Wyszukiwanie

:

Treść strony

Teksty literackie

Wiersze

Autor tekstu: Agnieszka Bykowska
Ilustracja: Agnieszka Bykowska
22.12.2017

eksklawa

za progiem czekał mnie już tylko zapach starych ludzi
twarz zareagowała drożdżowym rumieńcem
na wspomnienie nieuzyskanego miłością podobieństwa
z każdym krokiem mijałam
plecami słyszałam już tylko chore na reumatyzm szkielety rozmów
jeden z kręgosłupów strawiony niepamiętnie przez korniki
nad powietrzem wisi gdzieś ono duch
będące bezszelestnie zgniecioną kartką papieru ręką bezpłodnego mistrza
dłoń umiarkowanym tempem przyobleka się w przecinający rzekłbyś błękit
palce bezwiednie okrążyły kopułę
pod którą supeł gonił supeł
(widocznie miał swoich upartych naśladowców)
dodatkowo w pokoju wiecznie unosił się zaduch
opuszczam się w tym miejscu wszystkich przesiadek
podając poplamionej na szaro dłoni zgubiony beret
naprawiam łańcuszek porad
oddycham z ulgą

 

 

 

perły i bruzdy

A.

będziemy malować jelenie
na szybach korpogigantów
w sąsiedztwie niżu, gdzie zawsze ciśnienie gorsze niż w innych częściach miasta:
tutaj ślini się nawoskowana godzilla
tutaj śmierdzi moczem i ściany obrosły czarną pleśnią
jeleń ponad podziałami
król nosi poroże

będziemy razem malować
kiedy przykryje się martwy liść fusem
i wywróży lata ciepłe i miesiące zimne
długie miesiące i ciężkie dni w miesiącu
spędzane na robieniu lepiej
i tłumaczeniu sobie że lepiej nie wyjdzie
nie dosiadaj jelenia
jeśli zapraszasz go nieumiejętnie

razem malować jelenie
bo nie ma ich już w lasach
bo wytępiła je zaraza ludzka
wszystko to podstęp i zasadzka
wszystko w surowych rękach losu
chałupniczo wystrugane jelenie oglądamy w chińskim
aby spróbować zachować pamięć o kolorze ziemi

będziemy
od deszczu do słońca i z powrotem
bez spoglądania na wyświetlacz
która godzina
i jaki dzień
łagodnie płoszyć kontury

 

 

 


czarny człowiek na białym tle

ponad setkami sąsiadów i setkami balkonów rozpościerają się płaskie dachy
nie znały wcześniej dachy ludzkiej stopy
jest maj a balkony wciąż świecą pustkami
brakuje im ciepła
przestrzenie między balkonami wypełniają anteny transmitujące sygnały spoza ziemi
kosmos jest taki ciekawy
jak polska
krzyś, lat 12
to sygnały z anten, panie i panowie
cyfry plus słoneczka
polska w jednej okrągłej satelicie
jedna polska w domu każdego sąsiada
spośród setek, trzech odważnych sąsiadów wyciąga się na swoich warszawskich balkonach
jest godzina 19.31
słoneczko zachodzi ciepłem
trzech króli w maju
papier kamień nożyce

 

 


puszka schrödingera


zespoły cumulusów są w trasie od trzech tygodni
co się dzieje gdy rozwieszone pranie zaczyna nasiąkać na nowo
a wiatr smuci białe chorągiewki
przedsionek jest jednocześnie otwarty i zamknięty
kocięta znają zapach swobody
kurz wstaje z ziemi
lato przestrzennej wsi

 

 

 

kosze na mary

otwarte
obudzone z białych prześcieradeł
powoli napływają
zbierają się
w rozsypce
kiedy są już wszystkie
rozpraszają się

zaczynają od wirowania
trochę niepokojąco
później przechodzą do zabawy
w zamianę miejscami
z dojrzewającymi mnichami
i kłębią się w sobie

zadziałało
nie wiadomo skąd
zerwał się podmuch
on też przyciemnił słońce
które stopniowo zanurza się coraz głębiej
i głębiej
i znika

wtedy na szybko
tłuką się
i rozlewają
robiąc plamy
nie do zniesienia
to je zdradza
na ścianach
zostają po nich wieczorne smugi
one same
wilgotnieją
w poduszki

kiedyś były naprawdę wysoko
ponad końcami wyciągniętych palców

spoglądając w dół powie do siebie
rzeczywiście
 jest tu czysto
stąd wszystko wyszło

 

 

 


niezdrowe rozważania na szkodliwe dziś


ludzie wychowani na zakłóceniach
w świetle dnia chowają się za doniczkami
na śniadanie jedzą kaktusy
a w przerwach
między zębami
chowają fragmenty zabytkowych kamienic
w tym mieście przywróconego potopu
niewielu jest takich
którzy drążą swój własny kanał
ewentualnie po cichu
zażywają kąpieli w brunatnym kompocie
lepkie koszmary
gromadzą w tych pozostałych to co chcą
w tej grze każdy może być pionkiem
kolejność losowa
nikt nie każe ci budzić się
wraz z wybiciem ustawionego na nieznaną cześć poranka
ciepłe kapcie odeszły w dziewiątym miesiącu poczęcia
z zaskoczenia
jakiś dres uderza pięścią w odbiornik
(w ortalionie istnienia swe zaczynają zmarszczenia)
po chwili bierze go na ręce
jak dziecię - teraz taka moda
przygotowuje się do zamachu - teraz taka moda
celem okno na to co za oknem
wydaje z siebie przy tym potliwy jęk ulgi
gdyby myślał pomyślałby że to koniec
i kiedy tak się wszystkim tylko wydaje
na szkle ukazuje się cudowny obraz matki boskiej żeliwnej

z drugiej strony
świat się nadal stwarza

 

 

 

whip generation


poeta z bliskiego południa udzielił wywiadu
i miał prawo poczuć się wykorzystanym
w jego kraju nie dzieje się dobrze
o czym powiedział otwarcie
w jego kraju więzień który dokonał multimorderstwa
za sprawą wznoszących się głosów sprzeciwu pośród społeczeństwa
wypuszczony został na wolność
i stał się multiwymiarowy

później poeta opowiedział o źródłach inspiracji
i miał prawo poczuć się wykorzystanym
w jego poezji dominuje intymność
o czym powiedział otwarcie
i wyznał że rodzina nie jest tylko płytkim pojęciem
ale relacją zbudowaną
i poczuł jak budzi go młot udarowy

na końcu poeta miał wyrazić swój stosunek do sąsiedniego kraju
i miał prawo poczuć się wykorzystanym
bo któż postawiony pod ścianą
pod ostrzałem pióra szmerów dyktafonu i mającego nastąpić czytelnika
nie powiedziałby że w sąsiednim kraju też żyje się dobrze
że wszystko jest na czas
chociaż i on i dziennikarz wiedzą inaczej
bo nie modlą się już o lepsze jutro
tylko szepczą swoją drogą póki jeszcze pora

 

 

Publikacja powstała w ramach "Miejsc wspólnych" – cyklu poświęconego poetom z regionu kujawsko-pomorskiego, na który przyznano autorce stypendium Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego.

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry