BOMBARDOWANIE HUMANITARNE
Panowie oraz panie!
Rosjanie wymyślili -
„Humanitarne bombardowanie”
Ukrainy w tej chwili
Potem mogą wystąpić
O Nobla pokojowego
Chyba już nikt nie wątpi
Że zdolni są do tego
Wystąpią o tę nagrodę
I sobie Nobla przyznają
Putin razem z narodem
Propagandę wszak mają
Ona wszystko ludziom wmówi
Bo propagandą być lubi
DZIEŃ PANA PREZYDENTA – GROTESKA
Pan prezydent się budzi
Dzisiaj dobrze się czuje
Dziś przemówi do ludzi
Więc piżamkę zdejmuje
A jego wojsko wojuje
Łyknie kilka tabletek
Trzeba dbać o swe zdrowie
Odwiedzi toaletę
Musi posiusiać człowiek
Każe podać śniadanko
Coraz lepiej się czuje
I wpałaszuje jajko
A jego wojsko wojuje
Potem trochę pomyśli
Zmarszczy czoło głęboko
Ale nic nie wymyśli
Na stół skieruje oko
Za swój telefon chwyci
Z kolegami pogada
Kolegów swych zachwyci
Wiadomo – jasna sprawa
Na książkę mądrą zerknie
I przeczyta jej tytuł
Potem pod nosem przeklnie
Człowiek nie z monolitu
W telewizor popatrzy
Poczyta raporciki
No i zje obiad znaczny
Dwa duże kotleciki
Poje jeszcze sałatki
I deser wpałaszuje
Oblizując się ukradkiem
A jego wojsko wojuje
Wytrze ręce w serwetę
Stwierdzi – zbliża się wiosna
Odwiedzi toaletę
Bo człowiek musi posrać
Kiedy już kupę złoży
Wstanie, beknie i stęknie
Potem chce się położyć
Na poobiednią drzemkę
Będzie śnił o mocarstwie
We śnie dobrze się czuje
Lubi spać po lekarstwie
Gdy jego wojsko wojuje
A kiedy po obiadku
Pan prezydent się wyśpi
Weźmie siądzie na zadku
I przemówionko spichci
Potem na mapy zerknie
Poszpera w Internecie
Bo chce wiedzieć dogłębnie
Co się dzieje na świecie
Następnie w garniturek
I w krawacik swój wskoczy
Przemówień nagra turę
Patrząc ludziom w oczy
Potem odpocznie w kącie
Ciut zmęczony się czuje
I pomyśli o froncie
Bo jego wojsko wojuje
I poprosi o kawkę
I cztery biszkopciki
No i zdławi w sobie czkawkę
Plując na Myszkę Miki
Zasiądzie do kolacji
Zje kawior narodowy
I kolację z tej racji
Zaliczy – no i z głowy
Leki nasenne bierze
Bo lubi spać głęboko
Pan prezydent chce leżeć
I przymyka już oko
Jego wojsko wojuje
Będzie walczyć też rankiem
On garnitur zdejmuje
I nakłada piżamkę
Kładzie się na kanapie
Bo już senny się czuje
Pan prezydent już chrapie
A jego wojsko wojuje
Jutro kolejny dzionek
Podobny zresztą do tego
Kolejny życia moment
Człowieka walecznego
WOJNA W TELEFONACH
W telefonach trwa wojna
Zdań toczy się wymiana
„Artyleria – ognia”
„Dziś przeżyjecie dramat”
Wojna nowej ery
I polecenia zdalne
„Zabij ich wszystkich, do cholery”
„Celuj w osiedle mieszkalne”
„Zabij tych sukinsynów”
„Niech nie chronią ich mury”
„Niech te gnidy w domach giną”
„Niech zdychają te szczury”
„Zrównaj te wioski z ziemią”
„Dawaj, dawaj pociski”
„Jeśli są tam cywile
Zabij, zabij ich wszystkich”
Trwa wojna w telefonach
„Z bólu będą dziś krzyczeć”
„Niech te gnidy giną w domach”
„Ładuj, ładuj haubicę”
ZBOMBARDOWANY SZPITAL
Zbombardowany szpital
Powykręcane łóżka
Pusty szpitalny korytarz
I w głowie mojej pustka
Widzę ktoś dogorywa
Widzę ciała lekarzy
Leżę - jedyna żywa
Łzy mi płyną po twarzy
O swojej śmierci myślę
O swojej myślę trumnie
No bo to oczywiste
Że bez pomocy umrę
Nie jest mi teraz lekko
I wszystko we mnie krzyczy
Bo ze mną umrze dziecko
Szpital był położniczy
ZBOMBARDOWANY CMENTARZ
Początkowo – cichy cmentarz
Trwa wojenny pochówek
Ziemia już wiosennie miękka
Bo już wiosny przednówek
Potem świst i grad pocisków
Cmentarz w piekło się zmienia
Strzępy trumien i ciał przyszłość
Odsłania miękka ziemia
Wyszły ciała umarlaków
Na powietrznię cmentarza
Słychać skrzek strwożonych ptaków
Co na wojnie się zdarza
Wciąż trwa ostrzał bezustanny
Nie przestaje na chwilę
A ja żyję – leżę ranny
W pełnej zbiorowej mogile
ZBOMBARDOWANY TEATR
Zbombardowany teatr
Pod sceną tysiąc ludzi
Hamlet się poniewiera
Don Juan się nie budzi
W strzępach są dekoracje
W strzępach teatru mienie
Na razie – wojny racje
Teatr po prostu nie żyje
Siedzę pod tej sceny schronem
I się modlę o życie
Tęsknię za swym własnym domem
Tego teatru inspicjent
Oby jak najszybciej
Grano tu komedyje
Lecz na razie w gmachu krypcie
Teatr po prostu nie żyje
W IMIĘ DZIECI
Często na Ukrainie
Na plecach swoich dzieci
Matki piszą dziecka imię
Na wypadek swych śmierci
Ja taki podpis złożyłam
Na plecach mego dziecka
Choć na razie jestem żywa
Jeszcze płonie ma świeczka
Wojenne autografy
Niejedna matka pisze
Żeby kiedyś na grobach naszych
Ktoś zapalił nam znicze
LIST DO ŻOŁNIERZA
Jak się będziesz czuł żołnierzu
Kiedy pokój nastanie
A w pamięci twej spichlerzu
Stać będą ramię w ramię
Zgliszcza, dym, pożoga
Pocisk, który leci
Żywa twarz twojego wroga
Krzyk zabijanych dzieci
Trupy, wyrwy, gruzy, leje
Świsty kul już od świtu
Obraz ten nie spowszednieje
Już przenigdy w twym życiu
Oto żołnierzu twój dorobek
I brzemię wiecznie twoje
Pisze do ciebie zwykły człowiek
Co z wojną toczy boje
Jak się będziesz czuł żołnierzu
Gdy pokój w końcu nastanie
A ty wyrzekniesz w swym pacierzu
Ostatnie słowo – amen
WIOSNA MISZY
Misza oddał czołg swój wreszcie
I sam się z czołgiem poddał
Teraz Misza jest w areszcie
Różne oblicza ma wojna
Załoga czołgu uciekła
Sam Misza w czołgu pozostał
Z jednej strony wojna wściekła
A z drugiej strony wiosna
Misza w końcu wiosnę wybiera
I już nie myśli o froncie
Bo przynajmniej poje teraz
Posiedzi w ciepłym kącie
Jak piszą Misza już mieszka
W swoim nowym mieszkanku
Telewizor, kucheneczka
Prysznic o poranku
Jak piszą Misza dostanie
Od państwa trochę pieniędzy
Za czołgu przekazanie
Dolarów dziesięć tysięcy
Przekażcie wszystkie czołgi
Drodzy bracia Słowianie
Niech się skończą wszystkie wojny
Niech wiosna w końcu nastanie
WOJENNA PIOSENKA
Tra la li, tra la la
Trzecia Wojna właśnie trwa
Nie bardzo jest nam na rękę
Nucić wesołą piosenkę
Choć tęsknimy za nią my
Tra la la, tra la li
I kiedyś ją zaśpiewamy
I dzieci się zaśmieją
Wojnie się przecież nie damy
I warto żyć tą nadzieją
Tra la la, tra la li
Jeszcze tylko kilka dni
CENZURA
Nie chcę nucić śmiesznych piosenek
Cenzuruje mnie smutek
Gdy tragedia życia na scenie
Nie chcę wesołych nutek
Nie na wszystko artyście wolno
Jak na scenie dramaty
Niestosowna bywa frywolność
Gdy strzelają armaty
Jednocześnie mam wciąż marzenie -
Najważniejsza jest wolność
Chcę piosenek śmiesznych na scenie
Wierzę, że będzie mi wolno
BĘDZIE JAŚNIEJ
A wokół ciebie tylko dym
Osacza cię jak gęsta mgła
A ty bezwiednie toniesz w nim
Nie widząc kresu, ani dna
A wokół ciebie tylko mrok
I nigdy już nie będzie jaśniej
Gdziekolwiek swój postawisz krok
Tam różne roją się przepaście
Tak trwamy w naszym zawieszeniu
Za nami mrok, przed nami mgła
Wiemy, że dym jest cieniem tlenu
Wiemy, że noc jest cieniem dnia
I wątłe pali się światełko
Które rozjaśnić może cień
Ponad wątpliwość wiemy wszelką
Po nocy zawsze wstanie dzień
A potem noc, i dzień, i noc
Nikt przemienności tej nie zliczy
Mgła nas otula niczym koc
I to bez żadnych jasnych przyczyn
Więc wokół tylko życia dym
Osacza nas jak gęsta mgła
A my toniemy w dymie tym
Nie widząc kresu, ani dna
A wokół nas jest tylko mrok
I chyba już nie będzie jaśniej
Tam gdzie stawiamy pewny krok
Roi się przecież od przepaści