Pan Minetkov na co dzień wiedzie spokojne życie wykładowcy uniwersyteckiego. W cieniu zaś czai się jego superalter ego – Kapitan Mineta! I tak bohater dzieli obowiązki między ratowaniem miasta przed złem wszelakim i nauczaniem swoich studentów filozofii. Jako że ta druga czynność często odbywa się na kacu, jest o wiele bardziej wymagająca. Ale Minetkov/Mineta nie byłby taki super, gdyby nie potrafił z takim sprawami sobie radzić, a robi to za pomocą sposobów, które nie śniły się największym filozofom. Samo zło natomiast co i rusz ujawnia mroczne macki, zakłócając ustalony porządek świata. Jako że jest ono bardzo mocno osadzone w codzienności, jeszcze ciężej się z nimi walczy.
Trzeba przyznać, że Kapitan Mineta to bohater na miarę naszych czasów, a jednocześnie jak przystało na prawdziwego herosa – to istota z kodeksem moralnym, do którego złamania nie zmusi go żadna, nawet najtrudniejsza sytuacja. Dlatego nigdy nie wysika się pod murkiem. Bez problemu możemy się z nim utożsamić. Któż z nas nie mierzył się w swoim życiu przynajmniej z jednym chujem? Pytanie retoryczne. Ale żaden z nas nie potrafi odczarować chuja. Sprawić, by świat stał się wolny od utrapień, jakie z sobą niesie. Mineta to potrafi. Dzięki swoim supermocom rzecz jasna, ale również dzięki empatii na niespotykanym poziomie. Wrażliwość głównego bohatera jest jak studnia bez dna. Nic wiec dziwnego, że nie znosi przerostu formy nad treścią, a jego najniebezpieczniejszym wrogiem jest Artystyczna Kloaka Wypróżniająca Przerost Formy nad Treścią. Tak częsty w otaczającej nas rzeczywistości, żeby o komiksach tylko wspomnieć. Wśród tych banalnie niebanalnych przypadków przyjdzie mu skrzyżować pięści zarówno z obcą cywilizacją, jak i zupełnie nieobcą rasą, Zmutowanymi Sromami, klątwami i obwisłymi łechtaczkami. O Kapitanie! Mój Kapitanie…
Tworzący przygody nieustraszonego superbohatera Bysztor (scenariusz) i Jaszczur (rysunek) wspięli się na wyżyny niezależnego kunsztu, powołując do życia tak nietuzinkowego bohatera. Może i Kapitan bywa prostacki, chamski, seksistowski, rasistowski, pijany, ale również z wielką gracją porusza problemy otaczającego go/nas świata. Na czele z seksizmem, rasizmem, alkoholizmem i homoseksualizmem, bezmyślnym epatowaniem przemocą i rolą kultury w życiu człowieka i zwierząt. Krótkie historyjki, z których składa się ten OmniPUSS, częstą kończą się zaskakującą puentą. Na tyle zdumiewającą, że pauza między kolejną opowieścią potrafi trwać nawet kilka sekund. Ale mistrzowska cartoonowa kreska Jaszczura przyciąga do zapoznania się z następnymi epizodami z życia Kapitana Minety. (Niewiele więcej niż we wstępie do tego wydania zostało napisane, można powiedzieć, o nieprzeciętnych umiejętnościach Bysztora i Jaszczura).
Tym bardziej dziwi decyzja autorów o zakończeniu cyklu. Któż zdecydowałoby się na taki krok, kiedy to Mineta, jak wieść gmina niesie, miał setki fanek odwiedzających polski konwenty komiksowe tylko dla niego? Zdecydowała proza życia. I ta sama proza pozbawiła życia Kapitana Minety. W brutalny, bezkompromisowy, szokujący wręcz sposób. To z pewnością nie miała być śmierć herosa w wielkim wybuchu. I taka nie jest. Zamiast tego Bysztor i Jaszczur zdecydowali się walnąć czytelników piąchą prosto w ryj. Niejedna łezka zakręci się w oku. Ten komiks to najczystszy klozet, z którego można jeść i pić. Gdyby Mallory Wilson Knox spotkała na swojej drodze głównego bohatera, z pewnością by stwierdziła: „To najlepsza Mineta w moim życiu”.
„Kapitan Mineta. OmniPUSS”
Scenariusz: Bysztor
Rysunek: Jaszczur
Pokembry
2015
W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu POKEMBRY za egzemplarz recenzencki.