W każdej serii (komiksowej czy telewizyjnej) przychodzi taki moment, w którym autor postanawia zatrzymać akcję i opowiedzieć trochę o przeszłości swoich protagonistów. W niektórych przypadkach są to osobne i pełnoprawne historie, które nie tylko treściowo i formalnie wybijają się ponad główną fabułę, ale i pozwalają lepiej zrozumieć charakter danej postaci (jej motywacje i intencje). Często jednak to niestety bardzo powierzchowne portrety, które po pierwsze, nic nie wnoszą do rozwoju bohatera czy intrygi, a po drugie, równie dobrze mogłyby być streszczone w dwóch–trzech zdaniach jakiegoś dialogu akcji właściwej. Trzeci tom „Descendera” stoi między tymi dwoma wariantami, tworząc ostatecznie bardzo nierówną część, choć broniącą się niektórymi rozwiązaniami i mającą jako takie znaczenie dla całego uniwersum. Nie jest to również oderwany zupełnie od serii spin off, dlatego wszyscy, którzy nadal chcą uczestniczyć w kosmicznej przygodzie Lemire’a, powinni mieć „Osobliwości” na swojej półce.
Jak sam tytuł wskazuje, trzeci tom „Descendera” to zbiór osobliwych portretów, które przywołując przeszłość wybranych postaci, nie tylko odsłaniają niektóre przyczyny ich postępowania, ale też bardziej oswajają nas z nimi oraz światem, w którym muszą funkcjonować. Szkoda tylko, że retrospekcje te wzorem poprzednich części nie zostały wplecione w akcję właściwą, a stały się oddzielnymi historiami, które w większości przypadków (3 na 5) nie do końca spełniły swoje zadanie. Historie Tima-22 i Telsy są sztampowe i mało oryginalne (aż dziw, że ich autorem jest Lemire, który często i gęsto miesza w gatunkowych schematach), a rozłożony na 10 lat wątek Zbója, małego szczekobota, choć ciekawy formalnie i widowiskowy graficznie, powtarza w zasadzie akcję z poprzednich części i sprowadza się do jednego przypadkowego wydarzenia. Epizod Effie, choć cierpi trochę na konwencjonalność i przewidywalność dwóch pierwszych historii, wygrywa jednak w finałowej rozmowie bezkompromisową postawą protagonistki i emocjonalnym zaangażowaniem czytelnika w jej nierówną walkę z zastaną rzeczywistością (postać Telsy jest rozpisana podobnie i ma nawet większy potencjał, jednak jak na razie nie został on w pełni ujawniony). Na koniec jak zwykle bezkonkurencyjny Wiertacz, którego opowieść z jednej strony zamienia się w bezpretensjonalną i prostą opowieść o przyjaźni rodzącej się w sytuacji niemożliwej, z drugiej zaś niesie ze sobą takie pokłady dramatyzmu, że można się zastanawiać, czy kanadyjski twórca, obdarowując zwykłą budowlaną maszynę duszą – tą trudną do zdefiniowania iskrą człowieczeństwa – nie zrobił tego aby z premedytacją. Kończące tom trzeci wyznanie Wiertacza może nie jest tak efektownym cliffhangerem jak ten z tomu poprzedniego, ale na pewno jest ważnym punktem zwrotnym w historii, która jak na razie rozwija się niespiesznie, stawiając bardziej na solidną ekspozycję świata i coraz liczniejszych bohaterów.
Głównie dla tego ostatniego epizodu warto po „Osobliwości” sięgnąć, choć pozostałe portrety również mają swoje lepsze momenty, nie wspominając o charakterystycznych ilustracjach Nguyena, który w „Descender” zaproponował całkiem osobną – delikatną, poetycką i oniryczną w wyrazie – estetykę science fiction. Jego przestrzenne obrazy kosmosu, ascetycznych pomieszczeń czy kontrastowe projekty „mięsnych” i „metalowych” postaci przywodzą na myśl fragmentaryczne, niedopowiedziane i nieostre w konturach sny. Podobnie jak nastrojowa, oparta na szczególe i mocnej charakterystyce bohaterów narracja budują one wyjątkową atmosferę świata dziewięciu Planet Rdzenia, gdzie to ludzie (a nie odwrotnie) są zagrożeniem dla sztucznej formy życia. Formy, która – jak wielokrotnie wskazuje Lemire i o czym wcześniej wspominał Dick – posiada nie tylko inteligencję i zaprogramowane umiejętności, ale także wspomnienia i uczucia. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że mimo tak gorących tematów, jakimi są mniejszości społeczne i niczym niepoparta ludzka nienawiść, w komiksie o małym chłopcu robocie najwięcej spełnienia przynoszą właśnie te poszukiwania ducha w maszynie, podziwianie pięknie odmalowanych scenografii i zabawa popkulturowymi tropami. Byleby tylko nie rozpraszać czytelnika zbędnymi dopowiedzeniami i wyjaśnieniami czy zbyt rozległymi retrospekcjami, niepozostawiającymi miejsca na własne interpretacje i trudne do odkrycia tajemnice, a będzie to jedna z tych historii, która zostaje w głowie na długo. I to bez względu na to, czy jesteśmy formą złożoną z węgla czy ze stopu metali.
„Descender: Osobliwości”
Scenariusz: Jeff Lemire
Rysunki: Dustin Nguyen
Mucha Comics
2019
W imieniu redakcji dziękuję Wydawnictwu MUCHA COMICS za egzemplarz recenzencki.