Wyszukiwanie

:

Treść strony

Przejazd

Hiperindywidualizm

Autor tekstu: Kajetan Giziński
13.08.2016

Nowoczesność, zwana przez niektórych późną, płynną lub ponowoczesnością, to po prostu czasy obecne. Charakteryzują się one nade wszystko ogromną dynamiką, nieporównywalną do żadnej z wcześniejszych epok. Z tego też powodu wszystko wydaje się tymczasowe, chwilowe, mające służyć na teraz. Podłoże tak daleko idących przemian wynika w podobnej mierze z rozwoju myśli filozoficznej, która w nieskrępowany sposób brnie w indywidualizm, personalizm, czy w końcu hiperindywidualizm, a także ze zmian całych społeczeństw podyktowanych warunkami wysoko rozwiniętego przemysłu i techniki (jakkolwiek przez wielu autorów społeczeństwo uznawane jest za sztuczny twór).

Spośród licznych problemów charakterystycznych dla ponowoczesności, w moim przekonaniu, najistotniejszym jest właśnie wybujały indywidualizm, jako perspektywa myślenia w ogóle, ale też zjawisko socjologiczne oraz wynikająca z niego samotność i osamotnienie (wchodzące w zakres badań psychologii). Od początkowej perspektywy antagonizującej jednostkę i społeczeństwo, jak u Johna Stuarta Milla czy Herberta Spencera, płynna nowoczesność doszła do społeczeństwa jednostek, konceptu Norberta Eliasa, który, moim zdaniem, pozostaje do dziś aktualny. Sądzę też, że nie kłóci się to z jednoczesnym uznaniem teorii Maffesoliego, w myśl którego najczęściej spotykaną formą organizacji społecznej w ponowoczesności są „nowe plemiona” jako wspólnoty afektualne, oparte na wspólnocie przeżyć. Uważam, że synteza obu tych propozcji daje najpełniejszy obraz rzeczywistości, w której obecnie się znajdujemy.

Jednostka sama w sobie również jest bytem dynamicznym. Pojęcie jednostki jest tak naprawdę bardzo późnym wynalazkiem, pochodzi bowiem z XVIII wieku, choć dziś jej istnienie wydaje się oczywiste. Także jego zakres nie obejmuje wcale wszystkich ludzi, ponieważ w kulturach Wschodu, szczególnie Dalekiego, nie tylko jest ono zupełnie obce tradycji, ale także w ogóle nie istnieje. Na Zachodzie natomiast podstawowym mechanizmem kształtującym życie jest indywidualizacja, stopniowo i nieprzerwanie postępująca od okresu odrodzenia, ze szczególnym zaś nasileniem od połowy XIX wieku. Wtedy to takie indywidualności jak Fiodor Dostojewski jako ideę fix przyjęły opisanie szeroko pojętego „życia wewnętrznego”, które ostatnio zastępowane jest niezwykle modnym pojęciem „duchowość” w rozumieniu czysto psychologicznym (o ile chociaż tę czystość zachowuje). Doszedłem tutaj do szczególnego rodzaju indywidualizmu, indywidualizmu chrześcijańskiego, który jako jedyny nie prowadzi, nawet w swych najbardziej rozwiniętych formach, do samotności czy może precyzyjniej osamotnienia. Poświęcę mu więcej uwagi później.

