Pomysł zorganizowania pokazu mody pojawił się w mojej głowie już w ubiegłym roku szkolnym. Wiedziałam, że znajdą się ludzie, którzy, podobnie jak ja, wiążą swoją przyszłość z projektowaniem ubioru i będą chcieli zaangażować się w to „przedsięwzięcie”. Nie myliłam się. Gdy tylko wiadomość o organizowanym pokazie rozeszła się po szkole, zgłosiło się do mnie kilka bardzo utalentowanych osób. Utworzyliśmy nieduży, bo ośmioosobowy team i zaczęliśmy pracę.
Główną ideą miało być wykorzystanie materiałów niestandardowych, na ogół nieużywanych w przemyśle modowym, np. foli, plastiku, papieru. Bardzo zależało mi na spójności, dlatego z góry narzuciłam pewną estetykę, której trzymaliśmy się do końca realizacji. Pierwotną inspiracją była gorsetowa sylwetka projektów Alexandra McQueena, a gamę kolorów ograniczyliśmy do złota, czerni i bieli.
Kolejne dni przygotowań uświadomiły mi, jak trudne jest wcielenie w życie nawet najlepiej poukładanych koncepcji. Jednym z głównych problemów towarzyszących nam do ostatnich dwóch dni przed pokazem było znalezienie modelek. Niektóre z dziewczyn, które początkowo zdeklarowały się do noszenia naszych ubrań, w ostatniej chwili rezygnowały i trzeba było szukać kogoś o podobnych wymiarach. Bardzo trudne było zebranie wszystkich na próbach i to mnie wcale nie dziwiło, bo, wbrew pozorom, ludzie w naszym wieku żyją w biegu pomiędzy różnymi zajęciami. Przy okazji przymiarek okazywało się, że coś źle leży, że gdzieś popełniło się błąd, czegoś nie wzięło się pod uwagę. Były noce spędzone przy manekinie w obawie przed niezdążeniem na czas i 3 godziny snu na dobę. Pamiętam, że na próbie generalnej ze strojami, dwa dni przed pokazem, okazało się, że tren mojej sukni jest za długi i podczas ruchu niesamowicie się elektryzuje. Przyklejał się do nóg modelki, zahaczał o obcas buta i rozrywał się. Spędziłam pół nocy na zmienianiu koncepcji i poprawkach. Ostatecznie byłam jednak zadowolona z efektu końcowego i cieszyłam się, że w porę zorientowałam się, co trzeba w moim projekcie zmienić. Znacznym utrudnieniem, o którym dowiedziałam się tydzień przed całym eventem, było to, że w tym już i tak nerwowym dniu w auli odbywał się „Kangur Matematyczny”. Konkurs kończył się o godzinie 10:30, a pokaz był zaplanowany na 11:30. Mieliśmy godzinę na złożenie 60 stołów i ustawienie krzeseł w kształt litery „V”, co okazało się sporym problemem dla chłopców z mat-fizu (i tak dziękuję, bez Was nie dalibyśmy rady!).
Tak jak już wspomniałam, dzień pokazu należał do tych bardziej nerwowych i przyprawiających o dreszcze. Okazało się, że 3 godziny to za mało żeby uczesać i pomalować 8 modelek. Z rękoma trzęsącymi się jak po wypiciu 6 mocnych kaw nakładałam dziewczynom podkłady i malowałam im usta malutkim pędzelkiem, żeby pomóc Kindze, która zajmowała się make-upem.
20 minut przed pokazem, kiedy zaczęłam ubierać Alę, moją modelkę, okazało się, że nie wzięłam z sobą taśmy do sznurowania gorsetu. Na szczęście znalazł się ktoś trzeźwo myślący, kto podał mi sznurowadło od glana i w ten sposób uratował moją kreację.
Bałam się, że nie pojawi się wiele osób, że pokaz nie będzie cieszył się dużym zainteresowaniem, ale moje obawy były zbędne. W ciągu kilku minut aula wypełniła się po brzegi, ludzie musieli stać, bo brakowało miejsc siedzących.
Zaczęło się. Nie było żadnego potknięcia, modelki szły pewnie w rytm muzyki. Wiele godzin pracy zostało podsumowane w ciągu 3 minut. To był czas na pierwszy normalny oddech. Udało się.
Nie piszę tego, żeby chwalić się sukcesem, nie wszystko wyszło tak jak planowaliśmy. Piszę, żeby powiedzieć, że warto było poświęcić trochę czasu i nerwów dla samej satysfakcji zrobienia CZEGOŚ. Takie drobne rzeczy są bardzo ważne i motywują. Cieszę się, że chodzę do takiej szkoły, która umożliwia każdemu zrealizowanie swoich pomysłów, wystarczy tylko wyjść z inicjatywą. Jedynko, dziękuję!
Na końcu chciałabym podziękować wszystkim osobom, bez których ten projekt by nie zaistniał, przede wszystkim projektantom: Michałowi Beszczyńskiemu, Marcie Kowalskiej, Agacie Rybczyńskiej, Natalii Karczewskiej, Klaudii Śpiewak, Wioli Trzcińskiej i Maciejowi Szpankiewiczowi. Dziękuję modelkom, które pomimo sporych wątpliwości zdecydowały się na zaprezentowanie naszych kreacji a szczególnie Alicji. Dziękuję Kindze za niesamowity make-up, Kornelii za cierpliwość podczas robienia fryzur. Dziękuję wszystkim, którzy w większym lub mniejszym stopniu przyczynili się do realizacji mojej wizji artystycznej. Mam nadzieję, że w przyszłym roku spotkamy się w tym samym składzie i zrobimy coś jeszcze lepszego!