„Nie ma on (…) poprzedników i nie ma tradycji” – tak najtrafniej opisał fenomen twórczości Edwarda Muncha Stanisław Przybyszewski, poeta i artysta oraz wieloletni przyjaciel malarza. Niezwykła twórczość i burzliwe życie norweskiego geniusza jest źródłem inspiracji dla pisarzy i artystów. Fascynacji Munchem uległ również Steffen Kverneland, autor komiksu poświęconego życiu i działalności Norwega. Zachowane listy, wpisy w pamiętnikach i dzienniki pozwalają Kvernelandowi zrekonstruować postać samego Muncha, ukazać czytelnikowi jego pasje i lęki.
Malarz
Munch był człowiekiem niełatwym we współżyciu, pełnym lęku przed światem. Ten lęk, rozdarcie i melancholię opisuje dokładnie na stronach swojego dziennika i odmalowuje w swoich kolejnych obrazach. Jednak coś ciągle w nim nie gra, jakby składał się z kilku różnych osobowości. Kverneland, ukazując życie malarza, skupił się na okresie najburzliwszym, od mniej więcej 1877 do 1900 roku, kiedy to Munch stawał się artystą, jakiego dziś znamy. Jak mało kto lubił grzebać w swoim wnętrzu i wyciągać na światło dzienne wątki autobiograficzne. Tę skłonność wykorzystuje doskonale autor komiksu, tworząc barwny, oryginalny fresk na cześć Muncha i jego epoki. Kverneland dekonstruuje legendę najważniejszego norweskiego artysty. I uchodzi mu to na sucho.
Sztuka i śmierć
Kilka zagadnień dominuje w biografii komiksowej Muncha. W rzeczywistości cały czas się z sobą przeplatają. Sztuka i śmierć to dwie towarzyszki życia naszego malarza. Najpierw śmierć matki, a później siostry kładą się cieniem na jego twórczości. Paradoksalnie każda kolejna strata, a było ich niemało, tworzą obrazy malarza. Są ich esencją. Trauma po utracie najbliższych może być źródłem powstania serii dzieł opisujących śmierć.
Kobiety
Kolejna namiętność malarza. Ich sylwetki przewijają się przez całe komiksowe życie Muncha ujęte przez Kvernelanda. Wpływają na malarza i jego twórczość, bezapelacyjnie i na zawsze pozostając już w jego dziełach. Najsławniejszą z nich będzie sportretowana w „Munchu” Dagny Juel, żona Przybyszewskiego. Kobiety odgrywają w życiorysie malarza niebagatelną rolę. Są katalizatorem lęków, czego uosobieniem jest „Madonna”, oraz tajemniczy „Wampir” – rudowłosa piękność gryząca w kark bezbronnego mężczyznę.
Strindberg i krzyk
Rok 1892 Kverneland uznał za przełomowy moment w jego biografii. Munch otrzymuje zaproszenie do wystawienia dzieł w Berlinie. Jedne z pierwszych kadrów komiksu skupiają się na tym wydarzeniu. Obrazy nie uzyskują aprobaty opinii publicznej. Krótko mówiąc, ponosi kompletne fiasko na gruncie artystycznym. Munch miał wówczas za sobą wyjazd do Paryża i pobyt w Nicei. Z tych podróży wrócił zainspirowany twórczością malarzy francuskich. Dobrą stroną pobytu w Berlinie było zawarcie znajomości z ówczesnym światem artystycznym. W gospodzie Pod Czarnym Prosiakiem poznaje pisarza i dramaturga Augusta Strindberga, z którym połączy go opisana w komiksie przyjaźń.
Strindberg w „Munchu” to człowiek barwny. Wróg kobiet, hedonista, gnany urojeniami i obsesjami. Przy tym genialny twórca. Strindberg ma powodzenie, sławę, charyzmę. Dla norweskiego artysty jest rodzajem dziwnego i niezrozumiałego zjawiska. Pod jego wpływem u Muncha krystalizuje się pogląd na temat sztuki. Artysta ma przedstawiać to, co widział, co czuł, a nie wierną rzeczywistość. Najlepszym wyrażeniem tych dogmatów jest „Krzyk”.
Dzieło to uosabia wszystkie frustracje i lęki Muncha. „Krzyk przeszywający naturę”, „pierwotny strach” – tak malarz opisuje swoje odczucia w listach. Uchwycił tu chwilę, kiedy człowiek jest całkowicie samotny i bezradny. Odwieczny lęk, który nam towarzyszy. Być może makabryczną inspiracją do powstania obrazu jest samobójstwo przyjaciela Muncha. Niezależnie od konotacji najważniejsze jego dzieło nie zyskało poklasku. Mimo to Przybyszewski trafnie opisał, o co chodziło w „Krzyku”: „Usiłuje on zjawiska duszy bezpośrednio wyrazić kolorem”, „Jego obrazy to po prostu malowane preparaty duszy w chwilach, kiedy wszelki głos rozumu milknie, wszelka czynność pojęciowa ustaje”.
Szkice z życia
Steffen Kverneland doszedł do wniosku, iż równie dobrze można przedstawić epizody z życia artysty w formie komiksu – rzecz nie całkiem nowa, sam Munch bowiem rysował ciągle swoją własną wersję życia, w formie szkiców, obrazów i grafik, wplatając bardzo wyraźnie w twórczość autobiograficzne motywy. Materiału miał Kverneland aż nadto, bowiem artysta pozostawił również dzienniki i listy, zapiski, notatki oraz wspomnienia. Ich fragmenty zostały starannie wplecione w formę komiksu, pełniąc niejako zastępczą funkcję zwykłych „dymków”. Autor komiksu nie ukrywa, jak zamierza ukazać swojego bohatera – jedynie przez słowa samego Mucha oraz osób go znających. O ile w doborze cytatów zachowuje Kverneland wierność oryginalnej pisowni czy wyrażeniom, o tyle w grafice i rysunkowej stronie komiksu zachowuje pełną swobodę.
Wspomnienia i cytaty, fragmenty listów nieodmiennie towarzyszą kadrom, przeplata się tu literatura z rysunkiem. Sam życiorys genialnego malarza jest potraktowany dość wybiórczo. Nie ma tu mowy o klasycznej biografii, linearnym układzie zdarzeń. Fabuła komiksu skacze po etapach życia malarza, łączy się z analizą dzieł, podaje własne spekulacje co do powstania niektórych obrazów. Pod wieloma względami mamy do czynienia z czymś niezwykle otwartym i – jak sam autor sugeruje – całkowicie subiektywnym. Pozwala to obronić się przed klasycznymi monografiami o Munchu, rozwijając jednocześnie własną wizję jego życia.
Styl komiksu przypomina kolaż rysunków, szkiców, fotografii, ukazuje podróże Kvernelanda śladami Muncha i migawki z późniejszego życia artysty. Najciekawsze są rysunki opierające się na karykaturze, ale noszące wyraźny ślad inspiracji Munchem. Karykaturze zostaje tu poddany każdy, zarówno główny bohater, jak i postacie drugoplanowe. Autor barwnie i humorystycznie przedstawia bohemę berlińską oraz przygody malarza. Jakby chciał być w opozycji do mrocznego i tajemniczego malarstwa swojego bohatera. Czasami wręcz wyśmiewa lęki i obsesje, które gnębią artystę. W końcu to subiektywna biografia, a nie dzieło naukowe. I do „Muncha” należałoby podchodzić jak do przygody. Komiks dobrze oddaje świeżość i nowoczesność podejścia swojego autora. Jest kombinacją elementów biograficznych i wymyślonych, sprawnie opatrzonych cytatami ze źródeł.
Kvernelandowi udało się wydobyć różnorodność twórczości malarza i pokazać ją w przystępny sposób, nawet odbiorcy nieobeznanemu ze sztuką. Humor i lekkość, z jakim ukazano życie Muncha, równoważą dramatyczne wątki w biografii malarza. Nigdy jednak nie dominuje w nich pastisz. Ukazany tu Edvard Munch był artystą o skomplikowanej osobowości, ale też pełnym radości i witalności. Obok śmierci dostrzegał potencjał życia. Autor komiksu gra z konwencją, dyskretnie i mniej dyskretnie podśmiewa się z geniuszu Muncha, z wyrozumiałością patrzy na jego wady. Nikt ani nic nie zostaje oszczędzone. Narodowego malarza Norwegów zrzucono z piedestału.
Wszystkich zainteresowanych postacią Muncha i jego dziełami odsyłam do biografii malarza:
Atle Næss , „Munch. Biografia”, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2011.
„Munch”
Scenariusz i rysunek: Steffen Kverneland
Timof i cisi wspólnicy
2014