Także indywidualizacja jako proces uległa znacznej przemianie od czasów dziewiętnastowiecznego rozkładu starego systemu zależności społecznych, gdzie dominował nadzór i przymus. Obecnie jest to raczej konglomerat różnorodnych, nieprzerwanie zmiennych i koniecznych przemian rozumianych jako modernizacja. Jak wskazuje Ulrich Beck, indywidualizacja to: „wykorzenianie [pojęcie Giddensa – przyp.aut.] ze starych stylów życia społeczeństwa przemysłowego” i zakorzenianie w nowych, będących efektem własnych starań, samodzielnie projektowanych. Przemiany te nie następują jednak dobrowolnie, ale pod wpływem ewolucji warunków historycznych i ludzie są na nią skazani (Beck, Giddens, Lash 2009: 27). Indywidualizacja, taka jak określa ją Beck, występuje tylko w późnej nowoczesności, ponieważ unieważnia wszystkie elementy społeczeństwa przemysłowego, włącznie z tradycyjnymi społecznościami lokalnymi. Łączy się też nierozerwalnie z innym procesem – globalizacją, która, zdaniem socjologa, jest rewersem tego samego mechanizmu, czyli modernizacji refleksywnej (Beck, Giddens, Lash 2009: 29). Indywidualizacja postępuje razem z detradycjonalizacją, która odrzuca pamięć zbiorową z jej strażnikami i konstytuującymi je moralnością oraz emocjami. Tradycja traci obecnie na znaczeniu, ponieważ stan teraźniejszy uzależnia od przeszłości i przewiduje jego trwanie także w przyszłości. Jest ona stale zbiorowo lub społecznie rekonstruowana, a nie mechanicznie konserwowana. (Beck, Giddens, Lash 2009: 88) Ponowoczesność zaś przede wszystkim cechuje się dynamiką przemian. Detradycjonalizacja nie oznacza, że tradycje całkowicie zanikają, ale objawiają się w inny sposób, często związany z jakimś rodzajem sentymentalności. Opiera się wtedy na odwoływaniu do reliktów, które nie rozwinęły się dalej i tożsamość z nimi nie wiąże się z ciągłością przeszłości.

Należy podkreślić, że jeszcze przed II wojną światową takie unowocześnianie następowało w sposób całkowicie oczywisty, gdy wiele państw zmieniało swój ustrój polityczny, wymuszając na społeczeństwach utworzenie nowego porządku. Wtedy indywidualizacja była jeszcze w bardzo wczesnym stadium. Tożsamość przybierała wtedy często formy kolektywne, które miały bronić wspólnych interesów. Ludzie nie rozumieli do końca, co znaczy być jednostką, więc gdy dawne grupy społeczne (klasy) z dnia na dzień przestały istnieć, utworzenie nowych uznali za oczywistość. Zdaniem Zygmunta Baumana indywidualizacja jest grą, w której uczestnictwa się nie uniknie (Bauman 2008: 61). Uczony twierdzi również, że „[...] pogłębia się przepaść między jednostkowością jako przeznaczeniem człowieka a jednostkowością jako praktyczną umiejętnością afirmacji [...]” (Bauman 2008: 62). Chodzi o to, że sam fakt wprzęgnięcia w kulturę narzucającą wykształcenie autonomicznych cech jednostki nie oznacza jeszcze, że ta jednostka potrafi tak rozumianą samodzielność osiągnąć i się z nią pogodzić. Bardzo często tak nie jest, skąd biorą się liczne problemy obyczajowe i nie tylko.

