W dniach 6-10 maja miałam okazję kolejny raz pojechać do Łodzi na polski Fashion Week. Za każdym razem jest to dla mnie niezwykle inspirujące przeżycie, i co tu dużo mówić, czuję się tam po prostu fantastycznie. Była to już 10. edycja tego wydarzenia. W wywiadzie dla „Fashion Daily” Irmina Kubiak i Jacek Kłak (pomysłodawcy i organizatorzy Polskiego Tygodnia Mody) podkreślili, że najbardziej cieszą się z tego, że udało im się wprowadzić na polski rynek projektancki regularną sezonowość ( w maju prezentowane są kolekcje na jesień/zimę, natomiast w październiku poznajemy trendy na wiosnę/lato). Po raz pierwszy impreza odbywała się w nowej Hali EXPO, wcześniej amatorzy mody i dizajnu byli przyjmowani w pofabrycznych budynkach przy ul. Tymienieckiego. Otwarcie jak i pokazy „Off Out of Schedule” odbywały się w Centrum Promocji Mody przy Akademii Sztuk Pięknych.
10. edycję otworzyły trzy zagraniczne pokazy. Pierwszy z nich – mołdawskiej marki O’Blanc, prezentował suknie wieczorowe i koktajlowe w kolorach od turkusu po czerwień, zdobione kryształkami Swarovskiego. Kolekcja była dla mnie miłym zaskoczeniem, ponieważ zdecydowanie odbiegała estetyką od bawełny i szarości, które opanowały polski rynek modowy. Wszystkie kreacje, świetne gatunkowo i wykonane z dużą precyzją, nie były jednak niczym nowatorskim; dostrzec można było inspirację pracą mistrza kunsztownych sukni haute couture – Elie’goSaab’a. Następnie, na wybieg powolnym krokiem weszły modelki w niekonwencjonalnych strojach autorstwa ukraińskiego duetu Olga Churilova & Alexandra Pronyutkina. Kolekcja składała się tylko z pięciu sylwetek utrzymanych w bieli, których dziwaczność podkreślały niebotycznie wysokie buty oraz szpony nałożone na dłonie. Inspirowana była ona ludowymi wycinankami oraz motywem ptaków. Ostatnim punktem wtorkowego wieczoru był pokaz kolekcji przywiezionej prosto z Hiszpanii przez Agathę Ruiz de la Prada, który wprawił mnie w lekkie zakłopotanie. Chciałabym powiedzieć, że mi się podobało, na te piętnaście minut zapanowała w sali radosna atmosfera; modelki śmiały się i podskakiwały, robiły zabawne miny, pozując fotoreporterom, jednak eksperymentalne łączenie kolorów, np. zestawienie czerwonych rajstop w żółte serca z neonowym różem plastikowych koturnów, zupełnie wykroczyło poza obszary mojej estetyki.
Pierwszy dzień pokazów „Designer Avenue” należał do Portugalczyka Miguel’a Vieira, który zaprezentował kolekcję eleganckich ubiorów damskich i męskich. Królowała czerń, grafit i jasne odcienie szarości, przeplatane szlachetną bielą. Projektant połączył klasyczne, ponadczasowe fasony z najlepszymi materiałami i kryształowymi aplikacjami, pokazując światowy poziom krawiectwa. Dużym zainteresowaniem cieszyła się również suknia z prawdziwych kwiatów powstała przy współpracy projektantki Aleksandry Kmiecik z marką Carlo Rossi. Moją uwagę zwróciła również Kędziorek, która postawiła na kontrast ciężkich, długich płaszczy i krótkich, zwiewnych sukienek-halek w stonowanych barwach. Tego dnia zobaczyliśmy również pokazy takich projektantów jak: Sowik Matyga, Kubatek oraz Marylaw.
Następny dzień wywarł na mnie zdecydowanie większe wrażenie. Już pierwszy pokaz – Malgrau ujął mnie prostotą formy i wzorami. Maria Wiatrowska skupiła się na detalu, np. drobnych, połyskujących aplikacjach na rękawach, stawiając przy tym na zwiewne materiały, przepięknie układające się podczas ruchu. U Katarzyny Łęckiej urzekły mnie ciepłe kolory jesieni oraz płaszcze wykończone niczym wielowarstwowe sukienki. Natalia Jaroszewska zaprezentowała swoją interpretację kobiecości – w kolekcji dominowały beże, złoto, cekiny, czarna skóra i ażury. Pokaz Natshy Pavluchenko wprowadził magiczną atmosferę rodem z Hogwartu. Dzień zakończył znany wszystkim Łukasz Jemioł ze swoją kolekcją „Basic”- miało być modnie i wygodnie jednocześnie. Jednak najbardziej w pamięci utkwił mi pokaz Pjotra , który w awangardowy sposób wykorzystał koszule w kratę i okrycia z czarnej skóry. Dwie koszule nosi się jednocześnie – jedną normalnie, a drugą – przewiązaną na biodrach, modele i modelki mają założone blond peruki, co zdaje się łączyć wszystkie elementy pokazu. Kiedy następnego dnia udało mi się porozmawiać z projektantem, przyznał, że sam ubiera się „warstwowo” i takie właśnie ubrania projektuje dla swoich klientów.
Podczas ostatniego dnia Fashion Week’u spośród wystawiających projektantów wyróżnili się Odio i Jakub Pieczarkowski, prezentując ubrania, o które pokusiła by się sama Lady Gaga. Na moment naszą szarą, polską rzeczywistość opanowały wszystkie kolory tęczy i bogactwo wzorów. Tego dnia mogliśmy zobaczyć klasyczną elegancję według marki Aryton oraz wielu innych projektantów, takich jak: Michał Szulc, Joanna Klimas, Nenukko. Pokazem zamykającym 10. Edycję Fashion Week Poland był pokaz marki MMC Studio. Jak zwykle, nie zawiodłam się, projektanci postawili na efektowny krój, dobór mocnych kolorów (np. musztarda i błękit) oraz ogromne futra. Z niecierpliwością czekam na październikową edycję.