Francja, port w La Rochelle, 17 czerwca 1940 roku. Trzy dni po wkroczeniu wojsk niemieckich do Paryża. Na horyzoncie widać zakotwiczony statek, być może ostatni, który odpłynie ku Stanom Zjednoczonym Ameryki, ku wolności. Wściekły i przestraszony tłum okupuje port. Ludzie próbują dostać się na łajbę, ale ucieczka jest przywilejem nielicznych. Podczas gdy sytuacja w porcie robi się coraz gorętsza, Józef Joanovici i jego wierna współpracownica Lucie oglądają kabiny w pierwszej klasie przygotowane dla nich przez przekupionego kapitana. Rzadki luksus w tamtych czasach. Tak rozpoczyna się akcja „Czarnych wron”, drugiego tomu serii „Pewnego razu we Francji”.
„W imperium pana Józefa” główny bohater jawił się jako wielka zagadka. Skakaliśmy po różnych okresach czasu, poznając zaledwie niewielkie fragmenty jego życia. W „Czarnych wronach” jest zgoła inaczej. Nury osadza swoją opowieść w konkretnym przedziale czasowym. Zaczyna, tak jak już pisałem, zaraz po zajęciu Paryża przez Niemców, a kończy w okolicach pierwszej połowy 1943 roku, kiedy to III Rzesza doznała niepowodzeń pod Stalingradem (luty 1943) i w Afryce Północnej (maj 1943). Te trzy lata z życia Józefa ukazują człowieka doszczętnie oddanego swojemu „imperium” opartym na przemyśle złomiarskim. Oddanie głównego bohatera balansuje na granicy odwagi, głupoty i ryzyka. Otóż Joanovici w ostatniej chwili decyduje o zostaniu we Francji i powrocie do Paryża. Żegnaj, Ameryko, witajcie, naziści. Jak sam stwierdza, Niemcy są roztropni, więc jemu i jego rodzinie nic nie grozi. Zamierza odzyskać swoją firmę i zacząć zarabiać. Dzięki kontaktom, jakie nawiązał jeszcze przed wybuchem wojny z Hermanem Bradlem na dostarczanie Rzeszy metali, wydaje się, że wszystko może się udać.
Nury świetnie ukazał namiętności, jakie targają ludźmi w czasie wojny, ale przede wszystkim znakomicie rozpisał zmieniające się punkty widzenia w zależności od sytuacji, w której znajdują się bohaterowie. Nie trudno zgadnąć, że pierwsze skrzypce grają pieniądze. Tylko dzięki nim Joanovici – Żyd – ma szansę utrzymać siebie i rodzinę przy życiu. Złoto, walizki złota, dzieła sztuki, gotówka… Na wojnie można się dorobić i ci, co mieli łeb na karku, potrafili to zrobić. Józef go miał, choć ryzykował byt swojej rodziny dla własnych aspiracji. A może to nie aspiracje, lecz chęć zagrania na nosie przedstawicielom rasy panów?
Tak czy inaczej Nury stworzył bohatera pełnego sprzeczności, choć w całej tej zawierusze wydaje się on niemal bohaterem. Zatrudnia Żydów, ukrywa ich dorobek, wysyła do Niemiec metale gorszej jakości. A jednak jest i druga strona jego działań. Na metalach gorszej jakości zarabia, a dorobek żydowskiej społeczności, w którym znajdują się dzieła sztuki, służą mu do ratowania własnej skóry. Jednego nie można odmówić Józefowi. Nie da się go nie lubić i nie podziwiać. Przychodzi to nam łatwiej, kiedy spojrzymy na typy, jakimi Nury zapełnił swoją historię. Herman Brandl – chciwy pułkownik Abwehry, cham i prostak uwielbiający dzieła sztuki. Szef Gestapo Henri Lafont – jeszcze chciwszy niż Brandl, zabijający dla kaprysu, lubujący się w torturach. Kapitan Fuchs – obłudnik o świńskiej aparycji. Do tego cała masa gangsterów, donosicieli i zazdrośników. Wszyscy oni są zagrożeniem dla Joanoviciego, a zarazem jedynymi przyjaciółmi w świecie wywróconym do góry nogami. W końcu życie to transakcja wiązana.
W szalonych czasach przyszło żyć głównemu bohaterowi i ich atmosferę świetnie oddają ilustracje Sylvaina Vallée. Realistyczna kreska i szczegółowy drugi plan przenoszą nas do paryskich pałaców, kamienic, szpitali, gmachów użyteczności publicznej i w miejsca kaźni. Z rzadka trafiamy na francuskie ulice. Interesy najlepiej załatwia się za zamkniętymi drzwiami. „Czarne wrony” to komiks dla czytelników o naprawdę mocnych nerwach. Brutalna, pełna zwrotów akcji i napięcia historia Józefa Joanoviciego dostarcza nie lada wrażeń. I nie ma co owijać w bawełnę – Fabien Nury i Sylvain Vallée stworzyli komiks genialny w swojej prostocie. A to naprawdę rzadki luksus w dzisiejszych czasach.
„Pewnego razu we Francji. Czarne wrony”
Scenariusz: Fabien Nury
Rysunek: Sylvain Vallée
Wydawnictwo Komiksowe
2015
W imieniu redakcji dziękuję WYDAWNICTWU KOMIKSOWEMU za egzemplarz recenzencki.