Ale czy w kolorze? Pierwotnie „Ostatniego żubra” miał pokolorować Michał „Śledziu” Śledziński, jednak do tego nie doszło. Ostatecznie nałożeniem koloru na prace Tomasza Samojlika zajęła się Joanna Szłapa. Próbkę umiejętności autora „Osiedla Swoboda” możemy podziwiać w specjalnie przygotowanym do nowego wydania „Ostatniego żubra” pin-upie. Spoglądając na tę pracę, nie sposób oderwać od niej wzroku, ale przecież to nie ona jest najważniejsza w tym komiksie. Nie wiem, czy komiks Samojlika stracił na braku współpracy ze Śledziem, i pewnie nigdy się nie dowiem, ale jedno jest pewne – Żubr zyskał kolory. Podróż w głąb Puszczy Białowieskiej nabiera tym samym intensywności.
Akcja komiksu rozgrywa się w 1919 roku w Białowieży. Wielka Wojna spowodowała ogromne zniszczenia w całej Europie. Straty nie ominęły Puszczy Białowieskiej. Rabunkowa polityka caratu, potem wojsk niemieckich, a także kłusowników spowodowała, że ze stada żubrów „liczącego przed wojną 727 sztuk nie pozostało prawie nic.” Samojlik wprowadza do komiksu dość osobliwy triumwirat zła, mający na celu wyrąb najcenniejszej części puszczy. Wydaje się, że jej los jest przesądzony. Na przeszkodzie Wolanda, Kurtza i Sikesa znajduje się jedynie ostatni żubr. Jeżeli antagonistom uda się go zabić, puszcza przejdzie w ich ręce. Jedyną nadzieja dla jej losów jest Profesor Szafer i jego pomocnik Jan, którzy zamierzają dotrzeć do żubra jako pierwsi, co pozwoli ocalić nie tylko ten gatunek, ale i całą puszczę.
Nie wątpię w to, że decyzja o pokolorowaniu „Ostatniego żubra” była doskonałym ruchem marketingowym. Kolor przyciąga, nęci, zachęca do poznania, bawi i się podoba, a jednak czarno-biała wersja komiksu Samojlika miała w sobie „to coś”. Wtedy wraz z typami spod ciemnej gwiazdy tej opowieści zawitałem do puszczy mrocznej, dusznej i tajemniczej. Dzikiej i niezdobytej, czekającej na odkrycie. W trakcie lektury obudziła się we mnie chęć poznania, a wyobraźnia podpowiadała, jak niezwykle barwna musi być ta wspaniała kraina! Po ponownej lekturze znalazłem się już tylko w bajkowej, nieco znajomej i wyludnionej krainie żubra. Ale nieważny jestem ja, ważni są młodsi czytelnicy. Tych z pewnością przyciągną żywe, a jednocześnie wyważone kolory Joanny Szłapy. Na wprowadzeniu barw najbardziej zyskują całostronicowe ilustracje, które po oprawieniu w ramy byłyby przepiękną ozdobą naszych domów, wprowadzając do nich mnóstwo życia. Niestety wiele pojedynczych rysunków traci na tym zabiegu. Tyczy się to szczególnie kadrów pozbawionych drugiego planu. Jednolite plamy fioletu czy zieleni uwypuklają panującą na nich pustkę.
Największą siłą komiksów Samojlika są bohaterowie zwierzęcy. Nie inaczej jest tutaj. Sekwencje z wilkami rozbawią nawet największego mruka (szczególnie pewne odwołanie do prozy Żeromskiego). Autor nie omieszkał w swoim dziele wprowadzić ryjówek, które zyskały status głównych bohaterów w późniejszych chronologicznie dziełach („Ryjówka przeznaczenia”, „Norka zagłady”). W zakamarkach puszczy spotkamy również jelenie na nietypowej randce i rzecz jasna małego żuberka poszukującego mitycznego serca lasu. Nic tu nie jest przypadkowe. Wszystkie sytuacje służą edukacji. Samojlik uczy, bawiąc – bawi, ucząc. Nieco rozczarowującą stroną komiksu są jednowymiarowi ludzie, którzy notabene wiodą prym w tej opowieści. Czarne charaktery są złe do szpiku kości. Pozytywni zaś mają serca wręcz kryształowe. Jedynie Bartłomiej spędzający większość czasu w tawernie, przepijając każdy grosz, ma w sobie pierwiastek niejednoznaczności. I to on odegra największą rolę w polowaniu na żubra.
Kolorowa wersja „Ostatniego żubra” spodoba się małym i „dużym” dzieciom. Pierwsze (również drugie) czarno-białe wydanie tego komiksu z czasem stanie się natomiast już tylko interesującą ciekawostką, znakiem minionych czasów, świadectwem początku komiksowej kariery Tomasza Samojlika. Świat biegnie do przodu, a wraz z nim twórczość rysownika i scenarzysty urodzonego w Hajnówce. Twórczość, która właśnie nabrała dodatkowych barw.
„Ostatni żubr”
Scenariusz i rysunek: Tomasz Samojlik
KULTURA GNIEWU
2014
W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu KULTURA GNIEWU za egzemplarz recenzencki.