Wyszukiwanie

:

Treść strony

Artykuł

Symulacja końca, czyli lęki cywilizacyjne

Autor tekstu: Natalia Mrozkowiak
30.09.2016

To, co prezentuje tom „Testując apokalipsę”, można odczytać na dwa sposoby. Albo to osobista, indywidualna obsesja autora, karmiona wpływem idei i trendów błądzących gdzieś w niszach dyskursu o współczesności, albo wnikliwa obserwacja i pozbawiona iluzji krytyka obecnego stanu rzeczy. Wybierajcie. Naprawdę mam wrażenie, że to bez znaczenia. Dlaczego? Bo ostatecznie żyjemy w jakimś schyłku, zewsząd słyszymy o nowym humanizmie, posthumanizmie, co ewidentnie wskazuje na pewne zmiany paradygmatu oraz – co równie istotne – doświadczamy codziennych, niewielkich, ale pozostawiających ślady mentalne, katastrof i upadków. Testujemy apokalipsę codziennie. Z jednej strony karmimy własne lęki wizją ostatecznego upadku cywilizacji, a z drugiej żyjemy w niej, właściwie zadomowieni, wdychamy ją z powietrzem, odbieramy wszystkimi zmysłami, chłonąc sztuczne dźwięki, obrazy i smaki.

Na próżno więc szukać w nowelach Toma Kaczynskiego tego, co zazwyczaj kojarzy się z tzw. apokaliptyczną wizją. Nie ma tu obsesji sztucznej inteligencji, która zagraża gatunkowi ludzkiemu, ani innych scenariuszy z upodobaniem realizowanych w amerykańskich superprodukcjach filmowych. Tom Kaczynski, zdawałoby się, pokazuje głównie to, że jest sam, albo wchodzi w rolę beta testera apokalipsy (tytuł oryginału: „Beta Testing the Apocalypse”) lub – tu znów można odczuć pewną ambiwalencję – że my wszyscy, nieświadomi tego, nimi jesteśmy. W udzielonym kilka lat temu wywiadzie przyznawał, że w jego opowiadaniach jest wyraźny nurt krytyczny i apokaliptyczny. Trudno jednak dociec, czy czuje się prorokiem apokalipsy, czy tylko pragnie sprowokować krytyczną dyskusję. W każdym razie większość nowel, które składają się na tom „Testując apokalipsę”, prezentuje sytuacje, których doświadczamy codziennie lub, jak zdaje się sugerować autor, będziemy wkrótce doświadczać. Wszystkie zaś oddają stan umysłu człowieka odczuwającego zagrożenie, wewnętrzną pełzającą apokalipsę, narażonego na sączącą się truciznę cywilizacji. Krótko mówiąc, chaos współczesności, który spowodowaliśmy sami – utrata kontaktu z naturą, urbanistyczny labirynt zakorkowany do granic możliwości, korporacyjny system wsysający rzeczywistość i konsumpcjonizm, któremu bezwiednie i posłusznie ulegamy, i tak dalej i dalej, a im dalej, tym gorzej. Źle śpimy, a jeśli śnimy, to o gorszej wersji tego, co nas spotyka w rzeczywistości.

Kaczynski, który spędził pierwszych kilkanaście lat życia w Polsce, wykorzystuje sytuację obcego (krytycznego Europejczyka) w kraju perfekcyjnie sztucznych uśmiechów i mechanicznego optymizmu, czyli buduje swoje narracje tak, by przemycić krytyczne i pozbawione złudzeń poglądy na temat tego, dokąd zmierza zachodnia cywilizacja. W tym sensie jest prorokiem apokalipsy i jak na proroka przystało – eksponuje swoją wiedzę wobec nas, nieświadomych i żyjących w iluzji. Jako czytelniczka mam jednak nadzieję, że to występowanie w roli proroka jest grą niepozbawioną autoironii (choć prawdę mówiąc, to kwestia dyskusyjna). W końcu to żadna nowość, że cywilizacja zmierza do szczytowego punktu swojego rozwoju, by potem popaść w stopniową degradację. Upadek jest wpisany w każdą cywilizację, w każdy proces rozwojowy, bylibyśmy nieprawdopodobnie naiwni, sądząc, że nowoczesna cywilizacja Zachodu różni się pod tym względem od innych. Tym bardziej że w samej nowoczesności jako formacji kulturowej od początku rysy i pęknięcia były widoczne wyraźnie. Owszem, zerwaliśmy więzy przesądów, ale za cenę wyrzeczenia się kontaktu z własną naturą. Postawiliśmy na rozum, ale zapomnieliśmy, że ostrze krytycznej myśli bywa zbyt tępe tam, gdzie potrzeba, i o tzw. umiejętnościach miękkich, np. intuicji. Uznaliśmy, że rywalizacja stymuluje naszą kreatywność, ale zapomnieliśmy, że są projekty, których powodzenie jest uzależnione od współpracy.

„Apokalipsa” – słowo pochodzące od greckiego apokalypsis, oznaczającego odsłonięcie lub ujawnienie, w tradycji judaistycznej i chrześcijańskiej zyskało specyficzne znaczenie. Znaczenie o charakterze religijnym, związane z objawieniem ostatecznej prawdy i proroctwem dotyczącym okoliczności tegoż objawienia, które miałoby się dokonać, rzecz jasna, w spektakularny sposób. Dlatego apokalipsa kojarzy się głównie z końcem świata. Tymczasem, nawiązując do greckiego źródłosłowu, może być rozumiana jako – używając kwiecistego stylu omawianego autora – zerwanie zasłony niewiedzy i odsłonięcie prawdy o skazanej na upadek cywilizacji i kondycji człowieka, twórcy kolosa na glinianych nogach.

Nowoczesność nie jest powodem do dumy, zdaje się mówić Tom Kaczynski, i słychać tu echa głosu innego autora wypowiadającego krytyczne sądy z pozycji obcego. Kultura jako sztuczność, niezdolna ukryć szpetnej podszewki nieokiełznanej ludzkiej głupoty. Czyja to wizja? Gombrowicza, do którego inspirującego wpływu przyznaje się autor omawianego tomu. Niedola współczesnego człowieka, wyalienowanego, osaczonego przez lęki, i świata cierpiącego na wszystkie choroby nowoczesności nie jest więc przerażającą wizją, to po prostu nasza kondycja. Testowanie apokalipsy nie jest ćwiczeniem gotowości na nagły i spektakularny koniec wszystkiego, jest codziennym obserwowaniem rozpadu świata, który znamy i w którym czujemy się (w miarę) bezpiecznie.

 

„Testując apokalipsę”

Scenariusz i rysunek: Tom Kaczynski

Wydawnictwo Komiksowe

2016

W imieniu redakcji dziękuję WYDAWNICTWU KOMIKSOWEMU za egzemplarz recenzencki.

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry