Wyszukiwanie

:

Treść strony

Teksty literackie

Marta Kapelińska

Wiersze

Autor tekstu: Marta Kapelińska
Ilustracja: Natalia Miedziak
30.12.2017

Całe lato

Całe lato bez deszczu. Ciepło nas rozleniwiło,
odsłoniło niedostatki ciała. Zamykamy się
w zaciemnionych pokojach i udajemy chłód
między sobą. Ale ból praży jak słońce, cóż

to za ból, suchy jak wytrawiona upałem kość,
oczyszczona przez ptaki i mrówki? To nic,
nie ma w nas nic ludzkiego poza pozorami.
Kochamy to, kochamy siebie, nic więcej.

Piszemy do siebie sporo listów z prośbami
o zmiany, niestety musielibyśmy odmówić,
dlatego od jakiegoś czasu ich nie otwieramy.
Tak będzie lepiej, tak będzie najlepiej.

Owszem, lubiliśmy wąchać koperty i lizać znaczki.
Byliśmy oczekiwaniem, psami nasłuchującymi tego,
kto pod oknem wygwizdywał umówiony sygnał, by teraz
przełknąć go ze śliną, odkaszlnąć i wytrzeć palce.

 

 

Geometria

Mamy usta pełne kwiatów, zdania pełne przecinków.

Daleko nam do granic, blisko do wieczorów
w osiedlowych barach. Tutaj pomyślimy,
że jest nas za mało, zaczniemy liczyć do trzech,
szukać ciepłych kątów. Słowa do niczego

nie zobowiązują, liczby przeciwnie. Zgodzę się
na matematykę, bo chcę być królową, nieważne
czego, ważne, żeby tu i teraz. Ten układ jest
groźny jak niezapowiedziana klasówka, na samą myśl

pali w dole brzucha. Z tyłu, jak z przeszłości,
trafia do mnie wymięta kartka: wyjdź poza nawias
i wejdź w moje ramiona, usłużne jak przepaść.
Policz, zalicz. Poznaj wynik lub wszystko zaprzepaść.

 

 

Sierpień

Całe kosze śliwek, skrzynie pełne porzeczek,
dni wypełnione po brzegi jak wiadra pod studnią.
Patrząc na place pożółkłej trawy, pytasz: dokąd
poprowadzi nas to słońce? W cień, kochanie, zawsze

w cień. Pomiędzy liśćmi znajdziemy okrutne, dziecięce
zabawy, pogrzebane żywcem robaki, totemy z ptasich piór.
Opuszczone bazy w krzakach, jak opuszczone groby,
uświadomią, że przeszłość nie ma z nami nic wspólnego.

Czego tu szukasz? Odpowiedz. Słowa nas połączą,
słowa nas rozdzielą. Opowiedz jedną z tych historii,
których boją się dzieci. Opowiedz jak woła cię noc,
jak zapadasz się w ciemność. Żniwo już zebrane.

 

 

Języki obce

Co możesz wiedzieć o tęsknocie, gdy nad ciepłym morzem
czujesz tylko swoje ciało, jak smak soli i nagrzanej słońcem,
przejrzałej od upału wiśni? Zbierają się nad nami chmury,
ciemne jak woda, z której przyszliśmy i do której chcemy wracać.

Co możesz wiedzieć o tęsknocie, gdy ciało jest przypływem,
który zabiera i odchodzi, zostawiając puste nabrzeże?
Ci, co przyjdą tu po nas, znajdą niewiele więcej – kilka dowodów
rzeczowych na to, że był tu ktoś jeszcze i odszedł jak każdy.

Nie mieszkasz już we mnie, woda zabrała cię jak czarny brzeg,
z którego słychać teraz tylko obce języki, piski ptaków i krzyki
leśnych zwierząt. Przyjdzie po nas cień i zapłonie w środku.
Już woła nas ogień, więc zapalmy, to będzie piękny koniec świata.

W kółku dymu wysyłam SOS, otrzymuję odpowiedź: mayday mayday.

 

 

Blizna

Przystań zamarzła jakby rzeka odmówiła nam powrotu
na drugi brzeg. Pachnące krzaki borówek szron ujął
w mocny, suchy uścisk. Leśnie zwierzęta nas nie poznawały
nawet po smaku, gdy zlizywały resztki soli z twarzy.

Śnieg upadł tak nisko, że nie było innego wyjścia,
niż mu się poddać. Brodząc po kolana, wspominałam ciepło
akademików, uległość łóżek, wpuszczających nas do siebie
jak zmarzniętych wędrowców, wypożyczających pokój na godziny.

Wiem, że wciąż czujesz się tu jak cudzoziemiec, krew
jak zabobon przelewa się w tobie i nie pozwala się rozgościć.
W nocy budzisz się z krzykiem, krótkim i rwanym, jak bicie serca.
Rzeka porywa twój głos i zamyka pod lodem.

Wejdź w to. Być może na zawsze pozostanie w nas blizna
obcej ziemi, ale są tu miejsca chłonne jak papier,
na którym złożymy podpisy pod wspólnym oświadczeniem,
przekreślając znaki zapytania i zgodnie stawiając kropkę.

 

 

Szron

Oszronione drzewa pachniały mrożonymi owocami,
słońce świeciło przez dym. Zdławiony wiatrem
krzyk gęsi falował jak morze. Wyszłam z domu
podmytego przez roztop i nie mogłam znaleźć drogi.

Chłód ciągnął z północy, po śladach ptaków
i wyznaczał wilgotny szlak. Teraz piszę z niego
do ciebie, a ty wreszcie rozumiesz każde słowo,
słońce nas ogrzewa, ale nie oślepia.

Myślisz, że wiesz dokąd iść, gdzie mnie szukać.
Pośpiesznie nakreślony list pełen niedomówień,
spadnie pod stół lub za lodówkę, a hodowany
latami kurz przykryje i tak nieczytelny inicjał.

Idziesz w ogień jak w dym, ledwo słysząc
mój głos z oddali, który pomylisz z szumem
tramwaju, chrzęstem pod butem, rwanym sygnałem
w słuchawce po nagłej stracie zasięgu.

 

 

 

Publikacja powstała w ramach "Miejsc wspólnych" – cyklu poświęconego poetom z regionu kujawsko-pomorskiego, na który przyznano autorce stypendium Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry