Wyszukiwanie

:

Treść strony

Media

Jak smakują ludzkie kości?

Autor tekstu: Dawid Śmigielski
14.06.2020

Powiedzmy sobie szczerze – pewnie nie jedno z nas ma jakieś „dziwne” upodobania. Takie, o których raczej głośno nie mówimy, nie chwalimy się nimi nawet przed najbliższymi. Skrywamy je przed światem zewnętrznym, czując jednocześnie dreszcz podniecenia na samą o nich myśl. Bohaterów antologii „Pan Cykada” Ryuko Iwabauchi łączą właśnie te wszystkie, raczej nieakceptowane przez ogół tajemnice. 

Japońska autorka w sześciu nowelkach zabiera nas do świata pełnego piękna, choć piękno to przybiera formy nieoczywiste, dalekie od kanonu czy naszych codziennych wyobrażeń. To rzeczywistość oniryczna, brutalna, fetyszystyczna, pełna śmierci i cierpienia. Uwolnionych myśli zmaterializowanych przez subtelną kreskę Iwabuchi.

Każda z tych krótkich opowieści ma przeogromny potencjał na silnie emocjonalną podróż w głąb ludzkiej duszy. Niestety, poza tytułowym utworem, autorkę przygniata ciężar obranych tematów. A może inaczej: nie ma ona wystarczającego warsztatu pozwalającego swobodnie operować motywami/wyobrażeniami, które tak bardzo ją dręczą/fascynują. O ile styl, wspomniana subtelność, delikatność, ale też w odpowiednich momentach agresywność rysunku skupiają na sobie uwagę, o tyle wizualna narracja, projektowanie planszy, przechodzenie z kadru do kadru pozostawiają wiele do życzenia. Dlatego jej prace często tracą na czytelności, a w historie wkrada się chaos, najbardziej uwidacznia się to w „Dzieciach pożegnań”. Szkoda, ponieważ mieszanina z pozoru banalnych zagadnień dotyczących losu naszych włosów czy paznokci z tematami o wiele bardziej skomplikowanymi, jak wybór płci, dawała nadzieję na naprawdę intrygującą lekturę.

Wyszło na odwrót. Nowelki irytują. Bohaterowie są tylko pionkami mającymi przekazać odpowiednie treści, co Iwabuchi czyni z premedytacją, ale efekt jest daleki od jej wyobrażeń. Otrzymujemy pretensjonalną antologię, z którą trudno się obcuje. Wszelkie niedopowiedzenia, zamiast dawać pola do przemyśleń, działają tylko na niekorzyść „Pana Cykady”. Tym samym nie raz, nie dwa zmuszeni jesteśmy zadać sobie nieśmiertelne pytanie: Co autor miał na myśli? Ale skoro to „poetycka manga”, to być może właśnie na to liczyła japońska artystka, choć szczerze wątpię.

Jedno trzeba oddać Iwabuchu, a mianowicie to, że doskonale potrafi wywołać atmosferę niepokoju i tajemniczości. Operować sztafażem grozy. Szkoda zatem, że nie zdecydowała się na rezygnację z dialogów, które z pewnością są jej piętą achillesową. Wypowiedzi bohaterów przypominają wyrwane z kontekstu zdania mające tylko zarysować akcję, naprowadzić nas na trop, a tym samym brzmią zupełnie nienaturalnie, czasem wręcz głupio, by nie napisać dziecinnie. Poszczególne historie drażnią swoją naiwnością („Błysk wiatru”), niedojrzałością bohaterów i ich nieradzeniem sobie z problemami (to, że w dużej mierze są to opowieści o nastolatkach, wcale nie jest wystarczającym usprawiedliwieniem dla takiego stanu rzeczy). I tak zamiast pełnokrwistych opowieści otrzymujemy coś na wzór emosuplementu. Tylko dla wrażliwych i przewrażliwionych. Szukających tego, o czym i tak nie będą mieli ochoty rozmawiać z innymi.

 

„Pan Cykada”

Scenariusz i rysunki: Ryuko Iwabuchi

Waneko

2020

W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu WANEKO za egzemplarz recenzencki.

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry