, kościeje, bazyliszki, kikimory i smoki to groźne stworzenia, ale żadne z nich w swoim okrucieństwie nie przewyższa człowieka. Bo choć zadaniem wiedźmina jest pozbywanie się na zamówienie poczwar zagrażających człowiekowi, to musi on przede wszystkim uporać się z ludźmi i ich naturą. Podstępną, zdradliwą, zawistną zabobonną, chciwą, tchórzliwą… Rzadko bowiem się zdarza, by na swojej drodze spotkał kogoś, kto przejawi chociażby odrobinę szlachetności. Będący w większości adaptacją opowiadań Sapkowskiego (wyjątkiem jest drugi album „Zdrada”) „Wiedźmin” Parowskiego i Polcha to klimatyczna saga, w której w każdym albumie największą rolę odgrywa specyficzny posępny klimat będący mieszaniną grozy, romansu sensacji, przygody i dramatu.
Pochłaniając kolejne plansze wiedźmińskiej sagi, czułem się jak mały chłopiec, który właśnie wykopał w piwnicy zakurzony skarb pozwalający mu przeżyć wspaniałą przygodę. Ze zniecierpliwieniem czytałem stronę za stroną, wkraczając coraz to głębiej w świat wymyślony przez Sapkowskiego, przerobiony przez Parowskiego, a zilustrowany przez Polcha. Kulminacja największych wrażeń następuje wraz z albumami „Geralt” i „Mniejsze zło”. Najatrakcyjniejszymi fabularnie, dopracowanymi do najmniejszego szczegółu, z bohaterami z krwi i kości. Pierwszy, jak sam tytuł wskazuje, skupia się na Geralcie. To pigułka tego, co potrafi, kim jest wiedźmin i dla jakich celów został wyszkolony. Drugi przedstawia świat wewnętrzny Geralta, uczucia, emocje, które nim targają, choć i tu główny bohater korzysta ze swoich umiejętności.
Parowski skonstruował ciekawe, wciągające fabuły. Doskonale buduje nastrój tajemniczości, by wywoływać dreszczyk emocji. Nie do końca za to udało mu się stworzyć wiarygodne relacje na linii Geralt – kobiety. Związek z Yennefer („Ostatnie życzenie”, „Granica możliwości”) potraktowano zbyt sztampowo. Dialogi brzmią jak z taniego romansu, a nagłe kiełkujące uczucie wydaje się nieprawdziwe. Zdecydowanie lepiej wypada miłosne uniesienie z księżniczką Renfri, która podstępnie pozbawiona swojego królestwa dąży za wszelką cenę do zemsty na swoich prześladowcach („Mniejsze zło”). Miłość bohaterów – czy też raczej zauroczenie albo fascynacja – została zbudowana na kłamstwach i moralnych dylematach. Pojedynek na śmierć i życie między nimi przypieczętuje ich tragiczny los.
Szkoda, że Bogusław Polch nie wywiązał się z swojego zadania taka dobrze, jak uczynił to Parowski. Wiele plansz stworzonych przez Polcha jest znakomitych, ale zbyt dużo zostało popsutych przez niedopracowane pojedyncze kadry. Sylwetki gubią proporcje, a twarze rozmywają się pod dziwnymi grymasami, przez co wiele rysunków przybiera karykaturalny wymiar. Świetnie Polch radzi sobie z scenami na łonie natury czy rozgrywającymi się we wnętrzach izb, w zamkach, na ulicach miast i miasteczek, gdzie za pomocą szczegółów buduję gęstą atmosferę. Doskonale kadruje. Umie uchwycić piękno i seksapil kobiet, ale również, niestety, potrafi sprawić, że płeć piękną ogarnia jakaś nieokreślona brzydota. Najgorzej jest z scenami walki. Te są zbyt statyczne. Chociażby scena, w której Geralt odbija mieczem wystrzelony w jego kierunku bełt. Niby pomysłowe, następujące po sobie kadry mają zbudować napięcie, a jednak całość prezentuje się archaiczne. Brakuje pojedynkom dynamiki, szybkości, z której słynie wiedźmin. Na szczęście wiele niedoróbek zostaje zatuszowanych dzięki kolorom Danuty Polch. Te prezentują się znakomicie i to w głównej mierze nadaje komiksowi mrocznej, złowrogiej atmosfery, w której nieszczęście wisi w powietrzu.
Wydawnictwo Komiksowe do spółki z Prószyńskim i S-ką spisało się znakomicie, prezentując najważniejsze prace Bogusława Polcha. Żal tylko, że „Funky Koval”, „Ekspedycja” i „Wiedźmin” nie są utrzymane w jednakowej szacie graficzne, jak chociażby dzieła Grzegorza Rosińskiego wydane przez Egmont. Nie rozumiem natomiast, dlaczego taka słaba, nieciekawa okładka może zdobić to piękne wydanie zbiorcze. Ilustracja na okładce do „Geralta” jest najbardziej reprezentatywna dla całej serii. Przedstawia groźnego, silnego i tajemniczego wojownika. Natomiast projekt, który został wykorzystany, ukazuje jakieś chucherko trzymające scyzoryk i puszczające z dłoni niebieskie okręgi. Świeć Panie nad duszą tego, kto odważyłby się zaufać takiemu bohaterowi.
Nie da się ukryć, że „Wiedźmin” ma sporo niedociągnięć, ale ostatecznie po tylu latach po prostu się broni. Jest w tej serii urok, którego nie można jej odebrać, i co chyba najważniejsze – zachęca do zapoznania się z książkowym oryginałem. Każdy z sześciu albumów dostarcza wciągającej rozrywki. Wraz z lekturą Geralt ewoluuje. Ciągle go poznajemy, wychwytujemy strzępki jego charakteru, by lepiej go zrozumieć. A bohater to chimeryczny, o niejednym obliczu. Na szczęście twórcy tylko chwilami robią z niego macho, któremu żadna niewiasta ne może się oprzeć. Przede wszystkim jest wrażliwy na zło tego czy tamtego świata. Bliski czytelnikowi, nawet kiedy wpada w jakąś karykaturalną pozę. Funky’ego Kovala bije na głowę. Jednym precyzyjnym cięciem miecza.
„Wiedźmin”
Scenariusz: Maciej Parowski, Andrzej Sapkowski
Rysunek: Bogusław Polch
Wydawnictwo Komiksowe, Prószyński i S-ka
2015
W imieniu redakcji dziękuję WYDAWNICTWU KOMIKSOWEMU i PRÓSZYŃSKI I S-KA za egzemplarz recenzencki.