Wyszukiwanie

:

Treść strony

Esej recenzencki

Dobro galopuje w białym kapeluszu

Autor tekstu: Dawid Śmigielski
11.07.2016

Fani komiksowego westernu mają powody do zadowolenia. Co prawda ekscytujące przygody Blueberry’ego powoli dobiegają końca (na jesieni Egmont opublikuje ostatnie wydanie zbiorcze cyklu), ale godne zastępstwo szykuje mu rudzielec w białym kapeluszu, czyli Red Dust – bohater serii „Comanche” autorstwa Grega i Hermanna. Wydawnictwo Komiksowe zamierza opublikować cały cykl w ciągu dwóch lat. I takie tempo jest jak najbardziej właściwe, bo pierwszy tom mocno zaostrza apetyt na więcej. Akcja serii została osadzona na ranczu Triple Six znajdującym się na dzikich stepach Wyoming i należącym do tytułowej Comanche. Samotna kobieta i stary zarządca Ten Gallons próbują związać koniec z końcem, co wcale nie jest łatwe. Z pomocą przybywa im szukający pracy jeździec znikąd – Red Dust. Greenstone Falls, do którego zawitał Red, okazuje się miasteczkiem bezprawia, gdzie szeryf nigdy nie trzeźwieje, a władzę sprawuje prawnik Lawrence B. Cathrell. Jego oprychy zjeżdżają się tutaj jeden po drugim. Cathrell, działający na zlecenie anonimowego klienta, ma tylko jeden cel. Przejąć ranczo Triple Six.

Choć fabuła nie wyróżnia się specjalną oryginalnością, a koniec jest nieco przewidywalny, to jednak scenariusz został rozpisany po mistrzowsku („Kwestia konwencji” – rzekłby pan Gumienik). Pełny dramatycznych zwrotów akcji, trzyma w napięciu do ostatniej strony. Seria debiutowała pod koniec lat 60. w komiksowym czasopiśmie „Tintin”. Greg i Hermann publikowali siedmio-, ośmiostronicowe fragmenty w kolejnych numerach. Każdy z tych mikroepizodów do prawdziwa perełka narracyjna i ilustratorska. A całość zebrana w jednym albumie wypada zdumiewająco spójnie. Znajdziemy tu pojedynki rewolwerowców, strzelaniny, ujeżdżanie rączych ogierów, spiski, formowanie grupy przyjaciół. Podział na bohaterów szlachetnych – ci noszą oczywiście, z wyjątkiem jednego, jasne kapelusze, i na czarne charaktery, których głowy zdobią ciemne nakrycia głowy. Jednym słowem, jest tu wszystko, z czym kojarzy się western. Można oczywiście znaleźć tu nieco elementów wyłamujących się z jego klasycznej formy, ale by mówić o zaprzeczeniu gatunku, jest jeszcze za wcześnie.

Rewelacyjnie spisał się Hermann, dla którego były to początki kariery. Nagromadzenie szczegółów na planszach robi ogromne wrażenie. Doskonale się czuje, rysując zimne przestrzenie Wyoming czy zakurzone uliczki Greenstone Falls. Momentami odnosi się wrażenie, że Hermann był w każdym miejscu, które uwiecznił na kartach „Comanche”. Kadry są dynamiczne, perfekcyjnie oddają dramaturgię wydarzeń i utrzymują napięcie, co jest niezbędne przy ilustrowaniu pojedynków rewolwerowców. Ujęcia z lotu ptaka, piękne panoramy, operowanie detalem, zabawa kolorem – wszystko to tylko podkreśla mistrzostwo belgijskiego artysty. Jedynym mankamentem w jego pracach są twarze. Jednak nie chodzi tu o ich brzydotę , do której przyzwyczaił w późniejszych pracach, co i tak jest zabiegiem celowym. W „Comanche” twarze młodych bohaterów wyglądają nad wyraz sztucznie, jakby były wystrugane z drewna – są pozbawione niektórych emocji. Tak się nie dzieje, gdy Hermann rysuje starszych ludzi, naznaczonych upływem czasu. Zmarszczki i blizny tworzą naturalność, której brak Dustowi, Comanche czy Świeżakowi Clemowi. Rzuca się to bardzo w oczy. A przecież Dust, o którym nic nie wiemy, na pewno jest kowbojem, który niejedno już przeżył. To pozowane piękno nie wychodzi za dobrze bohaterom.

„Red Dust”, pierwszy tom „Comanche”, to rozrywka pełną gębą. Mimo ponad 40 lat na karku komiks wcale się nie zestarzał. Nie ma tu mowy o żadnej słodkiej ramotce. To dzieło świadomych twórców, którzy czują Dziki Zachód jak mało kto. Bije z tego komiksu niezwykła naturalność, zarówno w dialogach Grega i rysunkach Hermanna (poza wspomnianym mankamentem). Historię czyta się płynnie, a sama dostarcza tylko pozytywnych wrażeń. Pierwszy tom jest idealnym wprowadzeniem w dłuższą serię oraz znakomicie broni się jako integralna całość. Czytelniku, nie masz nic do stracenia, a wszystko do zyskania! Na koń!

 

„Comanche: Red Dust”

Scenariusz: Greg

Rysunek: Hermann

Wydawnictwo Komiksowe, Prószyński i S-ka

2016

W imieniu redakcji dziękuję WYDAWNICTWU KOMIKSOWEMU i PRÓSZYŃSKI I S-KA za egzemplarz recenzencki.

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry