Kolektyw to całkiem dobra rzecz. Grupa ludzi zgromadzonych pod jedną ideą o wiele częściej niż jednostka jest w stanie dokonać czegoś niezwykłego, przełomowego (no, chyba że mamy do czynienia z geniuszem). Szczególnie tego typu zgrupowanie jest „twórcze” w przypadku ludzi zajmujących się sztuką, niejednoznacznością rzeczywistości, wszelkiej formy eksperymentem czy możliwościami przekraczania społecznych i kulturowych granic. Wówczas ferment kilku takich nieprzewidywalnych indywidualności, połączonych jedną zamanifestowaną myślą, może stwarzać – co arcyważne – całkiem nowe, odmienne, ale i spójne światy, które przez ogrom swoich interpretacji są trudne do opisania i zakwestionowania. Czy tak jest w przypadku utworzonej kilka lat temu grupy Maszin? Poniekąd tak, ale i jednomyślnie, jednogłośnie – nie.
Maszinowcom na pewno udało się stworzyć całkiem nową jakość, świeży format złożony z nie za bardzo eksploatowanych na naszym artystycznym podwórku skrawków przeszłości koncentrujących się głównie w okresie PRL. Z jednej strony to czas bardzo trudny i dla wielu (na szczęście) zamknięty, z drugiej to dość interesujące wysypisko kuriozalnych odpadów, które szczególnie w sztuce czy na polu kultury mogą być twórczo i pozytywnie wykorzystane. Cieszę się zatem, że grupa Maszin zdecydowała się sięgnąć po tę estetykę, bo wiele z niej można jeszcze wyciągnąć, szczególnie wśród tak niekonwencjonalnie myślących głów. Ze świeżością idei powrotu do przeszłości i niebanalnymi pomysłami wiąże się jeszcze jedna zaleta tego projektu – jego rozpasana do granic nieidentyfikacja, niespójność i nieprogramowość podejmowanych przez twórców form i tematów, które wchodzą w skład całej ich „Kolekcji”. Powróćmy do tezy o trudności opisania tworzonych według określonego programu odmiennych, ale jednocześnie spójnych światów – w przypadku Maszin sprawa się tym bardziej komplikuje, że zdecydowanie brakuje w ich wspólnym działaniu pewnej spójni, supermocnego kleju, który zgrabnie połączyłby nieprzystające do siebie na pierwszy rzut oka elementy. Dlatego też myślę, że dokonań grupy nie powinno oceniać się (opisywać/kwestionować) przez pryzmat całego projektu, a raczej jako oddzielne, personalne dzieła, za które odpowiadają poszczególni autorzy. Nie jest to jednak wada jako taka czy pewne statutowe przeoczenie, a raczej główna zasada programu ideologicznego tego nieformalnego kolektywu, który według mnie idealnie dobiera proporcje z jednej strony wspólnego artystycznego działania i ideologicznego wsparcia, a z drugiej niczym nieograniczonej indywidualnej ekspresji i twórczej świadomości (vide tworzenie rzeczy przełomowych i niezwykłych).
Już dużo wcześniej mieliśmy okazję poznać te „niezwykłe rzeczy” Maszinowców – zarówno na założonym w 2011 roku przez nich blogu prezentującym krótkie historyjki poszczególnych członków grupy (blog cały czas jest aktualizowany), jak i w kilku autorskich projektach, z których na szczególną uwagę zasługują na pewno „Przygody Nikogo” Mikołaja Tkacza (Centrala, 2013), „Maczużnik” Michała Rzecznika i Daniela Gutowskiego (Centrala, 2013) oraz ostatnie dokonania Jacka Świdzińskiego sygnowane przez Kulturę Gniewu („A niech cię, Tesla” [2013] i „Zdarzenie. 1908” [2014]). Każda z przywołanych prac to osobny świat kształtowania materii komiksu – zarówno wspólnego, jak i oddzielnego opowiadania słowem i obrazem. Dokładnie to samo możemy powiedzieć o „maszin 78”, czyli wydanej ostatnio przez Wydawnictwo Komiksowe stylizowanej antologii zbierającej w jednym tomie kilka wybranych indywidualności grupy. W przeglądanych naprędce pracach od razu rzucają się w oczy – wspomniane przeze mnie wcześniej – nieideowość oraz nieograniczoność zastosowanych przez autorów form, estetyk i treści, także rewolucyjne podejście do kanonów i dogmatów sztuki tworzenia komiksów. Magazyn, jak każda inna antologia (choć tutaj autorzy odżegnują się od jakichkolwiek wartości formalnych i estetycznych), reprezentuje bardzo różny poziom. Uciekając od powinności oceny indywidualnej wszystkich zawartych w zbiorze prac – a to tłumacząc się niechęcią do zanudzania czytających, a to nieumiejętnością bycia nieżyczliwym – warto potraktować tę publikację jako całość, jako projekt koncepcyjny, którym notabene jest.
Projekt pn. „maszin 78” (mam nadzieję, że niejednostrzałowy) wygrywa przede wszystkim umiejętnie opracowaną stylizacją na stary magazyn komiksowym, z całym dobrobytem towarzyszącego mu inwentarza/rzeczy koniecznych tworzących dany produkt. Znajdziemy tu zatem stopkę redakcyjną, informację o prenumeracie, redakcyjny wstępniak i oczywiście kilka całostronicowych reklam (tu w wersji „auto”). Nie tylko jednak formalnie i ideowo twórcy odwołują się do przeszłości, na wszystkich stronach czuć bowiem estetycznego peerelowskiego ducha i materializujące się gdzieniegdzie „zjawy” klasyków polskiego komiksu i nie tylko. To zbiór pełen humoru i dobrze zorganizowanej dwutorowej zabawy – z jednej strony autorów, którzy bawią się konwencją i własną wyobraźnią, z drugiej czytelników, próbujących odkryć jak najwięcej wziętych przez artystów w nawias klisz komiksowych, literackich i filmowych. Całość otwiera i zamyka pocięty na części „Ostatni kurs” duetu Rzecznik i Wicherek, biorący na warsztat ciężarówkę i sztandarowe kino drogi, dalej jest Gutowski, który w kilku niepowiązanych ze sobą treściowo epizodach „Spartakusa” wykorzystuje technikę rastrów, natomiast Świdziński w ciekawym formalnie „Początek / koniec” bawi się estetyką komiksu japońskiego i proponuje dwa kierunki czytania przedstawionej przez siebie historii (ta druga, charakterystyczna dla Kraju Kwitnącej Wiśni, jest zdecydowanie lepsza i niesie ze sobą bardzo cenne przesłanie). Van Driel z kolei opowiada niesamowitą historię o żądnej przygód dziewczynce, Tkacz wprowadza do przestrzeni znanych z „Przygód Nikogo” ludzi, którzy „są i są”, a Rzecznik vel Mazol w zabawnym szorcie brata ze sobą Yellow Kida i Little Nemo. W środku znajdziemy też krótki dodatek dla dzieci „Maszinek”, zbiór newsów „Rzeczy” pod redakcją „technicznego” magazynu, trzy zabawne epizody „Przygód Tomeczka” Gąsiorowskiej i wiele innych pojedynczych historii czy jednostronicowych form poszczególnych twórców widniejących w stopce. Są to w kolejności: Mikołaj Tkacz (redaktor naczelny), Michał Możejko (redaktor prowadzący), Michał Rzecznik (redaktor techniczny), Jacek Świdziński (skarbnik), Renata Gąsiorowska, Maria van Driel, Daniel Gutowski, Leszek Wicherek, Bartek Zadykowicz, Zuzanna Turek i Piotr Szreniawski.
„Magazyn literatury obrazkowej” to propozycja komiksu zbudowanego na absurdzie i humorze daleko odbiegającym od popularnych i okolicznościowych dowcipów. Dużo też tutaj ciekawych rozwiązań formalnych – badania granic materii komiksu, który opiera się nie na prawidłowym warsztacie czy dbałości o logiczną fabułę, ale na niczym nieograniczonej ekspresji twórczej, awangardzie myśli jako takiej i niepohamowanej chęci do nieidentyfikacji. Brak dialogów, postaci i sensu w przedstawianych historiach dla Maszinowców nie stanowi problemu czy też – z drugiej strony – wartości samej w sobie. Przyjęcie ich punktu widzenia może być prawdziwą rewolucją, a na pewno potwierdzeniem sensu istnienia tego typu grupy artystycznej w obecnych czasach i przestrzeniach społecznych. Podsumowując: Maszin jako idea i niespójny zbiór indywidualności broni się w pełni, tak samo jak poszczególne dokonania jego członków. Czuję też, że to ich wkładanie kija/nowej myśli w skostniałe formy będzie coraz precyzyjniejsze i w swym rozmachu bardziej okrutne oraz bezkompromisowe. Czego i twórcom, i nam szczerze życzę.
„maszin 78. Magazyn literatury obrazkowej”
Scenariusz: Piotr Szreniawski, Mikołaj Tkacz, Michał Rzecznik, Daniel Gutowski, Jacek Świdziński, Renata Gąsiorowska, Zuzanna Turek
Rysunek: Piotr Szreniawski, Mikołaj Tkacz, Michał Rzecznik, Daniel Gutowski, Leszek Wicherek, Renata Gąsiorowska, Zuzanna Turek
Wydawnictwo Komiksowe
2014
W imieniu redakcji dziękuję WYDAWNICTWU KOMIKSOWEMU za egzemplarz recenzencki.