W tym miejscu przydatna będzie kategoria obcego, stworzona przez wybitnego socjologa Georga Simmla. Z upływem czasu „obcy” stał się terminem o bardzo konkretnej treści, ponieważ zaczął odnosić się do tylko jednego typu obcości, który został tematem rozprawy tego naukowca. Taki „obcy” jest przybyszem w danej społeczności i nawiązuje różnego rodzaju relacje z jego członkami, ale nigdy nie zostaje w pełni zafirmowany przez pozostałych (tubylców), przez co jest jednocześnie bliski i odległy, a jego „stosunek do innych polega na braku stosunku” (Simmel 2005: 304). Szerokie pole znaczeń mieszczące się w kategorii „obcego” pokrywa się w dużym stopniu z zakresem pojęcia tożsamość, stanowiącego jeden z podstawowych problemów wszystkich nauk społecznych. Już w słowie „tożsamość”, złożonym z dwóch członów: „toż-” i „-samość” zawarta jest charakterystyczna dwuznaczność. Utożsamienie się z jakimkolwiek społeczeństwem jednocześnie akcentuje także odrębność danej osoby lub grupy od innych (obcych). Budowanie tożsamości może się odbywać na trzy sposoby: pierwotny, rozgraniczający to, co wewnątrz i na zewnątrz; cywilizacyjny, który dotyczy naturalnego przestrzegania powszechnych w danej społeczności norm; transcendencji lub świętości, gdzie dana grupa wiąże się ze sferą sacrum (Tarczyński 2014: 17). Nie ma jednak konieczności stosowania konkretnego kryterium, ponieważ każda zbiorowość posiada własne mniej lub bardziej intuicyjne sposoby odróżniania swoich i obcych. Tak rozumiana obcość jest specyficznym typem indywidualności, budowanej często na negacji, ale może przede wszystkim na niezbywalnej odmienności, która jednakowo konstytuuje każdą jednostkę. Ten aspekt jest szczególnie ważny w odniesieniu do ponowoczesności, w której wszystkie więzi społeczne uległy rozluźnieniu. Kategoria obcego w ten sposób rozrasta się do wielkich rozmiarów i dotyczy już nie tylko przybyszów, lecz również tubylców. Szczególnie zyskuje na znaczeniu w dużych metropoliach, gdzie dla higieny psychicznej z góry zakłada się obcość i obojętność wszystkich przechodniów na ulicy. Tak daleko sięgajaca obcość jest powodem równie powszechnego strachu przed innym i nieznanym. W tym kontekście można by przywołać obecną sytuację w Polsce. Wielu Polaków boi się uchodźców i emigrantów już z tytułu tego, że nie należą do ich społeczności. Choć rzeczywiste ryzyko ataków terrorystycznych czy innych tego typu incydentów jest naprawdę nikłe, a rzeczonych „obcych” u nas jak na lekarstwo, to i tak wśród szerokiego grona wywołują strach. Mechanizmy te przybierają na sile do tego stopnia, że społeczeństwa w swoich obawach stają się skrajnie konformistyczne i uważają taką postawę za oczywistość, nie zauważając, że w ten sposób właśnie skazują się na hegemonię obcych (Bauman 2008: 70). Także utrzymywanie uprzejmej nieuwagi (pojęcie Ervinga Goffmana) odnosi się do obcych, konkretnie do ogromnych ilości obcych na ulicach dużego miasta. Zdaniem socjologa służy ona zachowaniu ogólnie pojętego zaufania, które umożliwia nawiązanie kontaktów w sytuacjach publicznych. Właśnie w takiej dziwnej zależności objawia się typowe nowoczesne zachowanie.

Na bardzo ważną stronę indywidualizmu zwrócił uwagę już w okresie Oświecenia Gotthold Lessing. Jego zdaniem Europejczycy u zarania nowoczesności uwolnili się od wiary w akt stworzenia, objawienie i wieczne potępienie (a więc od chrześcijaństwa), przez co zdali się na siebie samych i doszli do wniosku, że ich samodoskonalenie ograniczone jest jedynie przez ich umiejętności i siłę woli (stanowisko zaskakująco zbieżne z żyjącym później Nietzschem). To samo można powiedzieć w odniesieniu do płynnej nowoczesności. Skoro nie ma ostatecznej gratyfikacji, to nie można jej też uzyskać i trzeba stale wyznaczać sobie nowe cele, aby zyskać chociaż chwilową satysfakcję (która jest chwilowa z założenia). Tę tezę można traktować uniwersalnie, odnosząc ją nie tylko do religii, ale do wszystkich dziedzin życia. Stąd też pozornie paradoksalna zależność, że im bardziej jednostka jest niezdolna do trwałej relacji, tym częściej zawiera przygodne znajomości (Bauman 2008: 129-130). Uogólniając, ponowoczesny człowiek musi natychmiast dostać wszystko, czego chce. Czekanie na nagrodę, która być może przyjdzie po bliżej nieokreślonym czasie jest, z dzisiejszej perspektywy, zupełnie bezsensowne. Potrzeba szybkiego wynagrodzenia wynika z chwiejnej tożsamości jednostki.

Jednym z patologicznych przypadków takiej prowizorycznej tożsamości hiperindywidualnej jest narcyzm. Osobowość nie może uzyskać ostatecznego stanu, ponieważ tworzą ją dwa sprzeczne sygnały: samouwielbienie i nienawiść do siebie. Fałszywy obraz samego siebie jest kreowany, aby odwrócić uwagę od rzeczywistości. To swego rodzaju ochronny klosz, by nie wpaść w nieunikniony jawny konflikt, który doprowadzi do bardzo mocnego kryzysu. Narcyzm jest typowy dla późnej nowoczesności (termin preferowany przez Anthonego Giddensa), bo jest efektem moralnego wycofania się tożsamości jednostki z „nieprzyjaznego świata zewnętrznego” (Giddens 2001: 232). Narcyzowi nie odpowiada świat, w którym przyszło mu żyć, więc wytwarza swój własny zamknięty układ, w którym wszystko jest po jego myśli. Tak ukształtowany indywidualizm jest bardzo niebezpieczny także dla środowiska, ponieważ Narcyz rani wszystkie osoby bliskie całkowitą obojętnością na ich problemy. Kolejna, typowa dla ponowoczesności patologiczna forma podkreślenia swojej odrębności to zaburzenia żywienia, które są wbrew pozorom chorobami psychiki, a nie ciała, co udowodniło wielu psychologów. Koronnym przykładem jest tu anoreksja, podobnie jak narcyzm, zbudowana na buncie, znów charakterystycznym dla późnej nowoczesności, ponieważ w przeciwieństwie do wczesnego jej etapu, ten protest jest aktywny. Jak podkreśla Susie Orbach, polega on na refleksyjnym i skutecznym kształtowaniu swojej cielesności. Miejsce pasywnych omdleń zastępuje twardy, wręcz ascetyczny, wprowadzony bardzo czynnie i świadomie, reżim. Właśnie owa refleksyjność projektowania samego siebie jest właściwa dla naszej epoki. Kompulsywna kontrola swojego życia, która tak naprawdę ogranicza się do kontroli ciała, daje choremu poczucie satysfakcji, ponieważ sprawia wrażenie bycia zdecydowanym i silnym. Czasami reżim osiąga taką siłę, że ucieka spod kontroli. Pewność siebie daje jedynie całkowita konsekwencja, więc zdarzają się przypadki zagłodzenia na śmierć (Giddens 2001: 147-148). Tak jak narcyzm, anoreksja wynika z chęci zwrócenia uwagi na siebie. Różnica polega na tym, że działanie anorektyka/anorektyczki jest dwuznaczne, bo jest także wołaniem o pomoc.

Istnieje jeszcze forma indywidualizmu, zdefiniowana przez Georga Simmla, zwana obcością z wyboru. Tacy „ obcy” żyją jakby obok ludzi, nie są ani w pełni z nimi, ani bez nich. Nie są też całkowicie samowystarczalnymi samotnikami. (Waśkiewicz 2008: 383-384). Bardzo powszechnym, wręcz symptomatycznym dla płynnej nowoczesności, reprezentantem ich podgrupy jest tzw. singiel, czyli osoba, która w pełni świadomie wybrała samotne życie nie jako tymczasową alternatywę dla życia rodzinnego, ale jako docelowy projekt (Żurek 2014: 36). Singlostwo opiera się na posuniętej do skrajności autorefleksyjności, która doprowadziła do egoizmu pod płaszczem szanowania prawa do prywatności i samostanowienia. Aldona Żurek jako jedną z konstytutywnych cech tej grupy uznała zabawowość, którą ja nazwałbym po prostu hedonizmem. Pomimo tego przyznała również, że single potrzebują stałej obecności innych ludzi (Żurek 2014: 49). Wszystko to, razem z dużą mobilnością społeczeństwa, osłabieniem więzi i ogromną aktywizacją zawodową kobiet, wiąże się z rosnącym znaczeniem jednostki (Leszniewski 2015: 208). Single nie chcą się wiązać na stałe, ani nawiązywać głębokich relacji, pozostawiając sobie coś w rodzaju buforu bezpieczeństwa, aby się nie rozczarować. Jednym z ich głównych dążeń jest sukces rozumiany jako cel sam w sobie. Aby go uzyskać konieczna jest wewnętrzna, hiperindywidualna motywacja przedkładająca podziw nad szacunek (Szahaj 2012: 2). Przez to wpisują się w szeroki nurt kultury narcystycznej (nie mylić z zaburzeniem narcyzmu) ludzi, którzy aby dowieść przed sobą własnej wartości, potrzebują poklasku innych. Bardzo często takie dowartościowanie odbywa się kosztem innych i wtedy jest tym bardziej pożądane, ponieważ pozycja względem konkurencji relatywnie jeszcze bardziej rośnie (Szahaj 2012: 7).

