Wyszukiwanie

:

Treść strony

Esej recenzencki

Aniołów zabawa w wojnę

Autor tekstu: Dawid Śmigielski
18.10.2015

Druga wojna światowa i religia to dwa ulubione tematy w twórczości Gartha Ennisa, nie dziwi więc fakt, że na okładce „Świetlistej brygady” znalazły się jego słowa. Ale czy rzeczywiście „Świetlista brygada” to komiks, który trzeba mieć, jak sugeruje nam to Ennis?

Dla miłośników historii drugiej wojny światowej komiks Petera J. Tomasiego i Petera Snejbjerga może stać się takim zaskoczeniem jak dla fanów filmów sensacyjnych „Od zmierzchu do świtu” Rodrigueza. Tylko że tutaj zwrot akcji zmieniający całkowicie klimat opowieści następuje o wiele szybciej, bo już po kilkunastu stronach, kiedy to nie wszyscy niemieccy żołnierze padają od śmiertelnych ran zadanych im przez amerykański oddział. Spokojnie, to nie zombie. „Świetlista brygada” skupia się na losie jankeskich niedobitków dowodzonych przez Marcusa Longinusa – rzymskiego centuriona (tego samego, który przebił włócznią ciało Jezusa). Razem będą musieli stawić czoła Grigorim (aniołom, które zeszły na złą drogę) i Neflim (owocom związków ludzi z Grigorimi). Stawka jest najwyższa z najwyższych. Na szczęście bohaterowie nie ruszają w stronę nieba ani piekła – to akurat mają na ziemi.

„Świetlista brygada” to przede wszystkim może krwi i ognia. Autorzy doskonale wykorzystują scenerię najbrutalniejszej wojny w dziejach ludzkości do pokazania barwnej przemocy. Przeciwnicy amerykańskiej brygady przywdzieli niemieckie umundurowanie, więc wszystko jest na miejscu. Dobrzy walczą ze złymi. Nie ma mowy o jakieś pomyłce. Czasem podczas lektury pojawia się tylko zawód, że Tomasi nie zdecydował się napisać dzieła czysto wojennego. Klimat, który udało mu się stworzyć wraz ze Snejbjergiem i kolorystą Bjarne Hansenem, miejscami ociera się o najlepsze kino wojenne czy też genialne „Opowieści wojenne” Gartha Ennisa (pamiętajcie: Ennis poleca). To właśnie te fragmenty należą do najlepszych. Otwierająca scena w okopach, kiedy główny bohater – Chris – dowiaduje się, że jego żona zginęła w wypadku, traci tym samym resztki wiary, a jednocześnie czeka na natarcie przeciwnika, ukazuje oczywisty absurd wojenny. Gdy jesteś tysiące kilometrów od domu, by bronić niewinne istoty, a nie możesz chronić swoich najbliższych. Jednak Tomasi nie decyduje się na więcej takich zagrań. Raczej uderza w tony humorystyczne, patetyczne i przygodowe. Ta scena miała ukształtować Chrisa, umocnić jego niewiarę. Reszta to dość rozrywkowa opowieść pełna testosteronu. Jest głośno, jest brudno, jest mrocznie. Brygada składa się z najróżniejszych typów, którzy niekoniecznie się lubią, ale łączy ich wspólny, nowy cel. O dziwo, po tym jak się dowiadują, że niebo i piekło istnieją, ich zachowanie w większości się nie zmienia. Bij wroga, raj czeka.

Najsłabszym ogniwem tego dzieła jest przeciwnik jankesów i Rzymianina. Zephon, pragnący wkroczyć do nieba, by zemścić się na Bogu. Do bólu stereotypowy gnojek ze zbyt wysokim mniemaniem o sobie, rzucający złowrogimi tekstami. W zasadzie nie czuć z jego strony żadnego zagrożenia. W przeciwieństwie do morderczej hordy jego podwładnych. Przez to „Świetlista brygada” jest mocno przewidywalną opowieścią. Przydałby się tu skrzydlaty przeciwnik o osobowości Hansa Landy, aby rozgrywka stała się bardziej emocjonująca. Również Chris fizycznie przypominający do złudzenia Jessy’ego Custera – głównego bohatera serii „Kaznodzieja” Gartha Ennisa, do której kilka zeszytów narysował Snejbjerg, nie ma w sobie za grosz charyzmy. Brak silnych charakterów rekompensują sceny bitewne. W tym aspekcie Snejbjerg idzie na całego, bawiąc się przemocą na wszelkie sposoby. Czasem jest mocno groteskowa, kiedy czaszki eksplodują od jednej kuli, żołnierze wkładają sobie flaki z powrotem do jamy brzusznej, a za broń służą widelce i patelnie wbijane w ciało. Czasem zaś jest całkowicie poważna, gdy spotyka zwykłych szeregowców. W ich oczach Snejbjerg potrafi uchwycić strach przed zbliżającą się śmiercią i żal z powodu nędznego losu, jaki zgotowało im życie. Przede wszystkim jest efektowna. Doskonała do przedstawienia napisanego przez Tomasiego.

To nie „Idź i patrz”, choć oba dzieła ocierają się o grozę. Raczej mamy tu mieszankę „Szeregowca Ryana” z „Tylko dla orłów” i „Furią” nakręconą w stylu Rodrigueza. Najważniejsza jest rozrywka. Krew pot, flaki, patos, wiara i jankeski grymas na twarzach bohaterów. Ten jedyny, niepowtarzalny. W końcu jeżeli ktoś ma ocalić świat, to tylko amerykański żołnierz. Ten czytający komiksy w okopach, zabijający swoich wrogów bez mrugnięcia okiem, który przed śmiercią rzuca swojemu przeciwnikowi kowbojskie „pierdol się”. Nie ma znaczenia czy to esesman, anioł, czy demon. Rekomendacja Ennisa jest słuszna. W końcu wszystko dobre, co kończy się śmiercią niemieckich żołnierzy w czasie drugiej wojny światowej. Nawet jeżeli to nie do końca żołnierze. Mundur zobowiązuje.

 

„Świetlista brygada”

Scenariusz: Peter J. Tomasi

Rysunek: Peter Snejbjerg

Mucha Comics

2015

W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu MUCHA COMICS za egzemplarz recenzencki.

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry