Jeśli zapytać przeciętnego Europejczyka, z czym kojarzy mu się Norwegia, pierwszą odpowiedzią będą zapewne fiordy, wikingowie, zorze polarne, może nawet black metal.
Norwegia jest dużym, najsłabiej po Islandii zaludnionym krajem europejskim. Jej mieszkańcy żyją przeważnie w niewielkich, oddalonych od siebie skupiskach. Odnieść można wrażenie, że łatwiej tu spotkać przedstawicieli wszelkich nacji i kultur niż rdzennych Norwegów.
Ponieważ ostro walczy się tam z alkoholizmem, procenty są drogie i trudno dostępne. Nie znaczy to bynajmniej, że problem ten tam nie istnieje. Pije się po prostu inaczej niż np. w Polsce. Ponadto, poza wyjątkiem Estonii, w Norwegii większa liczba ludzi umiera z przedawkowania narkotykami niż w jakimkolwiek innym kraju w Europie.
Drogi Norwegowie mają równe i suną po nich eleganckie wozy, ale darmo szukać na nich śmiałka, który docisnąłby gaz do dechy. Przepisy dotyczące prędkości są bowiem surowe, a kary –drakońskie. O fantazyjnych ekscesach znanych z filmów o wikingach lepiej więc zapomnieć. Bez towarzystwa, wódki i kawaleryjskiej jazdy... Czyż Polak może poczuć się w takim miejscu jak u siebie w domu?
Epizod pierwszy.
Dla poszukiwaczy przygód Norwegia to dzikie fiordy i ośnieżone szczyty. Dla mnie natomiast to kraj, w którym narodziła się pełna ekspresji sztuka określająca ducha romantyzmu i fin de siecle’u. Ojczyzna Muncha, Vigelanda, Griega i oczywiście Ibsena.
Nic tak nie ułatwia zrozumienia natury obcego kraju, jak kontakt z jego kulturą i sztuką. Artyści mówią więcej o swej ojczyźnie niż najlepszy nawet przewodnik. Wprowadzają nas w świat niedostępny dla typowego turysty czy globtrotera. Podróż do Norwegii nie powinna być zatem tylko wyprawą na Sognerfjord, Lofoty czy narciarskim spacerem po przedmieściach Trondheim. Artystyczne oblicze Norwegii można poznać, oglądając obrazy Muncha, odwiedzając Frogner Park w Oslo lub słuchając „Koncertu fortepianowego A-moll op. 16” nad wodami jeziora u stóp domu Edvarda Griega w Troldhaugen.
Najwybitniejsze dzieło norweskiego malarza – „Krzyk” – żyje własnym życiem. Wykrzywiona, ekspresyjna twarz, którą artysta umieścił na płótnie w 1893 r., stała się wizytówką Norwegii na równi z tratwą Kon-Tiki czy Centrum Pokojowej Nagrody Nobla w Oslo. Obraz ten zapoczątkował w sztuce europejskiej epokę ekspresjonizmu. Doskonale też wpisuje się w estetykę secesyjną powstałą pod wpływem osobistych doświadczeń artysty. W dziennikach malarz opisał doświadczenie, które mogło być inspiracją do powstania tego dzieła: „Szedłem drogą z dwoma przyjaciółmi – słońce zaszło. Niebo nagle stało się krwią i poczułem, jakby oddech smutku. Zatrzymałem się – oparłem o balustradę śmiertelnie zmęczony. Nad niebiesko-czarnym fiordem i miastem wisiały chmury kapiącej, parującej krwi. Moi przyjaciele poszli dalej, a ja zostałem. Drżąc ze strachu z otwartą raną w mojej piersi. Wielki, niekończący się krzyk przeszył naturę”. Przed kilku laty „Krzyk” padł łupem jednej z najbardziej śmiałych kradzieży w historii muzealnictwa. Wraz z obrazem „Madonna” został wyniesiony z muzeum Muncha w Oslo na oczach zwiedzających. Na szczęście, oba dzieła wróciły już na miejsce, a jedyną pamiątka tamtego wydarzenia jest zamontowany w muzeum system zabezpieczeń niczym z bankowego skarbca. Munch miał zwyczaj wielokrotnie malować te same tematy. Dzięki temu znamy kilkadziesiąt wersji „Krzyku” i to zarówno w wersji malowanej, jak i graficznej. Depresyjny styl Muncha, który odnajdziemy również w takich pracach jak: „Zazdrość”, „Śmierć w domu chorego” czy „Pocałunek”, jest barometrem norweskiego spleenu, który w ostatnich latach XIX w. opanował całą sztukę europejską.
Frogner Park
Był rok 1892. Ulice Paryża przemierzał 23-letni norweski rzeźbiarz Gustav Vigeland. Szedł do pracowni jednego z najważniejszych artystów francuskich, Augusta Rodina. Kilka lat wcześniej młody Norweg zafascynowany twórczością paryskiego rzeźbiarza sam zdecydował się uprawiać tę sztukę, a po studiach przybył do Paryża, aby uczyć się w pracowni Rodina. Vigeland nie zdawał sobie wówczas sprawy, że za kilkadziesiąt lat do jego pracowni będą przybywać młodzi twórcy uważający go za mistrza, a on sam stanie się najwybitniejszym norweskim rzeźbiarzem przełomu XIX i XX wieku. Dziełem życia Gustava Vigelanda jest zespół rzeźbiarski Frogner Park w Oslo, jedna z najciekawszych tego typu realizacji w Europie. Ten monumentalny kompleks parkowy jest wypełniony 212 rzeźbami będącymi emocjonalną spowiedzią Vigelanda. Znajdziemy tu skrajne stany ducha i relacje, jakie łączą lub dzielą ludzi. Rzeźby przedstawiają miłość, złość, pożądanie, przyjaźń, strach przed śmiercią. Układają się w zwarty cykl stanowiący alegorię ludzkiego życia. Kompleks jest zwieńczony 14-metrowym obeliskiem, na który składa się 121 figur. Vigeland, podobnie jak Munch, sięgał w głąb ludzkiej duszy, by wydobyć skrywane tam emocje i zamienić je w sztukę. Miłośnicy talentu Vigelanda mogą obejrzeć jego prace w Muzeum Narodowym w Krakowie. Na wystawie „Na drogach duszy. Gustav Vigeland a rzeźba polska około 1900” dzieła Norwega są prezentowane wraz z pracami polskich rzeźbiarzy, takich jak Konstanty Laszczka i Bolesław Biegas.
Wzgórze Trolli
Mała, drewniana willa nad wysokim urwiskiem Troldhaugen (Wzgórze Trolli). Po wyjściu przed sień widać położone kilkadziesiąt metrów niżej jezioro i kołyszące się gdzieś w oddali małe łódeczki. Ten widok nie zmienił się od ponad stu lat. Każdego dnia towarzyszył gospodarzowi posiadłości, kompozytorowi Edvardowi Griegowi, mistrzowi norweskiego romantyzmu. W domu zachowały się oryginale meble z końca XIX w. oraz czarny Steinway Griega. Z portretów wiszących na ścianach willi spogląda drobny, wąsaty mężczyzna o zmierzwionej fryzurze. „Little giant” – tak bowiem Griega nazywają jego rodacy – miał zaledwie 152 cm wzrostu. Artysta początkowo mieszkał w Oslo. W 1880 r. przeniósł się do Bergen, a stamtąd dopiero trafił na urwisko. Melodyjne kompozycje Griega zaliczane do kanonu romantyzmu norweskiego odwołują się do północnych sag i ballad. Dlatego słuchając jego muzyki, łatwo przenieść się do świata wikingów i skandynawskiego folkloru. Poniżej willi, nad samą wodą stoi czerwona drewniana chatka pełniąca funkcję letniej pracowni. Mieści się w niej pianino, piecyk, biurko i fotel. Tu właśnie powstawały najbardziej znane utwory Griega – „W grocie króla gór” i „Pieśń Solwejgi”. W połowie drogi między willą i chatką wznosi się sala koncertowa perfekcyjnie wkomponowana w rozpadlinę skalną. Można tu usłyszeć koncerty Griega grane na żywo. Nieopodal znajduje się nowoczesne muzeum poświęcone kompozytorowi. Wśród licznych pamiątek uwagę zwracają czepek i sukienka, w których był chrzczony kompozytor, kufer podróżny oraz stroje, w jakich występował na koncertach. Na Wzgórzu Trolli, gdzie Grieg spędził 22 lata życia, spoczęły także jego zwłoki (zmarł w 1907 r.) i żony Niny (zmarła w 1935 r.). Grób pary norweskich romantyków znajduje się w grocie w stromym klifie.
www.munch.museum.no, www.kunstmuseene.no, www.oslo-norway.com