W październiku 1956 roku, w czasie chwilowej odwilży poststalinowskiej, mieszkańcy Torunia zbierają dary i pieniądze dla węgierskich bratanków, noszą wpięte do ubrań czerwono-biało-zielone flagi z kirem i zgłaszają się do adoptowania sierot z ogarniętego rewolucją Budapesztu. Tego roku, w entuzjazmie chwilowego luzu, nie rusza ich nawet odsłonięcie tablicy Juliana Nowickiego, symbolu walki klasy robotniczej – jednak studenci UMK już nie przyjmują nowej rzeczywistości z takim spokojem. Poczucie wolności u braci akademickiej prowadzi nawet do próby dokonania „defenestracji toruńskiej” (podczas wiecu w Dworze Artusa) na sekretarzu komitetu wojewódzkiego PZPR z Bydgoszczy! Nie to zdarzenie będzie jednak tematem niniejszego „wykopaliska”, lecz papierowe lalki dwóch dziewcząt z Bydgoskiego Przedmieścia w Toruniu.
W październiku 1956 roku, w czasie chwilowej odwilży poststalinowskiej, mieszkańcy Torunia zbierają dary i pieniądze dla węgierskich bratanków, noszą wpięte do ubrań czerwono-biało-zielone flagi z kirem i zgłaszają się do adoptowania sierot z ogarniętego rewolucją Budapesztu. Tego roku, w entuzjazmie chwilowego luzu, nie rusza ich nawet odsłonięcie tablicy Juliana Nowickiego, symbolu walki klasy robotniczej – jednak studenci UMK już nie przyjmują nowej rzeczywistości z takim spokojem. Poczucie wolności u braci akademickiej prowadzi nawet do próby dokonania „defenestracji toruńskiej” (podczas wiecu w Dworze Artusa) na sekretarzu komitetu wojewódzkiego PZPR z Bydgoszczy! Nie to zdarzenie będzie jednak tematem niniejszego „wykopaliska”, lecz papierowe lalki dwóch dziewcząt z Bydgoskiego Przedmieścia w Toruniu.
Wydarzenia polityczne 1956 roku niespecjalnie interesują wówczas trzynastoletnią Elżbietę Benedykcińską i jej o trzy lata młodszą siostrę Grażynę i to nie z powodu ich młodego wieku, lecz bardzo trudnych chwil, jakie starszej z sióstr przyszło wówczas przeżywać. Na piętrze neogotyckiej willi przy ulicy Sienkiewicza 4, Elżbieta leży przykuta do łóżka po ciężkim wypadku a jej młodsza siostra, by złagodzić Eli ten trudny czas, wymyśla im własny świat papierowych lalek. Dziewczynki zatracają się w nim na wiele miesięcy tworząc kilkanaście postaci kobiet i mężczyzn o niesamowitych i wyrazistych twarzach (rysowanych przez młodszą z sióstr), dokładnie wycinają i naklejają na tekturki. Piękne kobiety są tylko w bieliźnie (mężczyźni od razu w garniturach) i nie mogą się obejść się bez wymyślnych strojów oraz akcesoriów.
Zachowana do dziś w świetnym stanie kolekcja lalek sióstr Bene składa się z setek zmienianych ubrań na zakładkach, kolorowanych kredkami i wycinanych z niesamowitą precyzją; w ich garderobie nie brakuje również kapeluszy, walizek, torebek czy koszul nocnych. Wszystkie stroje mieszczą się w pudełku po czekoladkach i dziś są wspaniałym przykładem mody i stylu lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Mody emanującej kobiecością w każdy możliwy sposób: spódnicami na sztywnych halkach, malowanymi w abstrakcyjne bądź kwiatowe wzory, sukienkami z paskiem podkreślającym talię, płaszczami z fantazyjnym kołnierzem i bluzkami z bufiastymi rękawami. Zupełnie jak u tworzącego wówczas Christiana Dior’a.
Stroje panów w kolekcji charakteryzują jedno- lub dwurzędowe garnitury, białe koszule z wąskim krawatem i dyplomatki z małymi klapami bez paska. Brakuje im tylko koniecznych w tamtych czasach kapeluszy.
Ciekawie także (u lalek kobiet) wygląda kwestia ich fryzur: uczesane są zwykle wieczorowo w kok i nie noszą rozpuszczonych włosów do ramion, co było charakterystyczne dla lat pięćdziesiątych. One są po prostu niezwykle eleganckie i dalekie od siermiężnej mody socjalistycznej („Moda Polska” miała powstała powstać dopiero za dwa lata).
Siostry Benedykcińskie dla swych lalek stworzyły także mieszkania; do dziś zachowało się pięć zeszytów w kratkę formatu A5, z często z rozkładanymi na boki kartkami, na których dziewczynki również kredkami, w perspektywie, narysowały wszystkie umeblowane pomieszczenia domów i mieszkań potrzebnych do życia ich lalkom, łącznie z takim luksusem jak basen. W poszczególnych wnętrzach zobaczymy meble o aerodynamicznych kształtach, stoły „nerki” na trzech cienkich nogach, fornirowane kredensy, lekkie regały i szafki oraz pierwsze telewizory. Kuchnie wyposażono we wszelkie możliwe sprzęty w dziś znów modnych kształtach (wystarczy zajrzeć do salonów wnętrzarskich, by tu i tam natknąć się na pozbawione kantów lodówki czy dodatki z serii Back to the 50's…) Kuchnie są białe, za to w pokojach dominują jaskrawe barwy: czerwone, żółte i niebieskie.
Papierowe lalki w swych domach mały własne „życie”, a trzon zabaw dziewcząt tworzyła czteroosobowa papierowa rodzina: mama Halina (lat 41), tata Jan (45) oraz dwie córki Hanka (19) i ośmioletnia Jagoda (tak dokładne dane siostry zapisały się na okładce jednego z zeszytów). Do zabawy sióstr szybko dołączył ich młodszy brat Marek oraz koleżanka z osiedla, nazywana Reniulką – oczywiście ze swoimi zeszytami i lalkami.
Już dorosła Elżbieta (Erdmann) czasami pokazywała swoim małym siostrzeńcom lalki, a my bardzo uważaliśmy, aby nie zniszczyć jej papierowych skarbów. Przez wiele lat działała w toruńskiej kulturze szefując klubowi „Millenium” przy ulicy Lecha, w którym próby miały takie zespoły, jak Republika i Nocna Zmiana Bluesa, a przy pianinie grywał Bogdan Hołownia. Zginęła w wypadku w 2008 roku. Jej siostra, Grażyna, od lat nie mieszka w Toruniu, uczyła plastyki, kroju i szycia, tutaj prowadziła także zakład krawiecki, w którym projektowała wymyślne stroje dla swej siostry i przyjaciółek, a teraz na emeryturze maluje obrazy i pielęgnuje ogród. Brat Marek to pojawiał się w Toruniu, to znikał i w 2012 roku odszedł na zawsze.
Dziś w pięknej willi przy ulicy Sienkiewicza 4, po ponad sześćdziesięciu latach od czasu, gdy siostry Bene zaczęły rysować swoje papierowe lalki (a cała rodzina Benedykcińskich, co niedzielę koncertowała dla sąsiadów), mieści się Zakład Edukacji Artystycznej Wydziału Sztuk Pięknych UMK. Latem 2012 roku ze swego miejsca zniknęła tablica poświęcona Nowickiemu, zaś na ścianie Collegium Maius odsłonięto inną: upamiętniającą polsko-węgierską solidarność.
Tylko tradycja zabawy papierowymi lalkami odeszła gdzieś do lamusa, a sięga aż 300 lat wstecz do Francji i czasów Ludwika XV! Być może któraś z naszych kreatywnych czytelniczek przywróci ją swej córce, bo przecież żadna z jej lalek nie będzie mogła mieć aż tylu strojów, co ta z papieru!
(Tekst pierwotnie ukazał się w 32. numerze miesięcznika „Musli Magazine” w październiku 2012 roku, poprawki naniesione przez autora)
.