Powrócę teraz do wspomnianego już indywidualizmu chrześcijańskiego, który opiera się nowoczesnym procesom modernizacji. Zdaniem Giddensa, obrona tradycji „(...)może się dokonywać z punktu widzenia ich samych albo w bardziej dialogicznym kontekście; w tym wypadku refleksyjność może być wielowarstwowa, jak wówczas, kiedy broni się religii, wskazując na trudność życia w świecie radykalnego zwątpienia” (Beck, Giddens, Lash: 135). Niewątpliwie tradycja chrześcijańska daje atrakcyjną alternatywę dla wciąż potencjalnej i zmiennej tożsamości ponowoczesnej. Indywidualizm został tu głęboko skonceptualizowany, dając każdej jednostce jej własne talenty, z których posiadaniem wiąże się prywatna misja. W chrześcijaństwie wykształciły się także różne formy obcego z wyboru (w rozumieniu simmlowskim), spośród których najważniejsi są mnich oraz pielgrzym. Już samo utożsamienie się z tą wiarą powoduje obcość względem świata, która jednak nie jest postrzegana jako coś negatywnego, a wręcz przeciwnie. Świadomość tymczasowego pobytu na ziemi sprawia, że chrześcijanie czują się obywatelami nieba, na co zwraca uwagę Waśkiewicz: „Chrześcijaństwo upowszechniło postawę obcości – najpierw absolutnej, a następnie względnej – na skalę wcześniej niespotykaną” (Waśkiewicz 2008: 101). Jej wariant względny to nierozerwalna więź duchowa (unia mistyczna) wszystkich członków wspólnoty.

Indywidualizacja społeczeństwa jako ogólnoświatowy proces jest nieunikniona, choć jednostki mogą się jej na różne sposoby opierać. Istnieją także (zarówno pozytywne, jak i negatywne) skutki tych przemian, którym trzeba się stale przyglądać, ponieważ mogą w niespodziewanym momencie zatrzymać się lub zmienić bieg. Ratunkiem przed niebezpieczeństwami, które za sobą niesie, może być utożsamienie z jakąkolwiek tradycją. Nie można jednak uczynić tego mechanicznie bądź związać się w pełni z obcą kulturą, bo człowiek zawsze przyjmować będzie nieświadomie, przynajmniej w pewnej części, różne nieformalne normy, wśród których dorastał.

 

 

Bibliografia:

 

Bauman Z., Zindywidualizowane społeczeństwo, przeł. O. i W. Kubińscy, GWP, Gdańsk 2008

Beck U., Giddens A., Lash S., Modernizacja refleksyjna : polityka, tradycja i estetyka w porządku społecznym nowoczesności, przeł. J. Konieczny, PWN, Warszawa 2009.

Giddens A., Nowoczesność i tożsamość: "ja" i społeczeństwo w epoce późnej nowoczesności, przeł. A. Szulżycka, PWN, Warszawa 2001.

Leszniewski T., Tożsamość jednostki w warunkach kultury indywidualizmu – problem społecznego zaangażowania. Wokół rozważań Richarda Sennetta, [w:] Studia Edukacyjne nr 36 2015, s. 205-218.

Maffesoli M., Czas plemion. Schyłek indywidualizmu w społeczeństwach ponowoczesnych, przeł. M. Buchole, PWN, Warszawa 2008.

Simmel G., Socjologia, tłum. M. Łukaszewicz, Warszawa 2005.

Szahaj A., Kultura upokarzania, [w:] Odra nr 2 2012, s. 40-44.

Tarczyński A., Obcy: perspektywa doświadczenia grupowego, Wydawnictwo Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego, Bydgoszcz 2014.

Waśkiewicz A., Obcy z wyboru: studium filozofii aspołecznej, Prószyński i S-ka, Warszawa 2008.

Żurek A., Single – kategoria społeczna i styl życia, [w:] „Folia Sociologica” nr 51 2014.

 

 

 

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry