Wyszukiwanie

:

Treść strony

Media

O władzy kameralnie

Autor tekstu: Aram Stern
06.01.2020

Zaistniałe przy werdyktach okoliczności, przysłoniły nieco 80-te urodziny zasłużonego dla sztuki monodramu pana Dyrektora, ale warto zauważyć, że ta edycja Toruńskich Spotkań Teatrów Jednego Aktora była wyjątkowo spójna, jeśli chodzi o dobór tematyki mono-spektakli. Nie tylko pokazy mistrzowskie monodramistów i ich sztuki „jedności nieuniknionej”, w której samotny aktor przez godzinę lub dłużej musiał skupić uwagę na sobie oraz słowie, zachwyciły bardzo wymagającą i wyrobioną publiczność, zdającą sobie od tej edycji sprawę, że … Bareja nie króluje tylko w polityce.

34. edycja Toruńskich Spotkań Teatrów Jednego Aktora zbiegła się z osiemdziesiątą rocznicą wybuchu II Wojny Światowej, hekatomby, która w pięć lat zmiotła z powierzchni Ziemi nie tylko wiele obiektów kultury i dziedzictwa, ale przede wszystkim pozbawiła życia lub zdrowia dziesiątki tysięcy ludzi biorących w niej udział. W pięknej lalkowej szafie Teatru „Baj Pomorski”, powstałej na fundamentach dawnego budynku Deutsches Heim przy ulicy Piernikarskiej 9 w Toruniu oraz salach hitlerowskiego Burgtheater (Teatr Zamkowy, w latach 1940-45)*, nie zobaczyliśmy jednak historii losów ofiar koszmarnych lat okupacji, ale aktorów wcielających się w inicjatorów zbrodni wojennych, i to tak znaczących, jak sam Stalin czy Hitler! Poznaliśmy także przewrotną naturę człowieka, nie tylko wplątanego w wojnę.

Siła dziennikarki

Tegoroczne MONOSpotkania pokazem mistrzowskim zainaugurowała Ewa Błaszczyk, wcielając się w najsłynniejszą dziennikarkę XX wieku – Orianę Fallaci (1929-2006), której wojny nie były obce, a rozmowy ze zbrodniarzami wciągały czytelników bardziej aniżeli te z gwiazdami. Fallaci bowiem lepiej rozumiała ludzi w stanie wojny niż w czasie pokoju. W monodramie Remigiusza Grzeli „Oriana Fallaci. Chwila, w której umarłam”, bohaterka Ewy Błaszczyk toczy jednak wojnę z samą sobą: rewolucjonistki z kobietą, zakochanej potężnie w greckim „symbolu wolności”, Alekosie Panagulis’ie (1939-76). Toczy wojnę ze swoim życiem, które zbliża się do końca, trawi niespełnienie w rozmowie z nienarodzonym dzieckiem, jest tak chłodna w czerwonym garniturze, spowitym dymem papierosowym, iż sprawia, że mimo pewnego oporu, trudno oderwać od niej wzrok. Falllaci-Błaszczyk jest silna, bezkompromisowa i w takim też charakterze po długiej owacji… opuściła szybko owiany listopadowym chłodem Toruń.

Udawane męczeństwo

Tego samego dnia historia innej bohaterki, żyjącej sto lat wcześniej w ciężkich dla Polaków latach po upadku powstania listopadowego, grana przez wielką teatralną Gwiazdę dla przeciwwagi zachwyciła widzów ciepłem i intymnym klimatem oraz zaczarowała ironią i dystansem do granej przez siebie postaci. Fenomenalna Irena Jun, wybitna odtwórczyni ról Beckettowskich (w 2019 roku przypadła 30. rocznica śmierci irlandzkiego dramaturga), oczekiwana przed rokiem w Toruniu, teraz mimo słusznego wieku, pozostała z widzami na scenie, po zagraniu tak oczekiwanego tutaj monodramu „Matka Makryna”, wyreżyserowanego wg własnego scenariusza na podstawie poematu Juliusza Słowackiego i powieści Jacka Dehnela. Swym mistrzowskim pokazem, Irena Jun raz po raz, przy subtelnych dźwiękach dzwonów, przeistaczała się z niebotycznie religijnej męczennicy mniszki, w nieposkromioną szachrajkę, w której opowieści wierzyli wielcy tamtej epoki: od polskich romantyków, po samego papieża! Wysublimowanie autoironiczna gra aktorska Jun, jej eklektyczny kostium, skąpa scenografia, wreszcie kontakt z publicznością zasiadającą po obu stronach sceny – były bliskie pełni idealnej. Tu najbardziej błahy gest pracował na całość obrazu, bez produktów ubocznych, zbędnych oślepień czy ogłuszeń widza: tylko tekst i nadzwyczaj sceniczna i zarazem naturalna jego interpretacja. Tuż po przedstawieniu, „za wierność przesłaniu autora”, Irena Jun została wyróżniona nagrodą przez Kapitułę Antoniego Słocińskiego w składzie: Wiesław Geras, Tomasz Miłkowski i Zbigniew Lisowski.

Gdy sceniczny dramat staje się życiem

Również kolejny Mistrz nie tylko monodramu – Wiesław Komasa, wchodząc i opuszczając scenę wejściem dla publiczności pokazał, iż można być wielkim, zachowując przy tym skromność i szacunek dla widzów. W swym monodramie „Jak się wszystko dziwnie plecie” na podstawie opowiadania Romana Brandstaettera „Ja jestem Żyd z Wesela”, fragmentów „Studium o Hamlecie” oraz „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego, po delikatnym powitaniu zaczął opowiadać. I o od razu bardzo dyskretnie „wdrapał” na aktorską wyżynę! Tragizmu dławionego, wpychanego z powrotem do gardła. Niewyniosły, twardy i pełen godności – wstrząsająco dobry.

Tyrani i ich ofiary na scenie

Wspomniana we wstępie okrągła rocznica wybuchu II Wojny Światowej, całkiem adekwatnie skłoniła organizatorów 34. TSTJA, do zaproszenia aktorów, wcielających się w postaci XX-wiecznych tyranów, którzy swego wspólnego sąsiada Polskę przed osiemdziesięciu laty wzięli w chyba w najpotworniejsze kleszcze jej dziejów. Goszczący w Toruniu w 2015 roku z tym samym monodramem (wówczas otrzymał nagrodę Kapituły Akredytowanych Dziennikarzy), Aleksander Rubinovas, w swym monodramie granym w języku polskim  „Koba-Stalin”, wcielił się w rolę  radzieckiego dyktatora (Koba – to rewolucyjny pseudonim Stalina). Opowiadając historię jego „przyjaźni” z Fudżim, narratora tej relacji,  Rubinovas  po raz kolejny na TSTJA pokazał próbkę swego mistrzostwa: stonowaną grą, poszukiwaniem w każdym słowie innego wyrazu, nieco innej intonacji; jakby zachwycał się ich brzemieniem – i my wraz z nim. Monodram litewskiego aktora wstrząsnął i wzruszył głównie tym, iż w postaci swego bohatera odnalazł ludzką tragedię niezależną od jej obiektu. Odnalazł dramatyczne powiązanie każdego z nas jego własnym czasem i własną epoką. Pokazał strach, który staje w szranki z obroną człowieczeństwa, gdy tyran, z którym niegdyś śpiewało się w gruzińskich górach piękną pieśń „Suliko”, jednym rozkazem może unicestwić całe nasze jestestwo.

Z kolei szkocki aktor, Pip Utton, goszczący po raz pierwszy w Toruniu, wcielił się w samego Adolfa Hitlera. Już samo jego ukazanie się w mundurze na dużej scenie Teatru „Baj Pomorski”, „udekorowanej” ogromną nazistowską flagą ze swastyką, obok wstrząsu optycznego, przywołało obraz uwieczniony na propagandowych fotografiach Kurta Grimma z lat 1939-41 (w albumie wydanym przez Muzeum Okręgowe w Toruniu), na których doskonale widać hitlerowskie flagi i portrety wodza, umieszczone w ówczesnym hitlerowskim Teatrze Miejskim (dziś Teatr im. Wilama Horzycy) czy w Dworze Artusa. Na szczęście Pip Utton swego monodramu „Adolf” nie zagrał w języku niemieckim, co jeszcze silniej uwypukliłoby głoszony przez Führera stek koszmarnych treści. Jednak po obejrzeniu genialnej filmowej kreacji Bruno Ganza (1941-2019) w „Upadku” Oliviera Hirschbiegla (2004), można mieć wrażenie, iż monodram Uttona sprzed 30 lat, dotarł do Polski zbyt późno. Aktor, jako przywódca Trzeciej Rzeszy, niczym nie mógł już zaskoczyć na scenie teatralnej i prowokacjami widowni w swym stand-upie po zdjęciu munduru, fenomen historycznej postaci zdecydowanie lepiej przekazał w „Grając Maggie” – swoistej audiencji u byłej premier Wielkiej Brytanii, Margaret Thatcher. Przywódczyni oczywiście nieporównywalnej w swych politycznych decyzjach do Stalina i Hitlera, ale równie przez wielu znienawidzonej. Bardzo dowcipna i kameralna relacja z publicznością, mającą zgodę na zadawanie pytań w języku angielskim (oczywiście po zastosowaniu odpowiedniej formy powitania z charyzmatyczną panią premier), wywołała wiele pozytywnych reakcji publiczności. Szkoda tylko, że organizatorzy nie pomyśleli o ustawieniu w sali konferencyjnej (gdzie prezentowano monodram), choć niewysokiego podestu, tak by wszyscy mogli widzieć Pipa Uttona, tym razem w damskim kostiumie.

Niewątpliwie to dwukrotne spotkanie z tak wybitnym aktorem z Edynburga pozostanie wielu widzom w pamięci, a doskonałym śladem po jego bytności w Toruniu promowana na TSTJA 18. publikacja z serii „Czarna książeczka z Hamletem”, której jest bohaterem (Nick Awde i Tomasz Miłkowski „Pip Utton i jego maski”).  

Na pograniczu faktu i fikcji historycznej znalazł się wybitny (zasługujący na nagrodę) monodram Wojciecha Kowalskiego „Homosovieticus, czyli o praźródłach naszego obecnego stanu, czyli ciągle aktualny opis obyczajów z czasów Michaiła Zoszczenki” według jego własnego scenariusza. To słodko-gorzka opowieść o tym, jak silnie w głowach mieszkańców Europy wschodniej siedzi jeszcze komunizm, pobłażanie wszelkim „niedasizmom” i niemoc na „widzimisizm” socjalistycznej władzy. Podana w urokliwie humorystycznej formie i kapitalnie zagrana w formie iluzji narracyjnej artykułowanej przez Wojciecha Kowalskiego. Dla cudownego klimatu Zoszczenki, na scenie nie mogło zabraknąć akordeonu, na którym na żywo grał Michał Pilarski.

W drugim dniu 34. TSTJA, poświęconym 80 rocznicy wybuchu II Wojny Światowej wystąpił także laureat Turnieju Teatrów Jednego Aktora 16. „Sam na Scenie” w Słupsku, Bartosz Rułka. Licealista z Rzeszowa w monodramie „Pojedynek” stworzył niezwykle odważny portret Polaków na emigracji: buńczucznie i „patriotycznie” – jeszcze mimo wielu aktorskich niedociągnięć, wskazując na sceniczną brawurę, niebezpieczną, ale tak charakterystyczną dla młodzieży. Powieść „Transatlantyk” Witolda Gombrowicza podana w pigułce Xanaxu, o dziwo zupełnie nie rozbawiła toruńskiej publiczności, jednak młody adept sztuki aktorskiej powrócił do Rzeszowa ze „Szczeblem do Kariery”, przyznawanym od lat na TSTJA debiutantom.

Również znany już toruńskim miłośnikom monodramu, choćby z świetnego mono-spektaklu „Śmieszny Staruszek” wg Różewicza, nagrodzonym na 30.TSTJA przez publiczność gromkim brawami, tym razem w „Fal/Staffie” już tak nie oczarował. Skomponowany przez Andrzeja Żurowskiego ze skrawków tekstów Szekspira: „Wesołe kumoszki z Windsoru” i „Henryka V” wydał się zbyt poszarpanym tworem dla Krzysztofa Gordona, znanego dotąd ze scenicznej siły spokoju.

Bareja nie tylko w polityce

Ułożony semantycznie, dość poważny repertuar 34. Edycji Toruńskich Spotkań Teatrów Jednego Aktora, w tragikomicznym stylu zamknęła pokazem mistrzowskim Dorota Stalińska. Jej monodram „ZGAGA” z 1996 roku, od prawie ćwierćwiecza cieszy się niesłabnącym powodzeniem, a to przede wszystkim dzięki niezwykłej scenicznej energii aktorki, świetnemu tekstowi na motywach powieści Nory Ephron oraz autentycznie kulinarnej oprawie scenograficznej. Publiczność bawiła się wyśmienicie i nie przeszkadzało jej, że niektóre teksty już trochę trąciły myszką, w przeciwieństwie do apetycznych zapachów gotowanych przez aktorkę potraw, roznoszących się po całym budynku Teatru.

Kuriozalna decyzja Dyrektora 34. Toruńskich Spotkań Teatrów Jednego Aktora, Wiesława Gerasa, którą ogłosił już w trakcie ich trwania, że „nie mają charakteru konkursowego”, wprawiła w konsternację nie tylko widzów, ale chyba również dwie Kapituły oceniające spektakle. W rezultacie obie nagrodziły… monodramy mistrzowskie:

Kapituła X Oddział ZASP (Teresa Stępień-Nowicka, Anita Nowak, Paweł Adamski), „postanowiła wyrazić uznanie za najwybitniejszą kreację aktorską na 34. Toruńskich Spotkaniach Teatrów Jednego Aktora Irenie Jun za spektakl „Matka Makryna”;

Kapituła Akredytowanych Dziennikarzy (Grażyna Rakowicz, Hanna Wittstock, Tomasz Miłkowski), „Pragnie wyrazić swoje uznanie dla Wiesława Komasy za spektakl „Jak się dziwnie wszystko plecie”, w którym czerpiąc z klasyki i odwołując się do tradycji teatru, przypomina nam o odpowiedzialności za słowo, historię i narrację, którymi opisujemy rzeczywistość”. Wyróżnienie to ufundowane zostało przez Prezydenta Miasta Torunia Michała Zaleskiego.

Zaistniałe przy werdyktach okoliczności, przysłoniły nieco 80-te urodziny zasłużonego dla sztuki monodramu pana Dyrektora, ale warto zauważyć, że ta edycja Toruńskich Spotkań Teatrów Jednego Aktora była wyjątkowo spójna, jeśli chodzi o dobór tematyki mono-spektakli. Nie tylko pokazy mistrzowskie monodramistów i ich sztuki „jedności nieuniknionej”, w której samotny aktor przez godzinę lub dłużej musiał skupić uwagę na sobie oraz słowie, zachwyciły bardzo wymagającą i wyrobioną publiczność, zdającą sobie od tej edycji sprawę, że … Bareja nie króluje tylko w polityce.

Zobaczymy, jaki szereg niespodzianek; pozytywnych czy też mniej, przyniesie 35. edycja TSTJA, przypadająca również na 100-lecie powrotu Torunia do wolnej Polski.

 

34. Toruńskie Spotkania Teatrów Jednego Aktora

22-24 listopada 2019

Teatr „Baj Pomorski” w Toruniu

 

*” (…) w tym budynku, w 1943 roku, Gauleiter Pomorza i namiestnik Hitlera, Albert Forster, wypowiedział zdanie: „Nigdy więcej na tej ziemi nie zaświeci polskie słońce, nigdy z tej sceny nie zabrzmi polskie słowo.” /Władysław M. Owczarzak „Zwykły człowiek. Rzecz o Stanisławie Stapfie”/ (…)”. Raptem po trzech latach od tej podłej wypowiedzi, nowa siedziba Państwowego Teatru Lalki i Aktora „Baj Pomorski” wypełniła się gwarą polskich dzieci.

 

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry