Gdyby wypadki potoczyły się inaczej, niż ma to miejsce, ten wstępniak zostałby poświęcony ogłoszonej niedawno informacji o końcu działalności Wydawnictwa Komiksowego, które na przestrzeni lat swojej aktywności wydało na naszym rynku wiele wspaniałych tytułów (dzięki za nie wszystkie). Jednak zamiast żegnać WK, sam żegnam się z Czytelnikami. Na Pod Okładką również przyszedł czas. Gdy ponad sześć lat temu dołączyłem do redakcji „Menażerii” (zupełnym przypadkiem), nie miałem najmniejszego pojęcia, jak to wszystko się potoczy. A już na pewno nie przypuszczałem, że nieśmiały komiksowy dział powołany do życia przez Jacka Podgórskiego dotrwa do 51. numeru. To była niesamowita przygoda, pełna dramatycznych zwrotów akcji i ciągłej walki o godne miejsce komiksu na tych łamach z dumnymi przedstawicielami podziału na sztukę „wysoką” i „niską” (wspaniała motywacja do działania). Był to również czas zawiązywania się przyjaźni i wystawiania na próbę tychże. Przede wszystkim zaś bezcennej nauki. Pewnie wiele rzeczy moglibyśmy zrobić lepiej, wielu nie zdążyliśmy zrobić wcale, ale mimo bardzo krótkiej resztki doby, która zostawała każdemu z nas po wypełnieniu obowiązków rodzinnych i służbowych, udało nam się stworzyć rzetelny i szczery dział recenzencki, z czego jestem najbardziej dumny. Dziękuję wszystkim, którzy się do tego przyczynili na przestrzeni tych ponad sześciu komiksowo wymagających lat. Bardzo dziękuję!
Bezczelnie pozwoliłem sobie pożyczyć tytuł tego pożegnalnego wstępniaka z genialnego komiksu Judith Vanistendael z oferty Wydawnictwa Komiksowego. Mam jednak nadzieję, że nie tracę głosu na długo. W sumie to jestem tego pewien. Zatem do następnego przeczytania i miłej lektury 51. (prawda, że ładna liczba) numeru!
Bez odbioru.