Ur. 1961, poetka, z wykształcenia pedagog – animator kultury i doradca personalny, studiowała polonistykę na UMK, działała w ruchu teatrów alternatywnych, współtworząc wraz z teatrem Kram'86 festiwal Płośnickie Lato Teatralne, prowadziła dziecięce i młodzieżowe zespoły teatralne oraz animowała literacko dzieci i młodzież, redagując „Cudne Manowce” - pismo literackie młodych, dodatek do miesięcznika Akant, organizując konkurs poetycki „Otwórzmy okna”. Laureatka nagród teatralnych i poetyckich (m. in. Ogólnopolski Konkurs Literacki im. M. Stryjewskiego w Lęborku, Konkurs Poezji Emigrantów w St. Petersburgu na Florydzie, Kujawskie Inspiracje w Inowrocławiu), publikowała w prasie literackiej (m.in.: Poezja, Metafora, BregArt, Akant, Instynkt), antologiach pokonkursowych, jest autorką tomiku Teatr moich wierszy. Powołała do życia i realizowała w latach 1999 – 2010 Ogólnopolskie Spotkania Poetów BIAŁA LOKOMOTYWA. Obecnie realizuje się jako korepetytorka j. polskiego, wędrowny instruktor teatralny, twórca i aktor autorskiego Teatru Moich Wierszy, organizator reaktywowanej XIII. edycji BIAŁEJ LOKOMOTYWY. Mieszka w Aleksandrowie Kujawskim, pracuje nad książką o inspiracji miejscem w twórczości E. Stachury.
Niedziela
Tree don't care what the little bird sings
We go down with the dew in the morning light -
śpiewał Nick Cave i nie było lepszej pieśni
ani lepszej chwili by otworzyć okno
wpuścić przefiltrowaną bladym słońcem
zieleń z parku z piramidą
ani lepszego dnia by wyruszyć do N.
Niedzielny autobus toczył się wprost ku rzece
i nieomal cudem w ostatniej chwili
zatrzymywał się na pustym rynku
znad dzikiego bulwaru szła cisza
tak gęsta i solenna, że nawet nikły głos
odbijającego promu i wątły terkot motolotni
zdawały się być świętokradczym hałasem.
Pod światło najczystsze śpiewał melancholijny bard
i zabarwiał rozmowę czerwony zachód.
Miał mnie w garści ten dzień i miała mnie wiosna
gdy znacząc rytmem kroków ulicę wracałam do domu
Push the Sky Away... - nucił do snu Nick Cave.
* * *
biały kruk
milczenia
krąży nad moim stołem
szósta rano
jeszcze nowy dzień
nie rozcięty
stukotem obcasów
zapachem kawy
trzaskaniem drzwi
bezruch –
patrzy na mnie
zaokienna jarzębina
wszystkimi liśćmi
wszystkimi koralami
Styczeń
Gdy drugie pokolenie
bezdomnych psów-filozofów
wędruje po tym mieście
w zimowe poranki
ogrzewam dłonie w kieszeniach
twojej kurtki
i chwilowo nie planuję
wyprawy na biegun.
Obiecałam napisać recenzję
i przyszło siedemset stron
wydanych własnym nakładem.
Stąd przy porannej kawie
rozważanie:
jak być uczciwą i nie dać się
zabić?
Poruszenie sikorek
w przydrożnych głogach.
Śpiewa Lisa Gerard -
czarny opal w śniegu.
Kurczy się w czkawce powtórzeń
wielko-mały świat
a ten kto najbliższy zawsze
za daleko.
I tyle wokół uprzejmego
lodu
gdy styczeń nuci ostatnie
kołysanki
niczyim psom.