Wyszukiwanie

:

Treść strony

Kino

Król bankier

Autor tekstu: Justyna Kociszewska
23.12.2014

Są filmy, które pokazują koniec świata. Nazywa się je science-fiction lub filmami katastroficznymi. “Władca wszechświata” jest filmem o światowej katastrofie. I jest dokumentem. I jeśli rzeczone proroctwo tragedii nie nastapi, będzie też filmem artystycznie nieciekawym i nieaktualnym dla przyszłych pokoleń. Ale nas na razie trzyma w napięciu.

Rainer Voss to wysoko postawiony bankier z ponad trzydziestoletnim doświadczeniem – bardzo ważnym doświadczeniem. Jest on jedynym bohaterem filmu, ale reżyser wie, co robi, bo wiedza bohatera całkowicie absorbuje naszą uwagę. Kamera pokazuje Vossa lub wieżowce oraz ich opuszczone wnętrza. Bankier opisuje, jak działają podstawy systemów finansowych, jak wygląda życie finansistów, jak to się dzieje, że jest jak jest. A jak jest, wiadomo.

 

Kryzys już znamy. Z gazet, z filmów (“Chciwość”, “Zbyt wielcy, by upaść”), niekoniecznie nawet z kont bankowych. Kryzys staje się passe. „Władca wszechświata” nie pokazuje wiele ponad to, o czym dawno wiemy; że system finansowy jest ponad wszystkimi innymi układami, jak pięknie wypowiedział to już właściciel telewizji w „Sieci” Sindeya Lumeta (Nie ma narodów i demokracji. Świat jest kolegium korporacyjnie nieublagalnie zdeterminowanym przez niezmienne prawa biznesu. Świat jest biznesem). I w mniemaniu Vossa kryzys to głupotka, którą żywią się media i która dramatycznie wygląda z perspektywy upadającej jednostki, ale dla rzeczywistości finansowej jest jedynie mała nauczką – co zresztą udowadnia świetny dokument “Królowa Wersalu” w reżyserii Lauren Greenfield. Voss natomiast mówi o rynku w ogóle. Siła filmu polega na prostocie: statycznym koncepcie, który uwypukla dokumentalizm, i dzięki temu film wygrywa z Hollywood. Voss nie musi martwić się o odpowiednią dramaturgię przekazu jak Kevin Spacey usilnie grający złego bankowca. Bo mówi o swoim, prawdziwym życiu. I pokazuje, jak w gruncie rzeczy wyidealizowane są hollywoodzkie koncepcje świata finansów, gdzie od razu widzimy, kto jest dobry a kto zły, gdzie w ogóle jest ktoś dobry i ktoś zły – w szklanych wieżowcach takie pojęcia nie funkcjonują, a trybiki działają poprzez system braku moralnej oceny. Świat finansistów to świat lemingów, a nie chciwych, złych ludzi. Rozterki moralne biznesmenów z wielkich ekranów to dodatek specjalnie dla widowni. W rzeczywistości (Vossa) bankierzy dawno utracili kontakt z rzeczywistością opartą na biblijnych przykazaniach. Najlepszym przykładem jest sam bohater. Rainer z robotycznego trybu nie ocknął się nawet po pierwszym zwolnieniu jak Ben Affleck w ckliwym „Company men”. Staje przed kamerą i opowiada o świecie bankierów dopiero po tym, jak przeszedł na emeryturę – spóźniony rachunek sumienia.

 

Ale katastrofizm filmu polega nie na moralnym upadku człowieka, a na realnym chwianiu się systemu gospodarki finansowej, na jakiej oparty jest cały glob. W wersji Vossa wygląda na to, że blisko jesteśmy pozbawienia siebie braku odwrotu i doprowadzenia do totalnej zapaści. Rainer podaje zawrotne liczby wirtualnych pieniędzy, pokazuje skalę olbrzymów finansowych i ich działów księgowości, i nawet jeśli jest to tylko wizja zgorzkniałego emeryta, lepiej mu to opowiadanie wychodzi niż Nolanowi jego futurystyczne opowieści. Ale Nolan wie, co robi. Bo „Władca wszechświata” to thriller tylko naszej epoki.

 

Władca wszechświata, (oryg. tytuł Der Banker: Master of the Universe)

film dokumentalny, 2013

reż. Marc Bauder

 

Film jest częścią międzynarodowego projektu TIDE i 5 grudnia trafi równolegle do wybranych kin studyjnych oraz na platformę VOD.pl

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry