Wyszukiwanie

:

Treść strony

Felietony

Autoportret

HORYZONT ZDARZEŃ Bękart z Kosmosu kontra Przedwyborcza Polska A.D. 2015

Autor tekstu: Kosmiczny Bastard
Ilustracja: Kosmiczny Bastard
30.10.2015

Kosmiczny Bastard przysiadł na krawędzi Horyzontu Zdarzeń, opuszczając swobodnie swe mackowate odnóża. Mimo to cały czas wzdragał się przed spojrzeniem w owo ponure miejsce Wszechświata… Wreszcie boleśnie zacisnął żuwaczki, szeroko otworzył trzynaste ślepie kosmiczne i zajrzał wprost w otchłań tego ziemskiego państwa, co nazywa się Polska. Jego obawy okazały się uzasadnione, wszak szeroko rozpościerający się mroczny październik okazał się tu najmniejszym problemem.

Nie było wojny, a kraj wydawał się stabilny, mimo to sytuacja społeczno-polityczna miała się dość nieciekawie. Nadchodzące wybory podsycały atmosferę grozy, a to dla tego, że wedle wszelkich sondaży publikowanych w sieci, radiu i telewizji wygrać w nich miały prawicowe potwory. Wszyscy tak uwierzyli w samosprawdzającą się przepowiednię, że aż dziw, że dalej chciano przeprowadzać całe to demokratyczne głosowanie. Politycy, co dotychczas wygodnie stali po środku, czym prędzej zaczęli chylić się na prawo. Żaden z nich nie chciał nagle obudzić się poza burtą Prawej Polski, która coraz wyraźniej rysowała się pośród spienionych odmętów przedwyborczego chaosu i fantazmatu. Należało szybko przyklęknąć i pocałować biskupa. A gdzie? – to już pytanie drugorzędne.

W wielu miastach i miasteczkach katofaszystowskie bestie podniosły buńczucznie swe łyse łby, organizując marsze nienawiści przeciwko syryjskim uchodźcom. W ich trakcie Swastyka i Kotwica Walcząca zgodnie podały sobie ręce, a wszystko na najprawdziwszym dresowym napierśniku nowego polskiego rycerza. Współcześni powstańcy i naziści ruszyli ramię w ramię do boju ze wspólnym wrogiem – najeźdźcą islamskim, którym ich zdaniem jest każdy uchodźca. Politycy wiadomej proweniencji oczywiście podsycali nienawiść tej ciemnej tłuszczy, niezbyt cwano kalkulując, że stanie się ona mandatem do sprawowania władzy. Niestety te kalkulacje wydają się być o tyle uzasadnione, że w panującej od kilku miesięcy atmosferze przeciętny obywatel także bezwstydnie obnażył swe prawe oblicze, z rozbrajającą szczerością deklarując po mszy i przy niedzielnym kotlecie, że z chęcią zagazowałby kilka rodzin syryjskich, amen. Na fejsbuku pojawił się miłosierny chrześcijanin z karabinem…

Ja nawet rozumiem lęk przed islamem. W końcu o krajach arabskich w Polsce z reguły słyszy się w kontekście ataków terrorystycznych, pogwałcenia praw człowieka, a już zwłaszcza – kobiet. I jest to jakaś część prawdy. Poza tym islam to religia, a każda religia jest narzędziem społeczno-kulturowej manipulacji, zbudowanym w gruncie rzeczy na kłamstwie, zaś jej założenia totalnie odklejają się od jakiegokolwiek racjonalnego myślenia, za to pozostają silnie ukorzenione w rozumowaniu średniowiecznym. W związku z tym wszystkim może ona stanowić poważne zagrożenie dla wszystkich, którzy akurat zostaną uznani jej wrogami. Zresztą, nie ma co ukrywać – religia stanowiła, stanowi i niestety pewnie jeszcze długo będzie je stanowić. Zbyt wiele jest na to przykładów, by warto było je tutaj wymieniać. Oczywiście należy pamiętać, że nie jest ona źródłem wszelkiego zła, nie jest nim też żaden bóg – a tylko człowiek!

Paradoks jednak polega na tym, że fanatyzmu islamskiego najbardziej obawia się nie kto inny, jak właśnie polscy fanatycy narodowo-katoliccy, którzy w żadnej mierze nie zgodziliby się z moim wcześniejszym stwierdzeniem o naturze religii. Zaciekle bronią oni księdza pedofila, bez mrugnięcia okiem oskarżają ofiary gwałtów o to, że same są sobie winne, generalnie kobiety traktują jako podrzędne istoty realizujące swój potencjał jedynie w trzech płaszczyznach: sprzątania, gotowania i rodzenia. Czują przy tym moralne prawo i obowiązek, aby swobodnie zarządzać zasobami macicznymi kraju. Więc albo rodzime demony boją się obcej konkurencji albo wyprojektowują swoje najgorsze instynkta. Jeden rabin powie tak, inny rabin powie nie, a ja powiem – i tak, i tak, i tak.

Ale na tym nie koniec jeszcze tej groteski. Trybunał Konstytucyjny w ostatnich tygodniach postanowił niezłomnie stać na straży Konstytucji Rzeczy Pospolitej Polskiej Katechizmu Kościoła Katolickiego. Zapisy konstytucyjne traktując z taką dozą relatywizmu, z jaką większość polskich katolików zwykło traktować swoją świętą książkę oraz wszelkie kościelne adnotacje i suplementy. Ktoś naiwnie mógłby pomyśleć, że to jakaś pomyłka, która wynikała zapewne dlatego, że słowo „kościół”, podobnie jak słowo „konstytucja”, zaczyna się na literki „k” i „o”. Ale niestety – prawda jest znacznie gorsza. Bowiem Trybunał od zawsze stał tam, gdzie stało… dobro… Kościoła rzymskokatolickiego. Zawczasu uznał, że konstytucja bezdyskusyjnie mówi o ochronie życia od chwili poczęcia oraz definiuje małżeństwo jako związek mężczyzny i kobiety, chociaż nie sposób logicznie wyprowadzić tych wniosków z samych jej zapisów. Orzekał, że wartości chrześcijańskie w mediach powinny być chronione, a wprowadzenie katechezy do szkół nie dyskryminuje niekatolików. Co więcej, zdaniem Trybunału, wliczanie dodatkowej oceny z religii nie wpływa na średnią, co przeczy już nie tylko neutralności światopoglądowej państwa, ale też prawom matematyki. Sędziowie naturalnie uważają też, że wolność kultu i praktykowania religii jest nieograniczona, natomiast zapewnienie mniejszościom religijnym równości wobec prawa nie leży już w ich kompetencjach. Wiedząc to wszystko, nie będziemy zaskoczeni dwoma ostatnimi wyrokami dziesięciu sprawiedliwych. W pierwszym z nich orzekli oni, że 196. artykuł kodeksu karnego, który za obrazę tzw. „uczuć religijnych" przewiduje karę nawet dwóch lat pozbawienia wolności, jest zgodny z duchem konstytucji. W drugim zaś uznali, że niezgodny z konstytucją jest obowiązek wskazania przez lekarza, który powołując się na klauzulę sumienia odmawia legalnego zabiegu innego gabinetu lub szpitala, w którym świadczenie to zostanie wykonane. Niekonstytucyjny, zdaniem sędziów, jest też zakaz powołania się klauzulę sumienia w przypadkach związanych z poważnym zagrożeniem zdrowia i życia pacjenta. I choć praca Trybunału może się nie podobać, to jednego nie można mu zarzucić – braku konsekwencji w podejściu do relacji: państwo – kościół. Kościół zawsze ma pierwszeństwo, państwo i obywatele muszą ustąpić. Nie bez kozery obecny prezes Trybunału Konstytucyjnego jest kawalerem orderu papieskiego! I szach mat, ty lewacka kurwo!

Tak też sędziowie, politycy oraz przeciętna Kowalska [gender alert!] mocno trzymają się prawej burty. I dzieje się tak, że góra wzmacnia dół, a dół wzmacnia górę. Prawoskręt to podwójnie sprzężony. I żeby tylko! Czy jednak naprawdę należy się dziwić atmosferze panującej tuż przed kolejnymi wolnymi wyborami? Przecież Polska nigdy nie była tak naprawdę lewa, ani za komuny, ani za panowania tak zwanych rządów lewicy! Uczulam przy tym, że kraj ten wcale nie jest pojebany – jak to zwykli sarkać słynni polscy malkontenci – bo jeśli już, to pojebani mogą być tylko, właśnie i niestety – ludzie… Może więc zasługują oni na, wieszczone tako przez media jako przez bukmacherów, rządy prawicowych potworów oraz teokratyczne państwo w pełnym rozkwicie?! Wszakże wszystko odbędzie się zgodnie z zasadami demokracji…

A wam, biednym polskim lewakom i ateistom, pozostanie tylko codzienny smuteczek oraz słonymi łzami podmywanie wiekowej, kościelno-państwowej skamieliny, wszakże – kropla drąży skałę. Inną opcją jest wysłuchanie uprzejmej rady Ludwika Dorna… Nie bądźmy jednak totalnymi pesymistami. Ciągle przecież możemy wierzyć w podobno stale liberalizujący się obyczajowo Duch Czasu (jakkolwiek dziwnie by tu nie wyglądały słowa „wierzyć” i „duch”). Bezsprzecznie też należy cieszyć się choćby z podpisania konwencji antyprzemocowej, działalności politycznej Roberta Biedronia, 150 tysięcy podpisów pod projektem Świeckiej Szkoły oraz wiązać wyborcze nadzieje na lewe jutro z Partią Razem…

Ale przyznam się, że czasem mi to już nie wystarcza. A wtedy rodzi się we mnie szalone marzenie, aby objąć w swe niepodzielne władanie całą Krainę Kwitnącej Cebuli! Warkotem kosmicznym samemu siebie mianować Dyktatorem Miłości, Generalissimusem Tolerancji, Imperatorem Wolności, Lordem Protektorem Praw Mniejszości, Papieżem Laicyzacji oraz Galaktycznym Strażnikiem Poprawności Politycznej. Zaraz po tym krwawo i bez litości karać wszelkie przejawy nienawiści, niewolnictwa, wyzysku, faszyzmu, rasizmu, seksizmu, dyskryminacji, ksenofobi, homofonii, indoktrynacji religijnej, zawłaszczania przestrzeni publicznej i symboliki narodowej…

Gdy długo patrzysz w Polskę, Polska zaczyna patrzeć w ciebie. Ten, który walczy z jej przedwiecznymi upiorami, winien ciągle baczyć, by samemu nie stać się jednym z nich…

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry