Jagoda Szelc w krótkim czasie stała się jednym z największych fenomenów polskiego kina, a jej nazwisko znajduje się obecnie na ustach wszystkich. Jest to tym bardziej imponujące, że reżyserka, będąca absolwentką Wydziału Grafiki Akademiii Sztuk Pięknych we Wrocławiu, weszła do świata filmu niejako tylnymi drzwiami. Zachwytom trudno się jednak dziwić – jej debiut pod tytułem “Wieża. Jasny dzień” pojawił się w zasadzie „znikąd”, był filmem spełnionym, świeżym i nieszablonowym, korzeniami sięgającym aż do tradycji polskiego romantyzmu, a co najważniejsze, dziełem o tak doskonałym rzemiośle i tak wyraźnym autorskim stylu, że nagrody w postaci Paszportu Polityki i Złotych Lwów na festiwalu w Gdyni były w zasadzie formalnością. Oczekiwania co do drugiego filmu uznanych debiutantów zawsze są ogromne i nie inaczej było w tym wypadku. „Najgorsze, co może zrobić artysta po debiucie, to zacząć się bać” – mówiła reżyserka w jednym z wywiadów. Nie poddając się presji i nie zwalniając tempa wróciła więc na plan z nowy projektem, tytułowym „Monumentem”.
Historia jest równie kameralna, co poprzednio. 20-osobowa grupa studentów hotelarstwa wyjeżdża do pensjonatu na obrzeżach Polski, aby odbyć w nim praktyki. Na miejscu zastają despotyczną kierowniczkę, która już pierwszego dnia oznajmia, że „od teraz nie są już studentami” , rozdając plakietki, na których widnieją tylko dwa imiona: Paweł i Anna. Dni upływają im w hotelowych pokojach, kuchniach i pralniach. Sprzątają, wynoszą śmieci, obsługują imprezy okolicznościowe, a także codziennie czyszczą stojący przed hotelem postument. Po pracy imprezują, wymieniają się historiami z dzieciństwa, romansują i żartują. Dosyć szybko historia rezygnuje z realizmu, czas i logika przestają obowiązywać i dociera do nas, że od teraz, absolutnie nic nie jest pewne. Jeden ze studentów zaczyna cierpieć na dziwną gorączkę, upiorna menadżerka zdaje się obserwować uczniów w każdej sekundzie, a sam hotel zaczyna w pewnym momencie przypominać figurę niemożliwą widniejącą w jego logo. Morfuje bowiem w surrealistyczny labirynt bez wyjścia, ze ślepymi zaułkami i korytarzami bez końca. „Monument” ogląda się jak rasowy horror, pomimo, że Szelc gra wyłącznie na własnych zasadach i ani na moment nie poddaje się gatunkowym regułom. Niesamowitym jest też fakt, że film wizualnie bije na głowę nawet największe polskie produkcje, a powstał przecież za 100 tysięcy złotych, co w najlepszym wypadku można nazwać budżetem mikroskopijnym.
Podobnie jak przy „Wieży. Jasnym dniu” , interpretacje można mnożyć bez końca. Autorka porusza tu między innymi temat braku porozumienia między pokoleniami widoczny w interakcji jednej ze studentek z klientką hotelu czy (ponownie) kondycji dzisiejszego świata – przed hotelem leży góra śmieci, która zdaje się nieustępliwie rosnąć, wśród niej wala się prawosławna ikona, a w kuchni studenci bronią się przed przyrządzaniem owłosionego mięsa, które jedna z uczennic symbolicznie zakopuje w ziemi w jednej z późniejszych scen.
Nie sposób jednak opowiadać o „Monumencie” nie przytaczając historii jego powstania. Film to tak naprawdę praca dyplomowa studentów Wydziału Aktorskiego Łódzkiej Szkoły Filmowej (i przez nią sfinansowana). Jagoda Szelc wzięła pod skrzydło 20 młodych talentów i kręcąc obraz, oswajała ich z przysłowiowym „pójściem w świat” po zakończeniu szkoły. W tym kontekście film staje się czymś o wiele więcej, nabiera kolejnego, metafikcyjnego wymiaru, w którym reżyserka jest swoistą szamanką, a „Monument” niemalże plemiennym rytuałem przygotowującym studentów do zderzenia się z dorosłym życiem. Doskonale puentuje to ostatni akt i napisy końcowe, zwieńczone nagrobkową inskrypcją głoszącą „Studenci Łódzkiej Szkoły Filmowej 2014-2018”. Bo czy ostateczne wejście w dorosłość nie jest po prostu kolejną formą umierania, porzuceniem dawnego, beztroskiego życia? Czy jednakowi Pawłowie i Anny nie będą musieli od tego momentu walczyć o zachowanie indywidualizmu, który tak często traci się wraz z wiekiem? Jedno jest pewne – „Monument” to akt artystycznej odwagi, dowód niezwykłej filmowej erudycji i, po prostu, wielkiego talentu Jagody Szelc, która potwierdza, że już teraz jest jednym z najważniejszych głosów w polskim kinie.
„Monument”, reż. Jagoda Szelc
Velvet Spoon, 2019