Zero – tyle jest bohaterstwa w komiksie Tardiego. „To była wojna okopów”, wojna baranów, głupców, szczurów, trupów, dział, generałów, ale nie bohaterów. Przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie nazwie bohaterstwem zabijania ludzi przez ludzi dla skrawka zruganej pociskami artyleryjskimi, nasiąkniętej krwią ziemi. Tardi stworzył przejmujące dzieło opowiadające o głupcach wciągniętych bezwiednie w burzę historii. Jego bohaterami są najzwyklejsi żołnierze, których synonimem jest mięso armatnie. Każdy z nich ma śmierć wypisaną na zmęczonej twarzy. To tylko kwestia czasu, chwili, przypadku. Zabłąkany pocisk, kaprys dowódcy, interes, nieodpowiednia lub odpowiednia narodowość. Pstryk i nie ma kolejnego życia.
Francuski artysta pisze we wstępie do „To była wojna okopów”, że interesuje go „wyłącznie człowiek i jego cierpienia…” Widać to na każdym kadrze. Cierpieniem fizycznym i psychicznym są wypełnione wszystkie historie składające się na ten komiks. Rozgrywające się niechronologicznie w różnych sceneriach pierwszej wojny światowej – choć zawsze jest to sceneria pełna degrengolady. Nawet gdy jeden z bohaterów – szeregowy Lafont wraca myślami do słonecznego Paryża, to w jego wspomnieniach na pierwszy plan wysuwają się strach i obraz zezwierzęcenia społeczeństwa, zezwierzęcenia w imię szlachetnych frazesów. „Marsylianka” na ustach pozwala skatować starca. Ot, ideały wojenne. Wszyscy są dumni i radośni, za chwilę zabawa rozpocznie się na dobre.
Oprócz Lafonta poznajemy Bineta nienawidzącego swoich sąsiadów z kamienicy, Gasparda polującego na szczury za pięć sous od ogona, Desboisa mającego przeczucie, że zginie w kolejnym natarciu na niemieckie stanowiska, Hueta widzącego zjawy, Akermana żydka, Mazurea i Wernera z doskonałym planem zakończenia swojego udziału w wojnie, Bouvreuila prawdziwego artystę i wielu innych. Tardi poświęca im zaledwie po kilka, czasem kilkanaście plansz. Wbrew pozorom to wystarczająco dużo miejsca, abyśmy zdążyli się z nimi zaprzyjaźnić, a nawet utożsamić. Poza tym bardzo często są rysowani „en face” co sprawia, że nawiązują z nami kontakt wzrokowy. W ten sposób jeszcze intensywniej uczestniczymy w ich cierpieniach. Większość czeka ten sam los. Śmierć. Często w dość kuriozalnych okolicznościach, które w warunkach wojennych były codzienną rutyną.
Przeglądając komiks, raz za razem starałem się znaleźć jakąś stronę wypełnioną spokojem. Nie znalazłem nawet kadru. Tardi wytworzył w „To była wojna okopów” atmosferę pełną napięcia, negatywnych emocji. Mistrzowsko rozrysowując każdy element tej historii. Paleta kolorów składająca się z czerni, bieli i szarości wprowadza nas w stan przygnębienia, jaki musiał panować na froncie. Horyzontalne kadry (nie licząc pierwszego epizodu, gdzie kadrowanie jest dość swobodne) sprawiają, że komiks zyskuje filmowy charakter, choć ogląda się go lepiej niż niejeden obraz poświęcony wojnie. Pod koniec opowieści Tardi wprowadza wojenne statystki. Z kadru na kadr przenosimy się w najróżniejsze frontowe zakamarki. Obserwujemy żołnierzy wszelakiej narodowości. Widzimy pociski. Patrzymy na trupy. Oglądamy rannych, a narrator liczy i liczy, aż w końcu sumuje to całe barbarzyństwo.
Autor stworzył także epizod nawiązujący do historii swojego dziadka walczącego na tej wojnie. Tym samym komiks zyskuje jeszcze bardziej na autentyczności. Czuć zresztą, że dla Tardiego to praca życia. Hołd nie tylko dla przodka, ale i dla milionów zgasłych wtedy istnień. Dzięki swojemu komiksowi chroni ich od zapomnienia. Wypada tylko podziękować Centrali za to, że w stulecie wybuchu pierwszej wojny światowej postanowili zaprezentować polskim czytelnikom wspaniałą pracę francuskiego artysty. „To była wojna okopów” to najlepszy komiks, jaki czytałem w tym roku. Niezwykle przejmujący, niebanalny, poruszający, znakomicie narysowany. Po prostu arcydzieło!
„To była wojna okopów”
Scenariusz i rysunek: Tardi
Centrala
2014
W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu CENTRALA za egzemplarz recenzencki.