Wyszukiwanie

:

Treść strony

Media

Zapuszkowani w alternatywnym sosie. XXII Alternatywne Spotkania Teatralne KLAMRA

Autor tekstu: Aram Stern
Ilustracja: Andrzej Kilanowski
23.07.2014

Podczas tegorocznej edycji KLAMRY widzowie zobaczyli 12 przedstawień podzielonych wyraźnie na te ważniejsze (czytaj: lepsze), prezentowanych w twardej części Od Nowy i przedziwne: choć oglądane z wygodnych foteli, to jednak zapamiętane jako percepcyjna katorga.

Ponad dwie dekady alternatywnych teatrów w toruńskiej Od Nowie oswoiły publiczność ze specyficznym klimatem KLAMRY, długim oczekiwaniem na wejście, twardymi ławami pod siedzeniem i zadymionymi dyskusjami po spektaklach. Papierosy wywiało z budynku kilka lat temu, czarne siedziska wrosły w Od Nowę korzeniami, a dobre miejsce na widowni trzeba również dziś wystać przynajmniej pół godziny wcześniej. Tymczasem na wstępie niespodzianka: otwarcie na nowej scenie, wśród wolontariuszek także płeć męska oraz oficjalne powitanie! Czyżby doprawiono alternatywny sos? Szybko się jednak okazało, że wszystko zostało po staremu.

Nagrodę Publiczności zdobył Teatr USTA USTA REPUBLIKA, jak zawsze zaskakujący formą i humorem (tak jak w latach ubiegłych: nagrodzone w 2011 „777” czy rozgrywane w absolutnych ciemnościach „Ukryte” w roku 2012). W tym roku Teatrowi UUR także nie zabrakło powiewu świeżości: czwartego dnia KLAMRY zaprosił na wyjątkową „Ucztę”. Jadłem staliśmy się my, poświęceni sztuce w tak nieprzyjaznych progach, na wielkim stole, który zmieniał się to w blat kuchenny, to w wejście do piekieł (porywająco-kąsająco-gadające głowy na talerzach – Ewa Kaczmarek i Łukasz Pawłowski). Czy ofiara z siebie to jedyna szansa na spełnienie? Nasycić sobą głód innych, dać się pożreć jak w „Delicatessen” i udawać, że się nic nie stało? A może lepiej uciec, gdzie pieprz rośnie – tak szybko, jak spaghetti z pudełka w fastfoodzie? Z kraju, związku, z pracy? Z Od Nowy się nie dało, tu porządku pilnowała agencja ochrony J.A.G., sprawniej niż wojskowe biuro śledcze… Niemniej jednak „Uczta”, nawet jeśli karmiła troszkę na granicy dobrego smaku, dobrze wpłynęła na podniebienia alternatywnych widzów i zasłużyła na główną nagrodę.

O blond-włos z USTA USTA REPUBLIKA przegrał inny laureat i stały gość KLAMRY – Teatr Wierszalin z „Boską komedią”. To, co pokazał, jednych pozytywnie zachwyciło, innych wyraźnie rozdrażniło. Wierszalin na wesoło, wg słowackiego scenariusza i w reżyserii Jakuba Nvoty?! Ja zdecydowanie należę do tych pierwszych: tak pokazać ponad 600-letni tekst, mieszając wzniosłe z przyziemnym, psycho-show z osiedlowym festynem, kręgi piekieł z … karuzelą (rewelacyjna scenografia Natasy Stefunkovej), czy medium z hochsztaplerką (przyprawiająca o ból brzucha ze śmiechu Clementine Katarzyny Siergiej) – potrafią tylko MISTRZOWIE z Supraśla! Dzięki nim oraz zwycięskiej „Uczcie” 22. edycję KLAMRY zapamiętam na długo.

Choć organizatorzy Alternatywnych Spotkań wyraźnie postawili na renomowane zespoły i zdobywców głównych nagród z lat poprzednich (pięć teatrów), to jednak nie wszystkie wypadły tak dobrze, co było sporym zawodem (biorąc pod uwagę, że Klamrowi debiutanci nie mieli zbyt ciekawych propozycji). Wielu widzów liczyło na ubiegłorocznych laureatów – Teatr Formy w „Ulicy Krokodyli”, luźnej adaptacji „Sklepów cynamonowych” Schulza. W swej pantomimie wrocławianie zahipnotyzowali jednak zbyt dosłownym przekazem i powolną narracją. Podobnie jak dwukrotny laureat KLAMRY – Teatr Kana (wraz z Krepsko Theatre Group) w pięknym plastycznie (scenografia Andrea Szakál) „Hotelu Misery deLuxe” kalejdoskopie zmieniających się leniwie obrazków, jednakże luzowanych czeskim humorem, więc lekkich i często absurdalnych (jak choćby urodzenie słuchawki telefonicznej). Pozostając w kulinarnym nastroju, „Hotel Misery deLuxe” przyrównałbym do jedzenia jednym palcem karmelu w gabinecie osobliwości: słodko, niejednoznacznie i bardzo samotnie.

Dotąd trzykrotnie uhonorowani nagrodą publiczności Porywacze Ciał jak zawsze na wysokim poziomie: wykrzyczeli ekspresję, przyprawili ją ironią, posolili funkcją mimetyczną i zapiekli w oscyloskopie. Ich „Partytury rzeczywistości” to przede wszystkim niezbyt smaczna w swym chaosie zabawa, czas odlotu w kompletną improwizację z pilotem Adamczykiem i stewardesą Pawłowską. W jednej z ostatnich scen Adamczyk powiedział, że nie można łączyć tragedii z komedią (choć Wierszalin połączył), a jego partnerka idealnie podsumowała absurd sytuacji teatralnej, w której mało istotny gest urasta do rangi sztuki. Wystarczyło położyć się pod metalową barierę odgradzającą publiczność od sceny koncertowej Od Nowy i pozwolić Adamczykowi po niej skakać. Zawsze będę cenił poświęcenie dla sztuki obojga poznańskich aktorów, ale Porywaczami Ciał się już wyraźnie przejadłem.

Scena Plastyczna KUL, często otwierająca KLAMRĘ, za każdym razem przyprawiała mnie o niestrawność swymi 15-minutowymi ciemnymi impresjami, do tego z drogimi biletami. Jednak w tym roku Leszek Mądzik zaproponował toruńskim widzom prezentację sceniczną „Lustro”, inspirowaną twórczością Schulza, w której można było więcej i dłużej widzieć i co zaskakujące – także posłuchać słowa czytanego z offu. Piękno nieostrej scenografii Mądzika podkreśliła cudowna muzyka Piotra Klimka, więc gastrycznie pozostaję constans.

Z debiutujących na KLAMRZE grup teatralnych warto wspomnieć o łódzkim Teatrze Chorea, bardzo oryginalnej i zupełnie nowej pozycji w teatralnej karcie dań alternatywnych. Ich „Muzg” to niełatwy, acz niezwykle profesjonalnie zagrany i zatańczony projekt o naukowcach nieprzerwanie zadających pytania o kondycję człowieczego mózgu. Tak trudne kwestie szybko skierowały myśli bardziej w stronę gry aktorskiej, niespotykanej choreografii i muzyki wykonywanej na żywo. Chętnie zobaczyłbym inne projekty Teatru Chorea, którego wektory twórczości od 10 lat idą w różnych kierunkach i który wyraźnie za późno trafił do Torunia. Także wartym odnotowania jest fakt pojawienia się na KLAMRZE Toruńskiej Grupy Improwizacyjnej TERAZ, która raptem w kilkanaście miesięcy od swego debiutu w lokalnych klubach, stanęła na deskach alternatywnej sceny. Poradzili sobie, improwizując wielce apetycznie: publiczność wielokrotnie wybuchała śmiechem, śledząc tworzenie sałatki z banalnych oraz skomplikowanych relacji międzyludzkich, do której składniki kroili: jedna kobieta (redaktorka i fotografka „Menażerii” Małgorzata Drążek) i jej czterech dowcipnych kolegów.

Pozostałe trzy spektakle pokazywane na nowej scenie Od Nowy okazały się zupełnie niezjadliwe. Zupełnie niezrozumiałym dla mnie jest fakt zaangażowania tak świetnego aktora filmowego, jakim jest Arkadiusz Jakubik w wybitnie niesmaczną hybrydę parateatralną „Paląc blanty z UFO”. Ani to monodram, ani koncert, ba – przybyła tłumnie publiczność nie została nawet poinformowana, że będzie to „czytanie performatywne”! I tak przed dwie godziny gwiazdor Smarzowskiego serwował nam czytankę o fikcyjnych wycinkach z życia wielkiego jazzmana Theolonoiusa Monka, przeplataną nawet dobrym graniem tria Jazz Out i nieznośnym gwiazdorzeniem Tymona Tymańskiego. Oby takich eksperymentów z „gwiazdami” na KLAMRZE już więcej nie trzeba było oglądać.

22. edycja KLAMRY nie pokazała wyraźnie, czym jest dziś teatr alternatywny. Czy po 25 latach demokratycznej Polski jego kontestatorskie i rewolucyjne zadania nie zawisły w próżni? Czy alternatywa nie zbliża się zbytnio do komercji? Skoro Porywacze Ciał serwują nam na scenie talk-show (a Maciej Adamczyk musi nawet grać w reklamie!), skoro Teatr Wierszalin bawi do łez, a Teatr USTA USTA REPUBLIKA karmi ludźmi jak w kulinarnym TV-show – to może tylko oznaczać, że także alternatywa zaczyna spełniać funkcję terapeutyczną teatru. Program tegorocznych Alternatywnych Spotkań – w porównaniu z wcześniejszymi jego edycjami nie zachwycił. Jego smakiem była z pewnością różnorodność, dzięki której każdy spośród setek widzów, odwiedzających przez tydzień Akademickie Centrum Kultury i Sztuki „Od Nowa”, mógł znaleźć coś dla siebie. Za mało było śmiałych eksperymentów teatralnych, powiewu wiosennej świeżości. KLAMRA okazała się zaskakująco komercyjna. Bez obaw – alternatywa jednak żyje! Organizacja Spotkań Teatralnych ciągle pozostawia wiele do życzenia, tu przecież spokojnego widza można potraktować jak niesfornego studenta, tu porządku pilnuje agencja i bez zgody szefa Od Nowy, który właśnie siedzi na widowni, w czasie spektaklu może nie wpuścić nawet Jego Magnificencji. Już przed rokiem w relacji pytałem: po co jest zatem Galeria „Dworzec Zachodni”? Ale szef Od Nowy chyba mego apelu nie przeczytał. Może doda do nazwy budynku adres „Alternatywy 4”?

 

XXII Alternatywne Spotkania Teatralne KLAMRA

8-15 marca 2014

Akademickie Centrum Kultury i Sztuki „Od Nowa”

 

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry