PROCHY
Mistrz Karimata prowadził najbardziej szanowane dojo w Japonii. Gdy nadszedł czas wiosny, czas szkolnych wycieczek, odwiedził wraz ze swoimi podopiecznymi muzeum poświęcone samurajowi, Atorana. Przewodnik przewodził:
– Atorana, brał w wielu bitwach i potyczkach swego okresu, można by powiedzieć w niejednym miejscu proch wąchał…
– I nie tylko wąchał… – mruknął Karimata, ale my nie wnikamy.
AT THE WEEKEND
Mistrz Karimata prowadził najbardziej szanowane dojo w Japonii. Gdy uczniowie jego wrócili z weekendowej przerwy w nauce, spytał się znienacka Notonary:
– A jak tam weekend u ciebie?
– …bo Horakura wygrał konkurs na najciekawsze bonzai w kategorii do dwóch hektarów i pojechaliśmy na Kyushu, żeby odegrać nagrodę i było to dwanaście złotych pieniążków i jakoś te pieniążki rozmieniły się na sake i potem oglądaliśmy w klubie mistrzostwa siatkarek Krajów Zaczynających się na „J”, i graliśmy z Jordanią, więc zaczęliśmy kibicować „banzai, banzai!” i Horakura myślał, że skandujemy „bonzai, bonzai!”, i zamówił więcej sake, a kiedy nie chcieli już nam sprzedać, Khakihaki powiedział, że zna miejsce ze świetną cytrynówką i tam poszliśmy, i pewnie po tej cytrynówce czułem się źle cały ranek aż do późnych godzin popołudniowych, aczkolwiek przedtem szliśmy do hotelu i pytaliśmy się Dataoki czy dobrze idziemy, a ona mówiła, że dobrze, tak więc dobrze szliśmy i nagle nam za plecami zapłonął szyb, i wyszedł taki czarny Północno-Kyushunin i zapytał się w północno-japońskim: „Kaj idzieta?” A kiedy nas wyprowadzili z kopalni i pokazali drogę do hotelu, to doszliśmy do hotelu i pan kazał nam wpisać nazwiska, więc wpisaliśmy Son Goku, Tetsuo Shima, Szatana Serduszko i Sailor z Plutona. Okazało się że Dataoki cały czas nosiła ze sobą jeszcze jedną sake, więc zaczęliśmy rozmawiać na temat, jakie mamy ulubione płyty i szybko okazało się, że wszyscy uwielbiamy The Beatles z okresu, kiedy grali soundtracki do teatru kabuki i o czwartej rano zrobiliśmy contest „Jaka to melodia Guns’n’Roses” i „November Rain” od tyłu było banalne, ale przy „Paradise City” myślałem całe 20 sekund i jak się w końcu obudziłem, to już nikogo nie było i musiałem łapać stopa do Osaki, ale jak to mówią: „I’m sorry, niczego nie żałuję, chociaż wiem, że teraz wpadłem i dostanę naganę kwitnącego bambusa”.
– A tobie jak minął weekend, Damazaki? – sensei spytał kolejnego podopiecznego.
– Dobrze – odpowiedział Damazaki, mądrzejszy o jedno doświadczenie.