Zgodnie z przewidywaniami po pełnym dramatycznych wydarzeń finale trzeciego tomu „Sagi” kolejny przynosi nieco rozluźnienia zarówno bohaterom, jak i czytelnikom. Jednak nie dajcie się zwieść. To tylko cisza przed burzą, która daje o sobie znać już w 23. zeszycie serii. Nowy rozdział w życiu kosmicznych Romea i Julii został rozpoczęty. Na gruzach wojennych wspomnień, na zalążkach teorii spiskowych, na trupach, którymi jeszcze długo będzie znaczona ich ścieżka życia.
Alana, Marko i Hazel po wyczerpującej, nieustannej ucieczce przed rządami Wieńca i Brzegu osiedlili się na Gardenii wraz z Klarą (matką Marka) i Izabel (upiorem, który jest opiekunem Hazel), zamieszkując w swoim drzewie-domu-rakiecie. Nadszedł czas względnego spokoju… Szybko się okazuje, że trudniejsze od ucieczki jest budowanie wspólnego domu. Miejsca, w którym można odpocząć, pomyśleć, zaplanować wychowanie dzieci. Miejsca niezbędnego dla każdej istoty do osiągnięcia równowagi psychicznej. To pierwszy tak poważny problem młodej pary. Problem, który przyczyni się do ich małżeńskiego kryzysu.
Vaughan i Staples opierają akcję w czwartym tomie na dwóch znaczących wydarzeniach. Pierwszym z nich jest praca Alany w „Obwodzie”, rozrywkowym programie telewizyjnym, oglądanym przez miliony widzów we wszechświecie i schlebiającym raczej niewyrafinowanym gustom. Jako że najciemniej pod latarnią, Alana może w miarę spokojnie występować przed zbiorową publicznością dzięki kostiumowi, który przywdziewa. Ona jest żywicielką rodziny, Marko opiekuje się córką, czyli to postępowa rodzina na miarę naszego XXI wieku. Jednak autorzy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że taki model podstawowej komórki społecznej to wciąż jeszcze fantazja i pewnie długo, długo nic się w tym temacie nie zmieni. Bohaterowie dławią się w swoich nowych rolach. Nie potrafią się pogodzić z zaistniałą sytuacją, ale nie mogą się też wzajemnie porozumieć. Ucieczka przed wrogami ich jednoczyła. Codzienna domowa rzeczywistość dzieli.
Drugim wydarzeniem będącym katalizatorem przyszłych zajść są narodziny potomka Księcia Robota IV. Maleństwo zostaje porwane przez jednego z obywateli Królestwa Robotów – Denga – planującego zemstę za śmierć własnego dziecka… Osobniki z monitorami zamiast głów odgrywają znacznie większą rolę niż w poprzednich tomach. Choć nazwani przez autorów „Robotami”, to tak naprawdę nadal niewiele wiadomo nam o ich naturze, pochodzeniu, kulturze. Kim są, jak żyją i funkcjonują i najważniejsze – czy mają duszę – bo to już od kilkudziesięciu lat podstawowe pytanie nierozerwalnie łączące się z istnieniem robotów. Na szczęście Vaughan i Staples postanowili skierować nieco światła na to społeczeństwo. Odpowiedzi nie znajdziemy, a to, co zobaczymy, wcale nie musi się podobać. Jedno jest natomiast pewne. Książę Robot IV powoli staje się najciekawszym bohaterem serii.
Mimo że akcja „Sagi” nieco zwolniła, to jednocześnie jest to tom mocno ociekający krwią. W końcu zemsta jej potrzebuje. Autorzy nie boją się uśmiercać bohaterów drugoplanowych, do czego już nas przyzwyczaili, tym jednak razem ofiar jest znacznie więcej, niż by mógł ktoś przypuszczać. Fiona Staples doskonale radzi sobie z rysowaniem rzezi, scen rodem z komiksów superbohaterskich, domowych sielanek i małżeńskich sprzeczek. Ubogie tła, rzadkie sceny zbiorowe i cała uwaga skupiona na postaciach, na ich perfekcyjnie oddanych emocjach malujących się na twarzach i monitorach przywodzą na myśl sztukę teatralną. Najważniejsze są dialog i interakcje, do których prowadzi. Biorąc pod uwagę, że Vaughan jest mistrzem słowa, to otrzymujemy sztukę najwyższej klasy, która jeszcze długo będzie okupować afisze.
„Saga”, tom 4
Scenariusz: Brian K. Vaughan
Rysunek: Fiona Staples
Mucha Comics
2016
W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu MUCHA COMICS za egzemplarz recenzencki.