CV
W szarym kartonie,
po szarym mydle,
pradziadku tych,
do wyboru i koloru,
zestarzało się moje CV:
metryki, świadectwa,
legitymacje i wyrazy uznania,
prognozy przyszłości,
plany, które zmieniły plany,
słuszne wybory, błędne diagnozy.
Pożółkłe i kruche, bliższe duchem
kenkartom rodziców.
Moje CV nie może się nadziwić
światu i ledowej żarówce.
Być
Lubię być osobna
Jak nóż do sera
Niby w zestawie
A nie jeden z tuzina.
Lubię być jak nożyczki
Z dwóch niezbędnych
Sobie połówek ramion.
Lubię być pojedyncza
Ale tylko jako składnik
W zbożu kąkolem,
W oceanie kroplą.
Lusterko
Spoglądam w powiększające lusterko.
Ma w sobie więcej prawdy,
o wiele więcej niż wyjmowane
z szuflady kuchennego stołu dziadków.
Tamto miało starcze plamy
i wzrok zamglony
ale obiecywało wielką miłość,
szeroki świat, odkrycie tajemnic.
To nowe błyszczące jak księżyc,
powiększa wszystkie wątpliwości,
zabiera pewność siebie,
której innym zazdroszczę.
Czy na pewno?
***
Nazbierałam pełne uszy, słów jak orzech
pustych.
Naczerpałam niepotrzebnie, z źródeł
złotoustych.
Po pajęczej cienkiej nici, przesuwałam
dłonie
aby wrócić znów do siebie, w labiryncie
wspomnień.
Kiedy czas, jak kropla miodu, powolutku
płynął.
W sercu miłość rozpalała, gorzką
jarzębiną.
Kto się zdawał nieomylny, kłamstw dziś
nie prostuje,
a prymusom, samo życie wystawiło
dwóje.
Przeleciały dni jak piasek, przez oczka
rzeszota....
ale świeci jasnym blaskiem, kilka ziaren
złota.
Burza
Oniemiało wszystko dookoła,
nawet wiatr na chwilę
oddech wstrzymał
i powoli rozlał się nad ziemią,
cichy pomruk,
co się w trzewiach chmur zaczynał.
Głuchym echem okrążała przestrzeń,
by ją zamknąć
w świetlistym potrzasku,
nieustannie otwierając wrota nieba
tą jasnością, jaka budzi się o brzasku.
I zamiotło wreszcie kurz wzniecając,
pokłoniły się do ziemi drzewa.
Trzask się rozległ jak łamanie kości
i runęła, popłynęła, zaśpiewała,
uwolniona , radosna ulewa.