*****
W taniej knajpie się śpiewa
piosenki niedrogie,
pije się tanią wódkę
w tajemnicy przed Bogiem.
W taniej knajpie się szlocha
cichą łzą po kryjomu,
za twym ciałem upadłym
i za drogą do domu.
W taniej knajpie się rodzą
myśli czarne jak noc,
a lekarstwo jest jedno
gramów, raz jeszcze, sto.
W knajpie taniej jak wino
pod księżycem drewnianym,
śpiewam na całe gardło
podtrzymując się ściany,
bo w tej knajpie się śpiewa
piosenki niedrogie,
pije się tanią wódkę
i umiera za progiem.
Dotykam twojego ciała
Dotykam twojego ciała dłonią jeszcze drżącą,
po nocy, gdy mnie wiodłaś do północnych brzegów,
gdy się z szeptów rodziło wszechobecne echo
i pisałem twe imię w niegdysiejszym śniegu.
Siedzimy teraz nadzy, zadziwieni sobą,
zmęczeni jak psy po kłusie za łowną zwierzyną,
noc głucha sierść jeży tuż za naszym oknem,
gdzie się schodzą światy dookolnych ulic.
Będziemy się jeszcze nasycać nagością,
pozbawieni rumieńców wstydu i obłudy,
w święte strefy ognia wchodzić bez obawy,
że zaświeci nam gwiazda rutyny i nudy.
Dotykam twojego ciała ustami niemymi,
po nocy, gdy mnie wiodłaś do ud twych przystani,
w narkotycznym półśnie nawet nie odczuwam,
jak ogniste mrozy podchodzą do krtani.
*****
mój kraj pokryty jest wiecznym śniegiem
spirytus nie poprawia nam krążenia
w błękitnej pajęczynie żyłek pod pergaminem skóry
przechowujemy zakazane piosenki z dzieciństwa
otulamy w dłoniach latarenki papierosów
i wydeptujemy ścieżki wysoko w górach
z dala od wilgotnych kobiet i pociągów które zawczasu wywiozły nasze
wspomnienia do odległych prowincji
możemy tu założyć partyzantkę i uprawiać wolną miłość
herbata rozpościera nad nami ochronny namiot na kilka mroźnych proroctw
nie dosięgają nas latawce nocnych lęków
trwamy więc w oczekiwaniu w pobliżu kapliczek ciał naszych kobiet
aż przyjdzie ktoś i wręczy nam szklane paciorki nadziei
jedynej w której można zamknąć słowo
ale teraz to już nieważne
minione
w bladych śniegach zatarte na wieki