Ostatnio miałem przyjemność uczestniczyć w piątej odsłonie Klubu Zasadniczo Dyskusyjnego, którego temat brzmiał: „Czy postępująca infantylizacja kina jest efektem lenistwa producentów, czy koniecznością, bo inaczej nie da się już odnieść komercyjnego sukcesu?”. Na zadanie pytanie nie udało się odpowiedzieć jednogłośnie i przekonująco, ale nie to jest sednem tego wstępniaka. Panel mi uzmysłowił, jak ekranizacje komiku superbohaterskiego (bo w dużej mierze to im była poświęcona dyskusja) mogą negatywnie wpływać na odbiór komiksu jako takiego. Dla niektórych komiks to superbohaterowie, inny nie istnieje. Wydawać się mogło, ba, jestem przekonany, że te ekranizacje znacząco wpłynęły na obecny boom komiksowy w Polsce, przyciągnęły dzieciaki do medium. Z drugiej strony okazuje się, że mogą i odpychają starszych widzów, budując – czy po prostu powielając – utarte stereotypy na temat komiksu. Ech… Praca u podstaw. Ciągle jest potrzebna. Ale nie martw się, Kapitanie Ameryko, twoi wyznawcy walczą!